Najpierw premier Mateusz Morawiecki podczas pikniku w Krotoszynie nazwał program Konfederacji "darwinistycznym" i przekonywał, że jest on niekorzystny dla wszystkich mniejszych miejscowości takich jak Krotoszyn. - Jest przewrotny, bo mówi "a po co płacić podatki". Już było tak przez 20 lat, hulały tutaj mafie. Państwo nie było nam do niczego potrzebne. To było hasło Balcerowicza i Tuska, czyli hasło liberałów - mówił premier. - To jest program darwinistyczny, gdzie silni będą jeszcze silniejsi. Bogaci będą jeszcze bogatsi, a mniej zamożni będą jeszcze mniej zamożni, bo właśnie na tym to polega - dodawał. Dzień później podczas swojej wizyty w miejscowości Stawiski na Podlasiu wątek Konfederacji i jej programu pojawił się także w przemówieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. - To są pomysły szaleńców, to są pomysły dzieciaków. Tylko dzieci mogą uwierzyć w taki program. Nie wierzcie w to i nie wierzcie w nasze wspólne rządy - oświadczył prezes PiS, dodając, że "ich program to jest doprowadzenie Polaków do nędzy". Z ust Kaczyńskiego po raz pierwszy publicznie padła deklaracja, że PiS nie planuje powyborczej koalicji z Konfederacją. - Nie wierzcie w to, że będziemy rządzić z Konfederacją. Nie będziemy - mówił wprost Kaczyński. "Tu nie ma przypadku" Do tej pory politycy PiS unikali tak otwartych deklaracji, jak również otwartej krytyki pod adresem Konfederacji. Ich taktyką było raczej ignorowanie Konfederacji. Nie dementowali twardo także spekulacji dotyczących ewentualnej koalicji powyborczej z Konfederacją, a niektóre wręcz celowo podsycali. Dlaczego teraz to się zmieniło? Z ustaleń Interii wynika, że wypowiedzi premiera i prezesa PiS, atakujące Konfederację i jej program, nie były wypadkiem przy pracy. - Nie ma tu przypadku. To nasza świadoma taktyka - potwierdza nam jeden ze sztabowców PiS. Cel jest jasny, obniżenie notowań partii, która wyrasta na trzecią siłę polityczną w kraju. - Przy 16-procentowej Konfederacji nie mamy szansy na rządzenie - wyjaśnia nasz rozmówca. Jak jednak słyszymy w PiS, w słowach Jarosława Kaczyńskiego chodziło także o mocny sygnał skierowany do wewnątrz własnego środowiska. Bo Konfederacja różnymi kanałami próbuje docierać do niektórych posłów PiS i przekonywać ich do zmiany partyjnych barw. - Liczą na to, że za Siarkowską pójdą inni, bo przy rosnącym poparciu Konfederacja zaczyna mieć więcej biorących miejsc do zaoferowania. Zwłaszcza tym, którzy są wypychani z list PiS albo wiedzą, że nie mogą liczyć na dobre miejsce - uważa jeden z naszych rozmówców z PiS. - Chodzi o to, by twardo pokazać, że Konfederacja jest takim samym przeciwnikiem PiS jak Tusk i reszta - dodaje. Więcej o transferze posłanki Anny Marii Siarkowskiej do Konfederacji przeczytasz tutaj. Konfederacja: Ten moment musiał nadejść Krzysztof Bosak, jeden z liderów Konfederacji, nie jest zaskoczony takim obrotem zdarzeń. - Logiczne było, że ten moment musiał nadejść. Ciekawsze od tego, że to zrobili jest to, jak to zrobili - komentuje w rozmowie z Interią. - Zaczęli uderzać w nasz program, próbując go z jednej strony zlekceważyć i wyśmiać, a z drugie, stosując ten sam przekaz, który do tej pory stosowali wobec Donalda Tuska, czyli, że przyjdą i zabiorą to, co my wam daliśmy - mówi Krzysztof Bosak. Jego zdaniem ta taktyka PiS w tym wypadku się nie sprawdzi. - PiS ma coraz większe problemy z morale we własnych szeregach. Ludzie PiS od dawna nie wierzą już w PiS-owski socjalizm i w to, że pomysły rządu mają jeszcze jakikolwiek sens. Widzą za to, że nasz program jest spójny i konsekwentny, dlatego z zainteresowaniem spoglądają w naszą stronę. Tego obawia się kierownictwo partii, nie tylko sondaży, zwłaszcza, że w ostatnim czasie wielkich przepływów między Konfederacją a PiS nie zanotowano - dodaje Bosak. Inna sprawa, że także Konfederacja z każdym tygodniem trwającej prekampanii coraz mniej uderza w PiS. Powód? Nasilające się spekulacje dotyczące możliwej koalicji powyborczej z PiS uderzały w wiarygodność partii, której część wyborców równie mocno nie znosi PO, co PiS. Kiedy ostatnio Sławomir Mentzen ogłaszał start Jakuba Banasia, syna prezesa NIK z list Konfederacji zachwalał, że "Jakub Banaś tym różni się od Mariana Banasia, że jeszcze bardziej chce rozliczyć PiS i jeszcze bardziej PiS nie lubi". - Chcę, by wybrzmiało: Nie idziemy do tych wyborów po to, by z PiS się układać, tylko po to, by PiS rozliczać. Nie chcemy żadnych targów - dodawał. Podobnych deklaracji, padających z ust polityków Konfederacji można w ostatnim czasie znaleźć bardzo wiele. Politycy PiS i szerzej Zjednoczonej Prawicy zapowiadają, że ich kampania będzie się teraz toczyć dwutorowo, a jej ostrze będzie wymierzone zarówno w stronę Donalda Tuska, jak i Konfederacji.Co na to Konfederacja? - Nie robi nam to żadnej różnicy - odpowiada Krzysztof Bosak. - Jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by zbudować sobie własne kanały komunikacji, własny katalog tematów i iść własną niezależną drogą. Krytyka ze strony PiS albo nam pomoże albo nie zaszkodzi - podsumowuje. Zobacz raport: wybory parlamentarne 2023