Rosja sugeruje udział Ukrainy w zamachu. ISW wskazuje na powód
Kreml swoimi wypowiedziami na temat rzekomego udziału Kijowa w ataku na przedmieściach Moskwy próbuje w dłuższej perspektywie uzasadnić inwazję na Ukrainę - twierdzą eksperci Instytutu Studiów nad Wojną. Amerykański think tank podkreślił, że Rosja sufluje oskarżenia, jednocześnie bagatelizując zagrożenie płynące ze strony radykalnych islamistów.
Jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Instytut Studiów nad Wojną, wypowiedzi przedstawicieli Kremla - w tym samego Władimira Putina - na temat powiązań Kijowa z zamachem terrorystycznym w Crocus City Hall pod Moskwą mogą być próbą uzasadnienia dalszych działań wojennych w Ukrainie.
Eksperci twierdzą, że stanowiska w tej sprawie są kontynuacją fałszywej narracji, przedstawiającej istnienie niepodległej i suwerennej Ukrainy jako egzystencjalnego zagrożenia dla Rosji.
Rosja. ISW twierdzi, że Kreml bagatelizuje zagrożenie Państwa Islamskiego
Amerykański think tank zaznacza, że Kreml i jego ultranacjonalistyczni poplecznicy ignorują działalność Państwa Islamskiego na terytorium Federacji Rosyjskiej, co w rzeczywistości stwarza poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego kraju i całego społeczeństwa. "Zamiast tego priorytetowo traktują oskarżenia o rzekomym udziale Ukrainy w ataku terrorystycznym" - czytamy.
ISW zauważa również, że - wspominając o powiązaniach Ukrainy z zamachem - władze rosyjskie starają się "utrzymać pewien poziom dostępu do mniejszości etnicznych, aby zagwarantować sobie zasoby do mobilizacji na wojnę w Ukrainie".
"Kreml prawdopodobnie zdecydował, że wartość informacyjna oskarżania Ukrainy o atak na Crocus City Hall jest warta wszelkiego ryzyka dla bezpieczeństwa wewnętrznego i ofiar cywilnych, jakie Rosja może ponieść z powodu braku odpowiedniego przeciwstawienia się radykalnemu zagrożeniu stwarzanemu przez salafitów i dżihadystów w jej granicach" - podsumowali eksperci zza Oceanu.
Zamach w Rosji. Władimir Putin wskazuje na Ukrainę
Podczas poniedziałkowego wystąpienia Władimir Putin powiedział wprost, że "ataku pod Moskwą dokonali radykalni islamiści". - Wiemy, kto popełnił zbrodnię, teraz chcemy wiedzieć, kto ją zlecił - dodał.
Jednocześnie przywódca Kremla wykorzystał okazję, by powiązać akt terroru z wojną w Ukrainie. Jak stwierdził, zamach w podmoskiewskim kompleksie Crocus City Hall to "również część ataków reżimu kijowskiego wobec Rosji".
- Ta zbrodnia może być jedynie ogniwem w całej serii prób podejmowanych przez tych, którzy od 2014 roku prowadzą z naszym krajem (Rosją - red.) wojnę z rąk neonazistowskiego reżimu w Kijowie - uznał Putin.
Analogiczne porównania Putin stosował także w sobotę podczas swojego orędzia do narodu na dobę po zamachu. Prezydent Rosji nawiązywał do informacji Federalnej Służby Bezpieczeństwa, która przekazała, że w związku z zamachem zatrzymano 11 osób, a czterej sprawcy "ruszyli w kierunku Ukrainy", ponieważ tam miało czekać przygotowane wcześniej "okno", by mogli oni przekroczyć granicę.
Władze w Kijowie zdecydowanie zaprzeczają twierdzeniom Moskwy, jakoby Ukraina uczestniczyła w organizowaniu zbrodni. Doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak przekazał, że jego państwo "nie ma z tym nic wspólnego".
Do ataku przyznało się Państwo Islamskie Prowincji Chorasan, a jego powodem miała być zemsta za działania zbrojne Rosji w krajach muzułmańskich.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!