Jakub Szczepański, Interia: To koniec Trzeciej Drogi? Mirosław Suchoń, przewodniczący klubu Polska 2050-Trzecia Droga: - Jeżeli podsumujemy trójskok wyborczy, okaże się, że Trzecia Droga to idea, z którą w Polsce godzą się miliony obywateli. Oddali na nas głos w wyborach parlamentarnych, samorządowych. Niemalże taka sama liczba głosowała na nas w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To co poszło nie tak? - Wybory do Parlamentu Europejskiego są inne niż pozostałe. Jeśli popatrzymy na wyniki w całej Europie, partie centrowe, zdroworozsądkowe, zostały postawione w bardzo trudnej sytuacji. Kampanie wyborcze były skrajne, naładowane emocjami. Ale rzeczywiście, wynik mógłby być lepszy. Jest oczywiście niezgodny z naszymi oczekiwaniami. Jak to jest z waszymi błędami? - Rozmowa o konkretach z zasady opiera się na faktach, nie na emocjach. Być może powinniśmy przedstawić pewne pomysły w bardziej dosadny sposób, zabrakło rozbudzenia emocji. Chcieliśmy rozmawiać o kształtowaniu reprezentacji Polski w Parlamencie Europejskim. Tak, aby była skuteczna. A może nie było was zwyczajnie widać w tej kampanii? - Najbardziej widoczne były te formacje, które mają największe dotacje z budżetu państwa i te osoby, które przez ostatnie lata pełniły różnorakie, wysokie funkcje. Rzeczywiście prowadzili bardzo intensywną kampanię. Na byłych prezesów dużych, państwowych spółek złożyli się wszyscy obywatele. Stać ich było - w końcu wydrenowali polskie firmy i instytucje do granic możliwości. Tylko pieniądze wygrywają kampanie? - Kampanie wygrywają przede wszystkim dobrze opowiedziane pomysły. Nasz pomysł na kampanię był zgodny z polską racją stanu: chcieliśmy pokazać, jakie znaczenie w Parlamencie Europejskim ma duża reprezentacja we frakcjach, które mają wpływ na podejmowane decyzje. Wskazywaliśmy liczne interesy, o które dzięki temu będziemy skutecznie walczyć. Pokazywaliśmy zmiany przeprowadzone bez uwzględniania polskiego interesu, przy milczącej zgodzie PiS albo wręcz ich akceptacji. Może Polacy przestali się z państwem zgadzać? Najwyraźniej, wbrew hasłu wyborczemu Trzeciej Drogi, "nie chcemy być sobą w Europie"? - W Europie bardzo brakuje dobrze rozumianej i docenianej polskości, podobnie jak wyważonego, merytorycznego podejścia do rozwiązania problemu. Panie pośle, Róża Thun powiedziała na antenie Polsatu, że jeżeli chodzi o PSL to zawdzięczacie im - niezbędne z punktu widzenia jakiejkolwiek kampanii wyborczej - struktury. A co jeżeli teraz ludowcy stwierdzą, że projekt Trzeciej Drogi wcale nie jest dobry? - Gorące reakcje po ogłoszeniu wyników wyborów mają to do siebie, że są zakorzenione w momencie głosowania. Przez to wykluczają czasem to, co zdarzyło się wcześniej. W Polsce jest zapotrzebowanie na formację środka. Popatrzmy na serię wyborów od października - wynika z nich, że poszukiwanie porozumienia, wzmocnienia Polski, jest Polakom potrzebne, zyskało ich zaufanie. Trzecią Drogę warto oceniać w odpowiednim kontekście i w szerszej perspektywie. Bilans jest pozytywny. Nie uważa pan, że dostaliście żółtą kartkę od wyborców? Konfederacja wyrosła na trzecią siłę polityczną w Polsce, wasze sondaże lecą na łeb na szyję. Nie widzi pan trendu? - Konfederacja to skrajna, de facto stosująca antyunijną prorosyjską narrację formacja. Mamy zupełnie inną filozofię uprawiania polityki. Jej celem jest dobro obywateli, nie polityków. Pomysły Konfederacji służą wyłącznie działaczom tej partii. Nie ma pan wrażenia, że społeczeństwo zaczęło was odbierać inaczej niż wy sami siebie? - Stawiałbym raczej na zmęczenie polityką i nieustanną kampanią wyborczą. W ostatnich tygodniach i miesiącach jeździłem po całym kraju, widziałem na własne oczy, że ludzie mieli już dość tego maratonu. Po przeanalizowaniu frekwencji nasuwa się jeden wniosek: odpływ wyborców odnotowała większość komitetów. Badania pokazywały też, że elektoratem, który najbardziej oczekuje realnego działania, a nie kampanii, byli nasi wyborcy. Zagłosowali tak, że nie wyszli z domów. Jak pan zatem wytłumaczy sukces Ewy Zajączkowskiej-Hernik z Konfederacji, którą poparło prawie 102,5 tys. warszawiaków? Czemu nie zagłosowali na was, proprzedsiębiorcze centrum? - Warto popatrzeć nie tylko wyniki w Polsce, ale i w całej Europie. Trend dotyczący znaczącej mobilizacji osób głosujących na skrajne formacje, jak Konfederacja, wzrósł. Weźmy pod lupę media społecznościowe jej polityków, które są nośnikiem prorosyjskiej narracji... ...i ta prorosyjska populistka z Konfederacji przeskoczyła całą listę Trzeciej Drogi? Przecież to dla was kompromitacja. Elektorat zawinił i dlatego przegraliście wybory? - Niczego takiego nie powiedziałem. To żadna tajemnica, że Polacy inaczej traktują wybory do Parlamentu Europejskiego niż wybory do Sejmu i Senatu czy wybory samorządowe. Nie do końca jeszcze czujemy, jak ważne decyzje zapadają w Brukseli i jak bardzo są one znaczące dla Polski. To nie jest wyłącznie nasza specyfika. Do tego wyniki warszawskie, które zawsze wymagają ciężkiej pracy, ale i obecności osób zameldowanych w innych miejscach na tylu głosujących. Nie zawsze to wszystko da się pogodzić. Mamy świadomość tego faktu. Szykuje się nam renegocjacja umowy Koalicji 15 października? - Koalicję zawarto po wyborach parlamentarnych. Umówiliśmy się na cztery lata wspólnej pracy. Oczywiście, umowy to nie przysięgi, można je modyfikować, ale wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego mają się nijak do tego, jakie zadania podstawili przed nami obywatele, głosując 15 października. A to nie jest tak, że Szymon Hołownia chciałby być marszałkiem Sejmu do końca kadencji? Kosztem Włodzimierza Czarzastego? - Przede wszystkim zależy nam na tym, żeby rząd poważnie podchodził do tego, na co się umówiliśmy. Warto przypomnieć, że oczekujemy realizacji zapisów tej umowy. To niezwykle ważne. Ale wie pan, że Donald Tusk przecież nie przepada za Szymonem Hołownią? Jeżeli miałby wybierać, to wybrałby Władysława Kosiniaka-Kamysza, a z Polski 2050 zrobi przystawkę. - Zaskakujące pytanie. Jeżeli o losie państwa miałoby decydować to, czy premier kogoś lubi czy nie lubi, to mielibyśmy katastrofę, a nie sprawny rząd. Pan, jako poseł, powinien wiedzieć lepiej ode mnie, że w polityce wielką rolę odgrywają ambicje i emocje. To raczej nic nowego? - W mojej pracy nie podejmuję decyzji, opierając się o jakieś osobiste powody. Pracuję wyłącznie merytorycznie, w oparciu o obiektywny interes naszego państwa i obywateli. Wiem, że podobnie postępują nasi posłowie. Czym innym jednak jest odmienne spojrzenie na realizację różnych spraw. To naturalne i potrzebne. Cieszę się, że skończyliśmy z post-PRL-em, a na stole pojawiło się wiele różnych pomysłów i rozwiązań. A jak pan słyszy, że na przykład Mirosława Nykiel, od niedawna europosłanka KO, idzie do RMF-u, gdzie mówi o was per "przystawki", jak pan to odbiera? - Jestem zdziwiony, bo znam panią posłankę. Zawsze chwaliła naszą pracowitość, świeżość i zaangażowanie. Kilka lat temu bardzo prosiła mnie o poparcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nie wiem, co się stało. Moim zdaniem takie wypowiedzi źle świadczą o tym, kto je wygłasza. W Koalicji 15 października powinniśmy się szanować. Wtedy będą nas szanować wyborcy. Nie obawia się pan, że Polska 2050 podzieli los Nowoczesnej? Sam pan był członkiem tej partii, a teraz to Ryszard Petru, były szef, jest w zasadzie pańskim podwładnym w klubie parlamentarnym. - Tak formułowaną projekcję słyszę od początku istnienia naszego ugrupowania. Jeżeli ktoś nie dostrzega wartości, które pozwoliły na to, żeby w październiku wygrali demokraci, to trudno mi z tym dyskutować. Kiedy znów tę wartość zaczniemy dostrzegać? Gdy w kolejnych wyborach wygra PiS do spółki z Konfederacją? Dlatego ciężko pracujemy na zaufanie obywateli, bo do tego scenariusza nie wolno dopuścić. Nowoczesna nie istnieje, rządzi Platforma. Na jedno wyszło? - Nie rozumiem pytania, rząd tworzą ugrupowania Koalicji 15 października. Donald Tusk prawie nie rozmawia z Szymonem Hołownią? - Jeżeli jest pan zainteresowany tą relacją, proszę o nią pytać panów Hołownię i Tuska, mnie plotki nie interesują. Sondaże Szymona Hołowni, pod kątem wyborów prezydenckich, są co najmniej niezadowalające. A marszałek deklarował, że będzie chciał wystartować. Czy ta deklaracja jest wciąż aktualna? - Marszałek zadeklarował, że podejmie decyzję jesienią. W tej sprawie nic się nie zmieniło. Na pewno wielu polityków w Polsce chciałoby mieć tak duże zaufanie obywateli, jakim cieszy się Szymon Hołownia. Nie zazdroszczę jego następcy w fotelu marszałka, będzie miał bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę. Rozwodu z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i z PSL-em nie będzie? Chyba, że oni zechcą? - Polityka, żeby była skuteczna, musi być pragmatyczna. Na pewno z wyników wyborów do PE będziemy wyciągać wnioski, trwają na ten temat rozmowy. Mamy jasno określone zadania, które postawili przed nami obywatele, głosując na nas 15 października i uważam, że naszym najważniejszym obowiązkiem jest ich realizacja. Moim zdaniem Trzecia Droga powinna zostać. Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!