Sytuacja w sejmiku małopolskim zaczyna przypominać serial sensacyjny, w którym każdy odcinek przynosi kolejny zwrot akcji. Tak było i w środowy wieczór, gdy kolejny już raz przepadł w głosowaniu na marszałka sejmiku kandydat PiS Łukasz Kmita. I to pomimo faktu, że formalnie radni PiS mają w sejmiku większość. W 39-osobowym sejmiku mają 21 radnych (12 ma Koalicja Obywatelska, a sześciu Trzecia Droga). - Kompromitacja - tak o tym, co się dzieje w Małopolsce mówią sami politycy PiS. Małopolskie. Bunt radnych PiS i kolejna porażka Kmity Środowe głosowanie było już trzecim podejściem w wyborze marszałka w Małopolsce. Pierwsze głosowanie zakończyło się fiaskiem. Popieranego przez Jarosława Kaczyńskiego Łukasza Kmitę poparło wówczas tylko 13 radnych. Kolejne głosowanie miało odbyć się w poniedziałek 17 czerwca, ale z powodu obaw, że Kmita znów nie uzyska większości, przełożono je na środę 19 czerwca na godzinę 18. - Tym razem wszystko miało się udać - słyszymy od jednego z radnych PiS, proszącego o zachowanie anonimowości. Co więc i dlaczego poszło nie tak? Wszystko rozbija się o ostry spór w łonie małopolskiego PiS. Część radnych nie wyobraża sobie, by marszałkiem został były wojewoda i poseł Łukasz Kmita. Przy Kmicie upiera się z kolei Nowogrodzka. Smaczku całej sprawie dodaje kontekst polityki krajowej. Kmita to człowiek Ryszarda Terleckiego, ci którzy się przeciwko niemu buntują to ludzie, dotąd współpracujący z Beatą Szydło. Oba środowiska od dawna są ze sobą skonfliktowane. Dotąd jednak udawało się te spory zamiatać pod dywan. Teraz, odkąd PiS jest w opozycji, nie jest to już takie proste. - Jak PiS rządził, to wszyscy siedzieli cicho, bo i mechanizmy nacisku centrali były mocniejsze. Nikt nie chciał iść na zderzenie z całą machiną państwa, TVP, regionalnymi gazetami i tak dalej. Teraz wszyscy poczuli, że nie muszą we wszystkim ulegać Nowogrodzkiej - relacjonuje nam jeden z małopolskich działaczy PiS. Bunt radnych w Małopolsce. Porozumienie było na stole Po poprzedniej porażce, gdy kandydat PiS przepadł w głosowaniu, wszczęto negocjacje ze "zbuntowanymi" radnymi. W PiS szacowano, że chodzi o trzech, a maksymalnie sześciu radnych. Do Krakowa przyjechał sekretarz generalny PiS Piotr Milowański, który w trakcie trwania sesji sejmiku po kolei rozmawiał z radnymi PiS. Wszystko wskazywało na to, że radnym udało się osiągnąć kompromis. Jak pisaliśmy w Interii, na stole leżał gotowy i ustalony już skład zarządu. Marszałkiem miał zostać Łukasz Kmita, a Witold Kozłowski wynegocjował sobie funkcję pierwszego wicemarszałka. W skład zarządu miała wejść jeszcze dwójka radnych PiS: Łukasz Smółka (obecny wicemarszałek), Iwona Gibas (wieloletnia dyrektor biura poselskiego Beaty Szydło) oraz Ryszard Pagacz, radny kojarzony z Ryszardem Terleckim. Bunt w PiS. Suwerenna Polska wywraca stolik Wtedy jednak do gry weszła Suwerenna Polska, która dysponuje w sejmiku dwoma głosami i zażądała miejsca w zarządzie dla swojego kandydata - tarnowskiego adwokata i byłego posła Piotra Saka. To znów wywróciło stolik. Był poniedziałek, głosowanie odłożono do środy. We wtorek w Krakowie Jarosław Kaczyński spotkał się z kluczowymi w tej rozgrywce radnymi. W tym także z głównym krytykiem Łukasza Kmity, odchodzącym ze stanowiska marszałka Witoldem Kozłowskim. Znów wydawało się, że wszystko jest dogadane. W środę jeszcze przed rozpoczęciem obrad spotkał się klub radnych PiS. Liczy on łącznie 21 osób, z czego 19 to członkowie partii Jarosława Kaczyńskiego, a dwie osoby należą do Suwerennej Polski. Żeby Kmita został wybrany marszałkiem potrzebował 20 głosów. Już podczas tego spotkania radny Suwerennej Polski Marek Wierzba zapowiedział, że nie zamierza popierać składu zarządu, w którym brakuje przedstawiciela jego partii. Teoretycznie nawet przy jednym głosie sprzeciwu Kmita miał szanse (drugiej radnej Suwerennej Polski nie było w ogóle na sali), PiS zaryzykował więc i zarządził głosowanie. W kuluarach można było usłyszeć, że Kmita liczył jeszcze na ciche poparcie PSL. Ostatecznie "za" Kmitą zagłosowało 17 osób, 19 było "przeciw", a dwie oddały głos nieważny. Tym razem jednak radni PiS wskazują, że to nie ich wina, że Kmita przepadł, bo nawet jego największy krytyk, czyli Witold Kozłowski miał ręczyć, że głosował "za". O wynik obwiniana jest więc Suwerenna Polska. - Kiedy radny Wierzba z Suwerennej zapowiedział, że i tak zagłosuje przeciw, to inni znów zaczęli kombinować, stąd dwa nieważne głosy. Gdyby nie to, byłoby już po sprawie - uważa nasz rozmówca z Małopolski. Małopolska i nowe wybory? "To loteria" Co teraz? Kolejna sesja sejmiku ma się odbyć 1 lipca. Czas na wybór władz województwa mija 9 lipca. Wielkimi krokami zbliża się więc scenariusz rozpisania nowych wyborów w województwie. PiS nie jest zachwycone tą perspektywą. - Wynik takich wyborów to loteria - mówi nam jeden z polityków PiS z Małopolski. I wyjaśnia, że frekwencja będzie w nich bardzo niska, a PiS będzie prowadził kampanię w atmosferze wzajemnych oskarżeń i rozbitych struktur. - Jak już do tego dojdzie, to Terlecki za przyzwoleniem prezesa wykorzysta tę szansę do czystki i pewnie pousuwa z list wszystkich buntowników. W tej sytuacji ci stworzą własny komitet lokalny i tak oto oba komitety się wzajemnie skanibalizują. Pomijam już fakt, że podzielą się struktury, które będą się nawzajem zwalczać. Jeden wielki chaos - wieszczy nasz rozmówca. Dlatego bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że 1 lipca po raz kolejny dojdzie do głosowania nad kandydaturą Łukasza Kmity. Zmiany kandydata partia na razie nie przewiduje. Jak słyszymy, prezes Jarosław Kaczyński zaangażował swój autorytet w poparcie dla niego i nie chce ulec pod naciskiem radnych. Także sam Kmita wciąż deklaruje chęć startu. - Jestem gotowy, żeby dalej starać się o funkcję marszałka - zapewnia w rozmowie z Interią. Po głosowaniu, w którym przegrał rozesłał do swoich kolegów wiadomości, w których dziękował im za głosy. W smsie napisał do każdego z nich: "Gdy się jest w polityce, trzeba się nastawić na długi maraton. Czasem ktoś podłoży nogę i się potykamy. Najważniejsze jest, aby szybko powstać, aby iść naprzód do celu. Taką drogę z PiS ponad 15 lat temu wybrałem i będę ją kontynuował. Jestem gotów na kolejne wyzwania dla dobra partii, Polski i Małopolski". Politycy PiS liczą, że przy kolejnym podejściu do głosowania uda się zdobyć większość. Nie tylko dlatego, że perspektywy nowych wyborów przestraszą się radni PiS, ale obawiać się ich mogą zacząć także pozostali radni, w tym ci z Trzeciej Drogi. Obecnie mają sześć mandatów, ale przy spadkach poparcia jakie ostatnio notują, nie wiadomo, czy udałoby się im powtórzyć ten wynik. Nasi rozmówcy z PiS przyznają jednak, że nawet jeśli Kmita ostatecznie zostanie marszałkiem małopolskim, to konflikty w partii nie znikną. - O Małopolsce i sporach radnych PiS w tej kadencji jeszcze usłyszymy, to pewne - konkluduje jeden z polityków PiS z Nowogrodzkiej. Kamila Baranowska, Dawid Serafin---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!