"The Washington Post": Ukraińcy znaleźli sposób na załatanie dziur na froncie
- Mogę odkupić swoje winy - mówi 24-letni więzień. Ukraina rekrutuje osadzonych do walk z Rosjanami. - Chcą bronić kraju i odwrócić bieg wydarzeń - przekonuje minister sprawiedliwości Denys Maluska. Chętnych do zmiany więziennego drelicha na mundur nie brakuje, ale nie wszyscy są zadowolenie. - Będą uciekać jak Forrest Gump - ostrzega anonimowo jeden z wojskowych.
- Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet
- Ukraińscy skazańcy idą walczyć za ojczyznę
- "The Washington Post" otrzymał zgodę na rozmowę z kilkoma więźniami
- Przekonują, że chcą odkupić winy. Część z nich szuka prywatnej zemsty na Rosji
Ukraina zmaga się z krytycznym niedoborem żołnierzy na linii frontu. By wypełnić lukę, przyjęto nową ustawę o poborowych, która zezwala osobom skazanym na służbę w Siłach Zbrojnych Ukrainy. W ten sposób Kijów korzysta z cynicznej taktyki Rosji - wypuszczenia przestępców, którzy deklarują walkę za ojczyznę.
Ukraina. Skazańcy idą na wojnę z Rosją. "Mogę odkupić winy"
Od wejścia w życie miesiąc temu nowego prawa poborowego z tej możliwości skorzystało 2750 osób. Po złożeniu stosownych wniosków zostali zwolnieni do armii.
Lista obejmuje m.in. skazanych za handel narkotykami, drobne kradzieże (telefony), napady z bronią w ręku i zabójstwa. Teraz - szukając zemsty na Rosji lub w pogoni za osobistym odkupieniem i wolnością - mogą zamienić więzienne drelichy na mundury ukraińskiej armii i wyruszają na linię frontu.
W tej grupie być może już wkrótce będzie 24-letni Senja Szczerbyna. Mężczyzna odsiaduje wyrok sześciu lat więzienia za handel narkotykami i czeka na rozmowę z wojskowymi. Ma nadzieję na jak najszybszy przydział do armii.
- Mogę odkupić swoje winy - mówi. Dodaje, że "będzie bardziej przydatny dla społeczeństwa, niż gdyby po prostu odsiadywał wyrok".
Wstąpienie do armii rozważa także inny z więźniów. Serhij Litwinienko odsiedział 11 z 14-lat wyroku za napaść ze skutkiem śmiertelnym. - Nie jestem pewien, czy naprawdę będą nas traktować jak normalnych żołnierzy - nie ukrywa. - Nie wiemy, czy nie potraktują nas jak mięso armatnie - dodaje.
Ukraina naśladuje Rosję. 4 tys. chętnych
Nabór przestępców - powszechna praktyka w Rosji, gdzie dziesiątki tysięcy zostało uwolnionych, by walczyć z Ukrainie - jest oznaką usilnych starań Kijowa o uzupełnienie braków w armii. Jednostki liniowe są wyczerpane po ponad dwóch latach praktycznie nieprzerwanych walk.
Chociaż parlament zatwierdził kilka miesięcy temu ustawę mobilizacyjną, przepisy nie przyczyniły się jeszcze do wyraźnego zwiększenia nowych poborowych. W międzyczasie Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy stara się znaleźć zdolnych do walki, gdzie tylko może, przenosząc niektórych ze stanowisk na tyłach bezpośrednio na front.
Zgodnie z nowym prawem skazani będą służyć tylko w jednostkach szturmowych, składających się wyłącznie z byłych więźniów, co w praktyce może oznaczać walkę na pierwszej linii frontu. Nie będą mieli możliwości opuszczania jednostek bez zgody dowódców.
Minister sprawiedliwości Ukrainy Denys Maluska spodziewa się co najmniej 4 tys. skazanych, którzy zgłoszą się na ochotnika podczas pierwszego etapu rekrutacji.
- Motywacja naszych więźniów jest silniejsza niż zwykłych żołnierzy. Ale ich zwolnienie to tylko część motywacji. Oni chcą bronić swojego kraju i odwrócić bieg wydarzeń - powiedział minister w wywiadzie udzielonym w jednym z więzień, z którego uwolniono już prawie 100 osób.
Ukraina. Dmytro szuka zemsty na Rosji. "To mnie motywuje"
28-letni Dmytro został skazany na cztery i pół roku więzienia za kradzież telefonu w 2021 r. Na wolności została żona oraz dwoje dzieci w wieku dwóch i siedmiu lat. W trakcie pobytu za kratami doszło do tragedii. Rodzina zginęła w nalocie na ich wspólny dom w Izium w kwietniu 2022 r.
Wspomnienie to jest nadal tak bolesne, że mężczyzna nie mógł zmusić się do wypowiedzenia imion członków rodziny.
- Motywuje mnie pomszczenie ich śmierci w walce - mówi Dmytro. - Federacja Rosyjska jest za to odpowiedzialna - dodaje. Mężczyzna został zwolniony z więzienia kilka tygodni temu i obecnie szkoli się w bazie wojskowej, gdzie nauczył się już obsługi karabinu.
35-letni Edward został skazany w 2019 r. na siedem lat i siedem miesięcy za napaść z bronią w ręku. Mężczyzna wspomina, że już jako młody chłopak marzył o wstąpieniu do wojska. Na przeszkodzie stanęła... bieda. Szybko zszedł na przestępczą drogę.
Edward mówi, że od czasu inwazji Rosji w 2022 r. miał nadzieję, że prawo zmieni się, by umożliwić takim jak on walkę. Był pierwszy w kolejce, gdy przyjęto stosowną ustawę, a teraz jest w trakcie szkolenia.
W rodzinnym mieście Edward jest znany wyłącznie ze swojej działalności w półświatku. Jak przyznaje, chce pokazać innym - i sobie - że "wciąż pozostało w nim trochę człowieczeństwa".
Ukraina. Zasady mobilizacji. Armia stawia warunki
Zgodnie z obowiązującymi przepisami mężczyźni i kobiety mogą zgłosić się do walki na ochotnika już w wieku 18 lat, ale tylko 25-latkowie i starsi mogą zostać wcieleni do wojska.
Prezydent Wołodymyr Zełenski oparł się naciskom większego obniżenia wieku poborowego. Jeszcze wiosną tego roku mobilizacja mogła dotyczyć co najwyżej 27-latków. Zełenski uległ presji społecznej, by chronić najmłodszych Ukraińców przed wojną.
Wojskowi szukają różnych sposobów na uzupełnienie szeregów. Przez wiele tygodni głośno było o łapankach na ulicach miast. Nie brak także relacji o próbach przekupstwa za zgłoszenie się do armii na ochotnika. Pomysł z więźniami to kolejna odsłona wysiłków.
Jednak nie wszyscy mogą liczyć na uwolnienie w zamian za służbę wojskową. Przepisy nie dotyczą skazanych za najcięższe przestępstwa.
Każdy więzień zgłaszający się do walki musi być sprawny fizycznie, przejść przez testy psychologiczne i mieć nie więcej niż 57 lat, co pozwoli na służbę przez co najmniej trzy lata, do osiągnięcia granicznego wieku - 60 lat.
Skazańcy idą na wojnę. "Sprawa polityczna"
Ukraińscy urzędnicy twierdzą, że akcja poboru w zakładach karnych jest zgodna z konstytucją. A do tego jest etyczna i praktyczna w czasie wojny, gdy tysiące mężczyzn zdolnych do walki siedzi za kratkami, zamiast być na froncie.
W przeciwieństwie do Rosji, gdzie pobór przestępców zapoczątkowała najemnicza Grupa Wagnera, ukraińscy skazańcy będą rekrutowani tylko do oficjalnego wojska i otrzymają takie same świadczenia jak zwykli żołnierze.
I jak się okazuje, część dowódców chętnie powita nowych rekrutów z otwartymi ramionami. - Istnieje silna konkurencja między dowódcami, by skazańcy trafili do konkretnych jednostek - przyznał Maluska. - Brakuje ludzi, więc trudno się temu dziwić - dodał.
Ale nie wszyscy są zachwyceni.
- Nikt nie ma do tego procesu pełnego zaufania, ale nie mamy wyboru - powiedział anonimowo jeden z wojskowych. Obawia się, że więźniowie sprowokują zamieszanie na linii frontu lub opuszczą zajmowane pozycje. - Będą uciekać jak Forrest Gump - powiedział.
Wojskowy wolałby obniżenie wieku poborowego do 18 lat i rekrutowanie młodszych i sprawniejszych zamiast skazańców. Jednak zdaniem naszego rozmówcy nie ma co liczyć, by Wołodymyr Zełenski zmienił zasady w najbliższym czasie. Powodem mają być obawy o utratę poparcia, gdyby młodzi zostali zmuszeni do pójścia na front.
- Obserwowanie śmierci młodych ludzi przez społeczeństwo staje się sprawą polityczną - zwraca uwagę.
Więzień czy cywil? "Zasady te same"
Ołeh Petrenko prowadzi pobór w więzieniach do 3. Samodzielnej Brygady Szturmowej. Jak zapewnia, w przypadku skazańców będzie kierował się "dokładnie tymi samymi zasadami", co w przypadku cywilów.
Petrenko podkreśla, że to od ukraińskich żołnierzy zależy równe traktowanie nowych poborowych, w przeciwnym razie niepochlebne wieści trafią do więzień, a w efekcie straci Ukraina. - Musimy pokazać, że nie jesteśmy tacy sami jak Rosja - przekonuje.
Z zakładu karnego, którym zarządza 42-letni Ołeksandr, już 98 osadzonych trafi wkrótce na front. Mężczyzna zapewnia, że jego personel poinformował wszystkich więźniów przed rozmowami z wojskowymi o szczegółach całego procesu. Ci, którzy chcieli walczyć za ojczyznę, przeszli badania lekarskie i testy psychologiczne.
Po wstępnej selekcji stosowne dokumenty trafiły do sądów i doszło do zwolnienia osadzonych. Na odchodnym Ołeksandr pożegnał się ze wszystkimi. - Powiedziałem im, by dbali o siebie, i wrócili żywi, jako zwycięzcy - dodał.
Mimo tego część więźniów obawiała się, że proces przyjęcia do armii będzie niejasny. Inni nie ukrywali rozczarowania z powodu oblania testów i pozostania w zakładach.
Jednym z nich jest Serhij Iwaniczenko, skazany za wykorzystywanie nieletnich w internecie. Mężczyzna chce walczyć, ale ma zakaz ze względu na swoje przestępstwa. - Jesteśmy mężczyznami. Powinniśmy się wstydzić samych siebie, jeśli to kobiety muszą teraz walczyć - dodał.
28-letni Walentin Sołowjow nie ukrywa, że boi się iść na wojnę z innymi skazańcami. Wrócił do domu z frontu na wschodzie Ukrainy w 2015 r. głęboko straumatyzowany, a później zabił człowieka. Teraz odsiaduje wyrok za morderstwo.
Sołowjow obawia się, że jeśli pójdzie walczyć, utknie w jednostce z więźniami, którzy są chorzy psychicznie. - Nie wierzę, że będę wśród normalnych ludzi. Żyłem z więźniami przez długi czas - podkreśla.
---
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
---
Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autorzy: Siobhán O'Grady, Serhiy Morgunov, Serhii Korolchuk, Anastacia Galouchka
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji.
Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji.
---