23 września Lewica wybiera się do Wiednia, gdzie na zagranicznej konwencji zamierza przedstawić w szczegółach swój program mieszkaniowy i receptę na rozwiązanie kryzysu w tym obszarze, który coraz mocniej doskwiera Polakom. Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, bowiem "czerwony Wiedeń" od lat słynie z rozwiniętego budownictwa komunalnego i socjalnego. Dzięki temu zyskał miano europejskiej stolicy, która jest wzorem dla innych, jeśli chodzi rozsądną i wydajną politykę mieszkaniową. Lewica chce pokazać Polakom, że "Wiedeń w Warszawie" też jest możliwy. Z kolei w ostatni weekend września politycy Lewicy skupią się na innym z sześciu filarów swojego wyborczego programu - równości i prawach kobiet. Będą o nich opowiadać podczas dużej konwencji w Gdańsku. Polki jednak - wedle wewnętrznych badań partii - pozostają zniechęcone po tym, jak masowe, antyrządowe protesty nie zdołały zmusić rządzących do wycofania się z zaostrzenia prawa aborcyjnego. Politycy Lewicy podkreślają, że od tego, czy uda im się przekonać kobiety, że jednak mają polityczną sprawczość i że warto pójść na wybory 15 października, zależą ich szanse na zdobycie trzeciego miejsca w wyborach. A taki właśnie jest cel Lewicy. - Gra toczy się o 1-2 pkt proc. W tych "widełkach" zapewne skończą trzy ugrupowania: my, Trzecia Droga i Konfederacja. Z naszych wyliczeń wynika, że to różnica nawet ponad 10 mandatów w Sejmie. Stawka jest bardzo wysoka, trzeba się postarać - mówi Interii jeden z liderów formacji. Główne uderzenie w październiku Wraz ze zbliżaniem się 15 października Lewica chce coraz mocniej walczyć o uwagę mediów, ale przede wszystkim wyborców. - Będzie więcej eventów, zwłaszcza różnych konwencji, a mniej wyjazdów w "teren" - tłumaczy nam jeden z członków sztabu Lewicy. Swojej szansy na ostatniej prostej, a więc już w październiku, Lewica upatruje natomiast w trzech rzeczach. Pierwszą jest ofensywa w internecie i mediach społecznościowych. Do tej pory partia nie inwestowała w te kanały większych środków, pozostając wyraźnie w tyle za Zjednoczoną Prawicą i Koalicją Obywatelską. - To oczywiste, bo nie mamy takiego budżetu jak oni, ale w październiku to się zmieni. Tam już nie ma oszczędzania i rzucamy wszystko na szalę - tłumaczy nam jeden z liderów Lewicy. I dodaje: - Wszystkie analizy pokazują, że kluczowe będzie ostatnie 7-10 dni przed wyborami, bo większość wyborców, zwłaszcza tych niezdecydowanych, wtedy zaczyna mocno interesować się polityką i podejmować decyzję o tym, na kogo odda swój głos. Dlatego wtedy planujemy główne uderzenie. W efektywnym dotarciu do wyborców na pewno pomogą Lewicy środki, które na jej kampanię wpłacili sympatycy. Nieoficjalnie mowa nawet o 5 mln zł. To niemal 2,5 razy tyle co w 2019 roku. - Dokładnie sprawdzamy każdą wpłatę i każdą złotówkę, bo wystarczy jeden mały błąd i PKW zabiera subwencję - słyszmy w partyjnej centrali. Liderzy i liderki Lewicy pełnią nawet specjalne dyżury telefoniczne, podczas których dzwonią do darczyńców i osobiście dziękują im za finansowe wsparcie formacji. Konfederacja na celowniku Lewica prowadzi też systematyczne analizy i badania elektoratu - tak tego lewicowego, jak i generalnie opozycyjnego. - Badamy wszystko, co dzieje się na bieżąco i jak odbierają to Polacy. To pozwala nam lepiej zorientować się w nastrojach i potrzebach naszych wyborców - mówi Interii osoba odpowiedzialna w Lewicy za ten wycinek kampanii. A wnioski z tych badań, konkretnie badań fokusowych, są co najmniej interesujące. Wynika z nich chociażby to, że szeroko rozumiani wyborcy opozycji obawiają się Konfederacji i oczekują od tzw. demokratycznej opozycji zatrzymania formacji Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. - Ludzie dodają dwa do dwóch i zaczynają rozumieć, że jeśli nawet jakimś cudem Koalicja Obywatelska pokonałaby PiS, to drugie miejsce dla PiS-u i trzecie dla Konfederacji oznaczałoby taką właśnie koalicję na kolejne lata - mówi nam jedna z polityczek Lewicy. - Zajmiemy się nimi. Będziemy się z nimi konfrontować, gdzie i jak się tylko da - mówi z kolei o Konfederacji polityk ze ścisłych władz Lewicy. Aleksander Kwaśniewski wchodzi do gry Na ostatniej prostej kampanii Lewicę ma też wymiernie wesprzeć Aleksander Kwaśniewski. O jego zaangażowaniu w działania formacji pisaliśmy w Interii kilka miesięcy temu. Były prezydent już wcześniej wszedłby do gry, ale na drodze stanęła przedłużająca się rehabilitacja po operacji kolana. - Miał być z nami już na konwencji programowej w Łodzi (2 września - przyp. red.), ale zdrowie nie pozwoliło - mówi jeden z liderów Lewicy. Szybko zapewnia jednak, że Kwaśniewski na finiszu kampanii Lewicę wesprze. - Już szykuje się na pierwszą połowę października. Będzie gotowy - słyszymy. Cały ten misternie przygotowywany na najbliższe cztery tygodnie plan może jednak puścić z dymem Marsz Miliona Serca, który Koalicja Obywatelska organizuje w Warszawie 1 października. To próba mobilizacji opozycyjnego elektoratu i powtórzenia efektu imprezy z 4 czerwca. Lewica obawia się, że jeśli październikowe wydarzenie zakończy się podobnym sukcesem frekwencyjnym jak to czerwcowe, to oni i Trzecia Droga oberwą rykoszetem. W pierwszych tygodniach po Marszu 4 Czerwca Lewica i Trzecia Droga wyraźne straciły bowiem w sondażach. Później sytuacja wróciła do normy, ale od Marszu Miliona Serc do dnia wyborów pozostaną tylko dwa tygodnie, więc w razie powtórki z rozrywki szansy na powrót po prostu nie będzie.