Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazetFrancesca Ebel z "Washington Post" jest pierwszą zachodnią dziennikarką, która odwiedziła Kirow od wybuchu wojny w 2022 r. Ebel skorzystała z zaproszenia były rosyjskiej agentki Marii Butiny, by porozmawiać z mieszkańcami o wojnie w UkrainieSzybko okazało się, że mieszkańcy Kirowa są w większości przesiąknięci kremlowską propagandą. Ale są i tacy, którzy nie kryją rozczarowania polityką władz Kirow w obwodzie kałuskim to małe miasto w sercu zachodniej Rosji, około 900 km od Moskwy i tyleż samo od linii frontu w Ukrainie - wojny, którą na początku niewiele osób popierało. Paradoksalnie teraz, gdy lokalne cmentarze wypełniają się kolejnymi rekrutami wysyłanymi przez Władimira Putina na front, większość mieszkańców zdaje się zgadzać z kremlowskim przywódcą w kwestii konieczności dalszego przelewania krwi. Rosja. Mieszkańcy Kirowa: Nie mamy wyboru - USA i NATO nie dały nam wyboru - mówi Władimir, dowódca jednostki szturmowej, trzykrotnie ranny od czasu podpisania rok temu kontraktu z armią. Rozmawiamy pod warunkiem, że zostanie zidentyfikowany tylko z imienia, ponieważ nadal jest żołnierzem w służbie czynnej. Po walkach w Ukrainie wiosną tego roku Władimir miał w ciele 40 odłamków i został odesłany do domu na rekonwalescencję. Po wyleczeniu planuje wrócić na front. - Wracam, bo chcę, by moje dzieci były ze mnie dumne - podkreśla. - Trzeba wychowywać w patriotyzmie. W przeciwnym razie Rosja zostanie zjedzona - przekonuje. Bracia Eleny Smirnowej walczą w Ukrainie, odkąd zostali wcieleni do wojska we wrześniu 2022 r. Kobieta mówi, że jest dumna z tego, że "służą ojczyźnie", a nie siedzą na kanapie w domu. Nina Korotajewa na co dzień pracuje w centrum wolontariatu, szyjąc siatki maskujące dla armii. Twierdzi, że "współczuje" umierającym młodym mężczyznom, ale ich poświęcenie jest nieuniknione. - Nie mamy wyboru. Musimy bronić naszego państwa. Nie możemy po prostu zgodzić się na rozpad - dodaje. Rosjanie murem za Putinem? Czerwcowa wizyta w Kirowie ujawniła, że wielu Rosjan głęboko wierzy, że ich kraj toczy egzystencjalną wojnę z Zachodem, który dodatkowo dozbroił Ukrainę sprzętem wojskowym o wartości ponad 100 miliardów dolarów. Rozmówcy w rosyjskim miasteczku podkreślają, że ta broń - która służy Ukraińcom do obrony przed bezprawnym przecież najazdem - znacznie zwiększyła straty po stronie Moskwy. Rozmowy pokazały, że Kreml zdołał zmobilizować opinię publiczną do poparcia wojny, jednocześnie maskując jej pełne, przerażające konsekwencje. I chociaż niektórzy mieszkańcy Kirowa powiedzieli, że uważają wojnę za niezrozumiałą, większość, a wśród nich i ci, którzy stracili krewnych, upierają się, że walki służą wyższemu celowi. Chłopak Olgi Akisziny, 22-letni Nikita Rusakow, zginął wraz z co najmniej 20 innymi żołnierzami, gdy pocisk z wyrzutni HIMARS uderzył w ich bazę wiosną tego roku. Kobieta mówi o tym z trudem. Zamiast tego przez prawie godzinę Akiszina bez zająknięcia rozprawia o bazach NATO w Ukrainie i "eksterminacji" tamtejszych rosyjskojęzycznych mieszkańców, powtarzając propagandowe uzasadnienie Kremla dla wojny, często przypominane w państwowej telewizji. - Gdyby nie zginął, z pewnością byłoby to o wiele lepsze dla mnie i jego rodziny - powiedziała. - Ale jestem świadoma, że było to konieczne, by chronić (rosyjskojęzycznych - red.) mieszkańców - dodała. Rosja. Wyprawa do Kirowa na zaproszenie agentki Putina Dziennikarze "Washington Post" udali się do Kirowa na zaproszenie Marii Butiny. Rosjanka odsiedziała 15 miesięcy w amerykańskim więzieniu federalnym po tym, jak została skazana za działalność szpiegowską. Butina przyznała przed sądem, że próbowała zinfiltrować Krajowy Związek Strzelecki (NRA), z którym blisko współpracowała, i przekazywać informacje o politykach USA przedstawicielowi rosyjskich władz. W czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych dała się poznać jako orędowniczką dostępu do broni oraz konserwatywnych wartości. Po zwolnieniu z więzienia została deportowana do Rosji, gdzie uznano ją za bohaterkę. Obecnie reprezentuje Kirow w Dumie Państwowej, niższej izbie parlamentu. Biuro Butiny zorganizowało rozmowy z mieszkańcami Kirowa: żołnierzami na przepustkach, ich rodzinami, rannymi, wolontariuszami, personelem medycznym i kadetami policji. Butina nalegała, by jeden z jej asystentów, Konstantyn Sitszikin, uczestniczył w większości rozmów. Sitszikin czasami przerywał, mówiąc np. kadetom, by wypowiadali się "ostrożnie i patriotycznie". Poza skorzystaniem z pomocy rosyjskiej deputowanej udało nam się porozmawiać jeszcze z kilkoma osobami, osobiście lub telefonicznie. Rosja. Maria Butina "wierzy w dialog Kremla z USA" Butina wystosowała zaproszenie do Kirowa, ponieważ - jak twierdzi - nadal wierzy w dialog z Zachodem i chce, by dziennikarze z "Washington Post" mieli okazję prawdziwie zrelacjonować to, co się dzieje w Rosji. Podkreśliła jednak, że obecność Sitszikina była konieczna. - Musimy czuć, że możemy ci zaufać. Radzę budować mosty, a nie mury - ostrzegła. Zaproszenie do Kirowa umożliwiło dostęp do ośrodków poza Moskwą. Bez takiego glejtu praca poza stolicą mogłaby być niebezpieczna. Od czasu pełnoskalowej inwazji rosyjskie władze zabroniły pod groźbą kary krytyki wojny lub wojska oraz aresztowały i oskarżyły dziennikarzy o rozliczne przestępstwa, w tym szpiegostwo. Dziennikarze są również rutynowo poddawani inwigilacji. Sitszikin wspomniał jakby mimochodem o panującej w Rosji atmosferze strachu. - Musisz zrozumieć, że jesteśmy w stanie wojny, a ludzie tutaj postrzegają cię jako wroga - zwrócił uwagę. - Staram się tylko chronić ludzi, na których mi zależy - przekonywał. Rosjanka po rozmowie z dziennikarzami: Żałuję Dzień po rozmowie Akiszina wysłała niespodziewanie wiadomość tekstową, w której stwierdziła, że "żałuje naszej rozmowy". - Nie chciałabym, by pod moją historią i naszymi zdjęciami pojawił się nagłówek, który obwiniałby mój kraj i prezydenta za śmierć naszych żołnierzy - napisała, dodając, że 78 proc. Rosjan, którzy zagłosowali za reelekcją Władimira Putina w marcu, było dowodem na szerokie poparcie społeczne dla wojny. Dodajmy, że niezależni obserwatorzy stwierdzili, że rosyjskie wybory nie spełniały standardów demokratycznych, prawdziwym kontrkandydatom uniemożliwiono start, a Putin kontrolował wszystkie media. - Prawda jest taka, że Stany Zjednoczone i kraje Unii Europejskiej, które dostarczają broń do Ukrainy, ponoszą winę za śmierć naszych żołnierzy, a także cywilów w Donbasie i Biełgorodzie - podkreśliła Rosjanka. Dzień Rosji. "Anton zginął pod Awdijiwką" 12 czerwca przypada "Dzień Rosji", uważany za najważniejsze państwowe święto Federacji Rosyjskiej. Tego dnia tysiące ludzi stłoczyły się na głównym placu Kirowa. Wśród nich była Lubow. Gdy rozległy się patriotyczne pieśni, kobieta ściskała z całych sił portret swojego syna w mundurze, a łzy spływały jej po twarzy. - Płaczę każdego dnia - przyznała. Wojsko potwierdziło śmierć 39-letniego Antona wiosną br. Lubow powiedziała, że wzięła udział w państwowej uroczystości z nadzieją na oderwanie myśli od smutku. Ale tańce, widok szczęśliwych rodzin i muzyka, która czasami zagłuszała jej słowa, okazały się dla niej zbyt trudne. - Nie chcę, by wszyscy przyłączyli się do mojego smutku, ale nie mogę tego już dłużej znieść - rzuciła. Anton zginął w wyniku ostrzału z broni maszynowej w pobliżu Awdijiwki na wschodzie Ukrainy, gdzie przez wiele miesięcy toczyły się zacięte walki. Rosjanie zajęli strategiczną miejscowość w lutym br. po wycofaniu się Ukraińców. Anton zadzwonił do matki w noc poprzedzającą śmiertelny w skutkach atak i powiedział, że "ma bilet w jedną stronę" - trudną, samobójczą misję do wykonania. Kiedy Lubow odzyskała ciało syna, ostrzeżono ją, by nie otwierać trumny. Kobieta powiedziała, że nie rozumie powodów wojny, z kim ani po co walczy Rosja, ani dlaczego jej syn zgłosił się na ochotnika do wojska. Podkreśliła jednak, że jego śmierć nie poszła na marne. - Zrobił to dla nas i dla Rosji - powiedziała z lekkim uśmiechem. Dwie twarze Rosji. "Cywilizacyjny konflikt" Rozmowa z Lubow odbyła się bez wiedzy współpracowników Marii Butiny. Kontakt do kobiety zdobyliśmy dzięki lokalnym grupom rodzin żołnierzy w mediach społecznościowych. Słowa Lubow oraz wielu innych osób w Kirowie podkreśliły uderzającą dwoistość. Wielu Rosjan zmaga się ze śmiercią bliskich lub ich powrotem do domu z ciężkimi obrażeniami, niektórzy są silnie zaangażowani w wolontariat, ale wielu innych jest w dużej mierze nietkniętych przez wojnę, która zabiła tysiące ukraińskich cywilów i zniszczyła całe miasta. Spacerując po mieście, weszliśmy do cerkwi Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Przy wejściu dostrzegliśmy broszurę napisaną przez głównego biskupa Kirowa, Marka Słobodskiego. Mówi on wiernym, że atak na Ukrainę nie jest walką o terytorium, ale w obronie prawosławnych wartości chrześcijańskich. - To święty i cywilizacyjny konflikt. Nikt nie może stać z boku - napisał duchowny. Wewnątrz księża pobłogosławili ikonę, którą biuro Butiny zamówiło u artysty z Doniecka, na okupowanej przez Rosję wschodniej Ukrainie, by uhonorować żołnierzy z Kirowa. Ikona była dziwną kombinację przedstawień: cara Mikołaja II, księcia Aleksandra Newskiego i byłego szefa wspieranej przez Rosję Donieckiej Republiki Ludowej, Aleksandra Zacharczenki. Wszyscy w pobożnych pozach, a w tle hałdy górniczego Donbasu. Emerytura na działania wojenne W świątyni akurat miał miejsce koncert, zorganizowany przez lokalną grupę wolontariuszy. Ludzie śpiewali patriotyczne pieśni o zwycięstwie i miłości do ojczyzny. Trzech mężczyzn, ojców żołnierzy poległych lub nadal walczących w Ukrainie, otrzymało medale za wychowanie "bohaterów Rosji". - Każdy bojownik jest dla nas bohaterem, a dziś życzymy im jak najszybszego zwycięstwa - padły słowa ze sceny. - To dzięki nim możemy organizować takie wydarzenia - dodał mistrz ceremonii. Gdy spacerujemy po Kirowie, w oczy rzuca się jedność i poparcie dla wojny w Ukrainie. Jedna z mijanych dziewczynek - jak się okazało, jej ojciec walczy na froncie - była ubrana w koszulkę z napisem: "Jestem córką bohatera". Ale i starsi mieszkańcy nie kryją dumy z żołnierzy. Kilku seniorów przyznało się do przekazywania części emerytur na działania wojenne. Wielu z nich to dzieci żołnierzy, którzy walczyli w II wojnie światowej. Również wchodzący w dorosłe życie kadeci - w wieku od kilkunastu do 20 lat, którzy szkolą się na policjantów i pracowników służb ratunkowych - z entuzjazmem opowiadali o wolontariacie, który właśnie ukończyli w okupowanej Ukrainie. Jeden z nich powiedział: - Młodzi ludzie nie powinni pozostawać na uboczu. Zapytani o przyczyny rozpoczęcia wojny, prosili o pominięcie pytania. Rozczarowany wagnerowiec. Chce wrócić do Ukrainy Jednak są i tacy spośród młodych, którzy nie kryją rozczarowania wojną. 29-letni Denis jest byłym najemnikiem Grupy Wagnera. Wojna okaleczyła go na całe życie - amputowano mu lewą stopę. Mężczyzna brał udział w osławionym buncie wagnerowców i marszu na Moskwę pod wodzą Jewgienija Prigożyna. Denis wciąż nie ukrywa wściekłości na "skorumpowane i gnijące od środka" Ministerstwo Obrony. Denisa spotkaliśmy przypadkiem, a on zgodził się na rozmowę, by opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Rozmowie towarzyszył pokaz fajerwerków z okazji Dnia Rosji. Denis narzekał, że od początku zabrakło prawdziwego przekazu na temat wojny. Skrytykował brak zaangażowania wśród Rosjan. - Dlaczego ludzie wciąż imprezują? Dlaczego wydają pieniądze na fajerwerki i ten koncert, jak gdyby nigdy nic? Wszyscy powinni pomagać, ale większość nie czuje, że wojna ich dotyczy, a politycy wykorzystują ją do własnych celów, poprawy notowań - przekonywał. Pomimo całego krytycyzmu Denis planuje wrócić do Ukrainy, gdy tylko otrzyma protezę. - Musimy to zakończyć, w przeciwnym razie Zachód uzna nas za słabych - dodał. - Myślałem, że wojna będzie krótka, potrwa maksymalnie sześć miesięcy. Oszukali nas. Jestem rozczarowany, że każdy, kto mówi prawdę o wojnie, o rosyjskim MON, jest natychmiast więziony - powiedział ostro. "Dał z siebie wszystko" Tymczasem życie toczy się dalej. Na profilach lokalnych mediów w Kirowie każdego dnia ukazują się kolejne zawiadomienia o pogrzebach, prośby o pomoc w odnalezieniu zaginionych ojców, synów lub mężów. Na cmentarzu na przedmieściach, gdzie pochowany jest syn Lubow, znajduje się około 40 grobów poległych od lutego 2022 r., ozdobionych wieńcami i flagami. 30 świeżo wykopanych grobów czeka na kolejne ciała. Między alejkami uwagę zwróciła grupa osób, pewnie rodzina, która zebrała się obok jednej z mogił. Rozmawiali, wznieśli toast za zmarłego. - Dziękuję, Sierioża, że nas broniłeś - powiedział mężczyzna. Przedstawił się jako Michaił. - Byłeś tam tylko trzy dni, ale przynajmniej starałeś się, jak mogłeś - zakończył. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autorzy: Francesca Ebel, Anastazja Trofimowa Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji. Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji. ---