Ostre słowa Andrzeja Dudy. Ekspert: To jest zagrożenie dla prezydenta

"Stocznie zostały zlikwidowane, a nie rozliczono oprawców. Wstyd. III RP nie zdała egzaminu sprawiedliwości, uczciwości, a w tym ostatnim względzie, egzaminu elementarnej przyzwoitości i gospodarności" - powiedział prezydent podczas obchodów 45. rocznicy Grudnia'70. O skutkach przemówienia Andrzeja Dudy mówi w rozmowie z Interią politolog dr hab. Norbert Maliszewski.

"Wstyd za III RP"
O wstydzie za III RP, w której "komunistycznych bandytów nazywano ludźmi honoru" i która z honorami wojskowymi i państwowymi pochowała większość oprawców z 1970 roku - mówił prezydent Andrzej Duda w czwartek wcześnie rano w Gdyni na obchodach 45. rocznicy Grudnia'70. Poranne uroczystości odbyły się pod pomnikiem upamiętniającym ofiary tragedii, stojącym niedaleko stacji Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia-Stocznia, gdzie 17 grudnia 1970 roku padły pierwsze strzały do robotników.
- Chociaż wydaje się, że jest to przemówienie towarzyszące tragicznej rocznicy, to jednak wpisuje się w obecny spór polityczny. To rozłam pomiędzy opozycją, rzekomą orędowniczką zdegenerowanej III RP, czyli Platformą, Nowoczesną, a środowiskiem PiS, obozem nowej władzy, swoistej IV RP. W tym sporze traci zaufanie prezydent i środowisko, z którego się wywodzi - zauważa dr hab. Norbert Maliszewski.
Ekspert wskazuje także, że dzisiejsza wypowiedź prezydenta może negatywnie wpłynąć na postrzeganie głowy państwa przez obywateli.
- Zagrożeniem dla prezydenta jest to, że będzie postrzegany jako osoba, która jest związana z jedną opcją polityczną. Taki będzie skutek tej wypowiedzi - wskazuje.
Rozliczanie przeszłości
Podczas przemówienia prezydent przypomniał, że większość komunistycznych zbrodniarzy nie została osądzona, a przy tym pochowana z honorami. Jest to, zdaniem prezydenta, powód do wstydu, za który odpowiedzialna jest III RP.
Były szef MON Tomasz Siemoniak, w odpowiedzi na zarzut prezydenta przypomniał, że podczas pełnienia przez niego funkcji ministra obrony narodowej, wprowadzono zmiany zasad w tej dziedzinie. Każdy dowódca garnizonu, zanim przydzielił wojskową asystę honorową, musiał zasięgać opinii Instytutu Pamięci Narodowej. Kiedy była ona negatywna, asysty odmawiano.
Wypowiedź Tomasza Siemoniaka nie pozostała jednak bez echa. Byłemu szefowi MON wypomniano na Twitterze pogrzeb gen. Wojciecha Jaruzelskiego, któremu towarzyszyła wojskowa asysta honorowa.
Rozliczanie działaczy komunistycznych to temat podejmowany niejednokrotnie przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, dlatego kontrowersje wśród opinii publicznej wzbudza jeden z czołowych polityków PiS, któremu zarzuca się związki z władzami PRL-u. Mowa o Stanisławie Piotrowiczu, który w przeszłości należał do PZPR i pełnił funkcję prokuratora. W stanie wojennym był autorem aktu oskarżenia przeciwko działaczowi opozycji Antoniemu Pikulowi oskarżonemu o kolportaż wydawnictw drugiego obiegu. W 2013 roku Piotrowicz stwierdził, że dążył do umorzenia tego postępowania.
- To mogłoby odbierać wiarygodność, ale twardy elektorat tak tego nie postrzega. Osoby popierające PiS tłumaczą sobie, że można przecież popełniać w życiu błędy albo wręcz tłumaczą, że niektórzy działacze postępowali niczym Wallenrod, niszcząc dawny układ od środka - mówi w rozmowie z Interią dr hab. Maliszewski.
Nowa oś sporu
Zdaniem eksperta, dzisiejsze przemówienie prezydenta, a także wcześniejsza wypowiedź prezesa Kaczyńskiego o "najgorszym sorcie Polaków" wpisuje się w tworzenie nowej osi sporu politycznego.
- To, co stara się zrobić zarówno prezydent, jak i prezes Kaczyński, to wykazanie, że w Polsce jest podział na osoby o patriotycznych postawach i osoby, które bronią dawnego układu, III RP, która nie rozliczyła się z dawnych zbrodni - wskazuje dr hab. Maliszewski.
Jak zauważa politolog, PiS stosuje przy tym strategię oblężonej twierdzy. - Chodzi oto, aby mobilizować swój twardy elektorat, który w tej chwili sięga ok. 30 proc., ale efekt też jest taki, że PiS daje paliwo opozycji. Wcześniej opozycja była podzielona, jałowa i nie wiązały się z nią żadne wartości. Aktualnie opozycja skupia się wokół Ryszarda Petru, który jest najbardziej wyrazistym przywódcą. PiS odbudowało opozycję - zaznacza.
Pytany o nową oś sporu, jaką jego zdaniem obrało PiS i sam prezydent, wskazuje, że przyjęta strategia dzielenia jest taka sama, ale "prezydent robi to w bardziej umiejętny sposób".
- Prezes Kaczyński używa takiej retoryki, że zniechęca "miękki" elektorat PiS, który zyskała premier Beata Szydło obietnicami socjalnymi, m.in. 500 zł na dziecko. Zamiasta dzielić na III vs IV RP, wikłać się w spór o Trybunał Konstytucyjny i nazywać sędziów "pozycją broniącą układu", PiS powinno wrócić do osi sporu z kampanii Polski solidarnej vs liberalnej - ocenia.