"Czerwone linie" NATO. Media: Wówczas Sojusz wkroczy do wojny
Nie milkną echa kolejnych wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona, dotyczących bezpośredniego zaangażowania wojsk NATO w wojnę na Ukrainie. Według dziennikarzy włoskiego "La Repubblica" w Sojuszu istnieją dwie "czerwone linie", których przekroczenie spowoduje interwencję militarną.
Publikacja włoskiego dziennika pojawiła się kilka dni po deklaracji złożonej przez Emmanuela Macrona dotyczącej zaangażowania krajów NATO w konflikt w Ukrainie.
W rozmowie z "The Economist" prezydent Francji podkreślił, że podstawowym celem Europejczyków powinno zablokowanie zwycięstwa Rosji w wojnie z Ukrainą.
Ukraina a NATO. Emmanuel Macron wzywa
- Dlatego chciałem ogłosić ten strategiczny sygnał alarmowy zarówno dla moich kolegów, jak i dla naszych krajów. Francja to kraj, który przeprowadzał interwencje zbrojne. Wysłaliśmy do Sahelu kilka tysięcy żołnierzy (...). Jeśli Rosjanie przedostaliby się przez linię frontu, gdyby zaistniała prośba Ukrainy, której dzisiaj nie ma, zasadne powinno być zadanie sobie pytania (o wysłanie wojsk na Ukrainę - red.). Dlatego uważam, że wykluczanie jej a priori oznacza niewyciąganie wniosków z ostatnich dwóch lat - stwierdził.
Słowa prezydenta Francji skomentował między innymi szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. Polityk podkreślił, że jego zdaniem dyskusja na ten temat jest potrzebna między innymi po to, by pokazać Rosji ewentualną stanowczość działań Zachodu.
- Nie będziemy odsłaniać naszych kart. Pozwólmy prezydentowi Putinowi zastanawiać się, co zrobimy - stwierdził minister Sikorski.
Ukraina. "La Repubblica" o "czerwonych liniach" NATO
Choć autorzy artykułu w "La Repubblica" jasno podkreślają, że według informacji uzyskanych od informatorów nie ma obecnie żadnych planów operacyjnych, zakładających wysłanie wojsk na front w Ukrainie, to należy mieć na uwadze dwa przypadki tzw. "czerwone linie", które mogą do tego doprowadzić.
Pierwsza z nich to bezpośrednie zaangażowanie się kolejnych krajów w konflikt. Wskazano w tym przypadku na Białoruś, której terytorium było użytkowane przez wojska rosyjskie m.in. do prowadzenia ostrzałów rakietowych. Na ten moment jednak armia białoruska nie bierze udziału w walkach.
Drugim możliwym scenariuszem są prowokacje militarne prowadzone przez Rosję przeciwko krajom bałtyckim, w tym Polsce lub bezpośredni atak na Mołdawię.
Zdaniem ekspertów, w przypadku ataku rosyjskich wojsk na Odessę, może dojść do próby kontynuacji działań w kierunku w Mołdawii. Dla Kremla może być to "uderzenie mające na celu sprawdzenie reakcji Zachodu", a wówczas państwa Sojuszu mogłyby zdecydować się na odpowiedź w postaci wsparcia Sił Zbrojnych Ukrainy poprzez wysłanie tam zachodnich jednostek.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!