"Le Monde": Kobiety biorą wojnę w swoje ręce
47-letnia Alona Saliuk w cywilu była agentką nieruchomości. Teraz dowodzi jednostką saperów, a jej zadaniem jest złapanie Rosjan w sidła. - Po śmierci poprzedniego dowódcy nikt nie chciał wziąć tej roboty - mówi. Alona awansowała błyskawicznie i uważa, że "kobiety są twardsze od mężczyzn i mniej narzekają".
- Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet
- W Siłach Zbrojnych Ukrainy jest ponad 67 tys. kobiet. Wiele z nich pełni dowódcze stanowiska
- 47-letnia Alona Saliuk dowodzi oddziałem odpowiedzialnym za obsługę amunicji oraz projektowanie okopów i fortyfikacji
Alona Saliuk od razu sprawia wrażenie kobiety o mocnym charakterze. Silnie zbudowana, mówi zdecydowanym głosem, chodzi w charakterystyczny sposób, z rękami w kieszeniach.
Rozmawiamy w ogrodzie skromnego domu na obrzeżach Pokrowska w obwodzie donieckim. Wokół panuje spokojna atmosfera. Ciszę zakłóca jedynie gdakanie kur z sąsiedniego domu. Do tej wiejskiej idylli nie pasuje tylko wojskowy uniform Alony. Uwagę przykuwa kamizelka kuloodporna oraz kilka wypełnionych nabojami magazynków do karabinu.
Ukraina. Kobiety w armii biorą wojnę w swoje ręce
W ciągu ostatnich kilku miesięcy dom pod Pokrowskiem stał się bazą dla kilkunastu mężczyzn, którzy znajdowali się pod jej dowództwem. Przed wojną Alona, uśmiechnięta blondynka była agentką nieruchomości, teraz dowodzi jednostką saperów w 59. brygadzie.
W ukraińskiej armii saperzy są odpowiedzialni za obsługę amunicji oraz projektowanie okopów i fortyfikacji. Rola ta jest szczególnie istotna w obecnej fazie konfliktu, gdy Rosja rzuca wszystkie siły do walki o Donbas.
Gdy rozmawiamy, świeci piękne słońce. Alona podkreśla jednak, że wrażenie spokoju i bezpieczeństwa pod Pokrowskiem jest mylne. - Jesteśmy 20 kilometrów od linii frontu, ale i tak wszystko tutaj słychać - mówi.
I wskazuje na południowy wschód. - Rakiety, pociski S-300, drony... Rosjanie co tydzień wysyłają na nas nowe rodzaje broni. Wiele czasu zajmuje nam analizowanie tego wszystkiego. Ich saperzy są bardzo doświadczeni i pomysłowi, zawsze o krok przed nami. Najgorszym błędem, jaki moglibyśmy popełnić, byłoby niedocenienie ich - przyznaje ukraińska żołnierka.
Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja.
Alona nie chce mówić szczegółowo o swoich ostatnich obserwacjach, by nie ułatwiać pracy wrogowi. Ściszonym głosem opowiada, że siły ukraińskie wykorzystują do ataków nowego rodzaju drony dalekiego zasięgu - balony zrzucające z dużej wysokości bomby moździerzowe. Są trudne do wykrycia i bardzo skuteczne.
Długo rozmawiamy o wojnie i najważniejszych wyzwaniach dla Ukrainy. Rozmowa schodzi na kwestię zaminowania dużej części wschodnich regionów Ukrainy przez Rosjan. - Nasza ziemia jest zaminowana w niewyobrażalnym stopniu, ale moim głównym zadaniem nie jest rozminowywanie. Wręcz przeciwnie! Dziś musimy bronić naszej ziemi, musimy zaminować, uwięzić i zniszczyć wroga - wyjaśnia.
Na co dzień saperzy z 59. Brygady zajmują się wymyślaniem i projektowaniem coraz to nowych, skuteczniejszych i precyzyjniejszych materiałów wybuchowych, w tym min, bomb czy granatów, które są przenoszone przez drony na linie wroga lub daleko za nią.
Ukraina. Trudna służba saperów. "Musimy stawiać opór"
Rozmowa schodzi na dostawy zachodniej broni. Alona zaprzecza, by było jej w nadmiarze. Wręcz przeciwnie. Najważniejsze jest jej odpowiednie wykorzystanie. - Zdarza się, że robimy materiały wybuchowe z puszek po konserwach. Jaki mamy wybór? Musimy stawiać opór i tyle - mówi beznamiętnie.
Zadania Alony polegają także na rozplanowaniu pozycji obronnych, okopów i schronów oraz rozmieszczeniu stanowisk strzeleckich dla każdego z rodzajów broni: ciężkiego karabinu maszynowego, granatnika itp. Jej saperzy maja za zadanie sprawdzić każdą pozycję, by upewnić się, że jest gotowa. Udzielają niezbędnych wskazówek.
- Podczas obrony Awdijiwki najtrudniejszą rzeczą dla nas była zmiana otoczenia walki z wiejskiego na miejskie. Moim ludziom trudno było psychicznie i fizycznie przystosować się do piwnic. Do każdego rodzaju terenu trzeba się przygotować, przemyśleć wszystko - wskazuje.
Godłem jednostki, w której służy Alona, jest Monka. Nazwa pochodzi od rosyjskiej miny przeciwpiechotnej Mon-50, ale odnosi się także do Motanki, ukraińskiej ludowej szmacianej lalki o magicznych właściwościach ochronnych. Monka to także wojskowy pseudonim Alony. Herb jednostki saperów przedstawia tajemniczą postać bez twarzy, ubraną w czerwoną wstążkę i tradycyjny strój ludowy, trzymającą w rękach minę typu Mon-50.
Alona nie ma wykształcenia wojskowego, ale w cywilu miała już styczność z bronią. Jej zmarły w 2015 r. mąż był żołnierzem, brat jest saperem, a syn od 10 lat służy w wojsku jako snajper. Od 2014 r. Alona jest częścią ruchu wolontariuszy, którzy dobrowolnie pomagają armii. Nasza rozmówczyni pochodzi z południa Ukrainy (obwody mikołajowski i chersoński). Jej rodzina doświadczyła okupacji rosyjskiej wraz z początkiem wojny, a kilku krewnych zostało zabitych.
- Naprawdę trudno mi pogodzić się ze stratami, zabitymi i rannymi. W głębi duszy bardzo się martwię. W ciągu roku i dwóch miesięcy, które spędziłam w jednostce saperów, widziałam wielu ludzi, którzy stracili życie. Tych, którzy przetrwali, można policzyć na palcach jednej ręki. To trudne, ale nie mogę się poddawać, by zmotywować nowych rekrutów. Moja słabość lub łzy podkopałyby morale pozostałych - mówi. Alona przyznaje, że pół roku temu została babcią.
"Mężczyźni częściej się załamują"
Ale nie wszystkich stać na podobna postawę. Saliuk opowiada, jak mężczyźni na froncie załamują się z powodu strachu, zmęczenia czy problemów rodzinnych.
- Niektórzy podejrzewają, że ich żona rozpoczyna nowe życie za granicą. Zaczynają wątpić w siebie, zadręczając się pytaniami o prawdziwą lub domniemaną niewierność. Muszę wcielić się w rolę psychologa i pomóc im przezwyciężyć udręki. Pozytywnym aspektem jest to, że cała ta sytuacja, zwierzenia, zbliżają nas do siebie. Jesteśmy jak rodzina - śmieje się Monka.
Alona podkreśla, że jest przeciwna przymusowej mobilizacji właśnie ze względu na psychologiczną kruchość, którą obserwuje u wielu mężczyzn. - Część z nich bierze środki uspokajające, by przezwyciężyć panikę. Muszę się nimi opiekować, uspokajać ich, a do tego szkolić, co pochłania dużo mojej energii i odciąga mnie od podstawowych zadań - wskazuje. Jej zdaniem lider nie powinien pokazywać swoich wątpliwości i słabości, by dawać dobry przykład.
Wojenne doświadczenia doprowadziły ukraińską żołnierkę do stwierdzenia, że "kobiety są twardsze od mężczyzn i mniej narzekają". Kiedy poprzedni dowódca jednostki saperów o imieniu Leonid zginął we wrześniu 2023 r., nikt nie chciał przejąć jego obowiązków. W ten sposób Alona awansowała w armii.
- Mój charakter i doświadczenie jako bizneswoman pozwoliły mi dowodzić ludźmi - wyjaśnia. Bez wątpienia pomogła także jej siła fizyczna. - W ciągu jednej nocy przenoszę 100 min przeciwpancernych w wersji TM. Każda waży ponad 10 kilogramów. W tym samym czasie nasz kierowca błaga o litość. Ale go uciszam - dodaje nie bez śmiechu.
Ukraina. Coraz więcej kobiet w armii
Według danych Ministerstwa Obrony w ukraińskiej armii służy ponad 7 tys. kobiet oficerów, prawie 12 tys. kobiet podoficerów, 23 tys. kobiet w stopniu szeregowca i 1,3 tys. kadetek. Około 4 tys. kobiet bierze obecnie aktywny udział w walkach.
W pewnym momencie Monka sygnalizuje koniec wywiadu. Ma kolejne zadanie do wykonania. Przed nią ładunek do zabrania na front. - Ostatniej nocy poszłam spać o 3. Musiałam towarzyszyć kilku żołnierzom. Dzisiaj znowu to samo! Jeśli uda mi się w nocy przespać cztery godziny, uznam, że jestem szczęściarą - podkreśla. Wszelkie akcje saperów spod Pokrowska odbywają się w nocy ze względów bezpieczeństwa, by uniknąć wścibskich oczu operatorów rosyjskch dronów zwiadowczych.
Na koniec próbuje drążyć jeszcze temat relacji między płciami w armii. Alona zapewnia, że nigdy nie spotkała się z seksistowskimi uwagami.
- W wojsku nie ma czegoś takiego jak mężczyzna czy kobieta, jesteśmy przede wszystkim żołnierzami - mówi. Ale po chwili zmienia zdanie i teatralnie gestykulując, powiedziała oburzona, że nie może pojąć, dlaczego zdarza jej się słyszeć komentarze na temat jej zadbanych, fioletowych tipsów.
- Paznokcie zniszczyłam przez ciągłe obsługiwanie broni. Tipsy są znacznie mocniejsze - śmieje się. - Tak naprawdę są tylko ozdobą. Najważniejsze jest to, że jeśli zginę, to pięknie! - kończy i biegnie na kolejną misję.
---
---
Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Emmanuel Grynszpan
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
---