Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski, konserwatywny "The Spectator", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1828 roku, co czyni go najstarszym tygodnikiem na świecie. Prezydent USA w tym miesiącu przylatuje do Polski. Nie do Niemiec ani do Francji, ani nawet do Wielkiej Brytanii. W tym geście jest wielka symbolika, która wykracza poza okazanie przez Waszyngton zwykłego gestu solidarności z państwami frontowymi w rosyjskiej wojnie z Ukrainą. Wizyta (Joe Bidena - red.) symbolizuje trend, w którym geopolityczny środek ciężkości przesuwa się na wschód. John Keiger: Geopolityczny środek ciężkości przesuwa się na wschód Kiedyś środek ciężkości Europy znajdował się na Zachód od Łaby. Podkreślały to realia zimnej wojny, potęga gospodarcza, militarna przewaga Europy Zachodniej wzmocniona obecnością Stanów Zjednoczonych oraz zachodnia koncentracja na integracji europejskiej. Sytuacja ta utrzymała się we wczesnym okresie postzimnowojennym, kiedy państwa Europy Środkowej i Wschodniej starały się dołączyć do wspólnot europejskich. Asymetria została wzmocniona kulturowo, gdy coraz bardziej hegemoniczna, kierowana przez Zachód Unia Europejska rozprzestrzeniała swoje integracyjne i postępowe wartości w Europie Środkowej i Wschodniej, nie zwracając uwagi na narodowe tradycje, kultury i, co ważniejsze, życzenia miejscowej ludności. W rezultacie w ostatnich latach doszło do konfliktu pomiędzy kulturowym i politycznym sojuszem państw wyszehradzkich (Polska, Czechy, Węgry, Słowacja) a zachodnimi państwami członkowskimi, które chcą utrzymać kierunek postnacjonalizmu. Polska liderem Europy Wschodniej Polska stała się rzecznikiem państw Grupy Wyszehradzkiej. Ma piątą co do wielkości populację w UE (38 mln), szóstą co do wielkości gospodarkę i dynamiczną, pronatowską, proamerykańską politykę obronną i zagraniczną. Kontrastuje to z nieustannym i bezowocnym francuskim myśleniem życzeniowym o wspólnej europejskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa oraz pragnieniem utworzenia europejskiej armii. Polska coraz bardziej stanowi przeciwwagę dla zachodniej dominacji w UE. Rosyjska inwazja na Ukrainę i zdecydowane wsparcie Polski dla władz w Kijowie kontrastują z ambiwalencją (prezydenta Francji Emmanuela - red.) Macrona oraz skłonnością do uników (niemieckiego kanclerza Olafa - red.) Scholza. "Porwany Zachód" Milana Kundery Już dawno powinna nastąpić korekta. W zimnowojennej Europie w 1983 r. czeski pisarz Milan Kundera opublikował esej pt. "Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej". Pisząc o Węgrzech, Czechosłowacji i Polsce jako wschodniej granicy Europy, Kundera nazwał te kraje "porwanym Zachodem", podporządkowanym opresyjnemu, "antyzachodniemu" imperium. Jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego Kundera ubolewał, że Europa nie postrzega już swojej jedności przez pryzmat jedności kulturowej, "sfery najwyższych wartości", zrywając tym samym z oświeceniowymi prawidłami. Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata". Dla Kundery tylko Europa Środkowa walczyła o obronę "przeszłości kulturowej Europy, tradycji epoki nowoczesnej", podczas gdy Europa Zachodnia zbłądziła, zepchnięta na margines przez technologię, rynek, media i brak wartości zdolnych zjednoczyć Stary Kontynent. Pisarz ubolewał nad tendencją zachodnioeuropejskich elit do postrzegania "kultury i narodu jako dwóch nieprzystających do siebie pojęć". Polska w awangardzie NATO Po wyjściu spod sowieckiej okupacji państwa Europy Środkowo-Wschodniej zachowały podejrzliwość wobec geostrategicznych zamiarów Rosji, a Polska i Słowacja zwiększyły wydatki na obronę do poziomu przekraczającego wymóg 2 proc. wydatków postulowany przez NATO. Z kolei kraje Zachodu spieszyły się, by zebrać dywidendę z postzimnowojennego pokoju, tnąc wydatki na obronę, dostosowując się do Rosji, skupiając na głębszej integracji i promując postępowe polityki, które prawdopodobnie zaostrzyły wewnętrzne podziały i odwróciły uwagę od geopolitycznych realiów. Wojna Rosji z Ukrainą obnażyła bezsilność zachodnioeuropejskiego establishmentu. Europa międzywojenna. Powtórka z historii? Determinacja Europy Wschodniej wobec dyktatorskich potęg kontynentalnych nie jest niczym nowym. Po I wojnie światowej i zawarciu traktatu wersalskiego wiele państw pragnęło zapomnieć o sporach i przywrócić Niemcy do gry. Wielka Brytania przewodziła tej grupie. Londyn przymknął oko na oszustwa weimarskich Niemiec związane z traktatem wersalskim, a zwłaszcza na ich potajemne zbrojenia. Francja zachowała "realistyczny" pogląd na stosunki międzynarodowe międzywojennej Europy. "Ten traktat nie jest pokojem. To zawieszenie broni na 20 lat" - mawiał były naczelny dowódca aliantów marszałek Ferdinand Foch. Opuszczony przez izolacjonistyczne Stany Zjednoczone i odmowę Wielkiej Brytanii zaangażowania się w sojusz na kontynencie, Paryż zwrócił się do jedynych państw, które łączyły obawy przed odradzającym się niemieckim nacjonalizmem: do Europy Wschodniej. Na początku lat 20. Francja zawarła sojusze wojskowe z Polską, Czechosłowacją i Rumunią w nadziei na powstrzymanie zarówno niemieckiego rewizjonizmu granic w Europie, jak i ewentualnego odzyskania przez Berlin utraconej potęgi. Czas na przestawienie kursu w UE? Wizyta prezydenta Bidena w Polsce w pierwszą rocznicę rosyjskiej inwazji i jego spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą i innymi wschodnioeuropejskimi sojusznikami jest postrzegana w tych krajach jako uznanie ich szczerego wsparcia dla Ukrainy. Ale co ważniejsze, jest to odbierane jako korekta nadmiernej dominacji zachodnich państw członkowskich w polityce UE. Komisja Europejska poczuła się zobowiązana do złagodzenia presji na Warszawę za odmowę podporządkowania się dyktatowi kulturowemu Brukseli. Polska jest postrzegana jako zbyt kluczowa dla bezpieczeństwa europejskiego. Czy mamy do czynienia z przestawieniem kursu w polityce UE? Czy zawstydzone zachodnie kraje członkowskie będą teraz musiały zaakceptować bardziej zrównoważone partnerstwo z krajami Europy Wschodniej, zamiast postrzegać je jedynie jako zacofane i wymagające lekcji? Czasy, gdy urzędujący prezydent Francji mógł jak Jacques Chirac powiedzieć państwom Europy Wschodniej, że dobrze by było, gdyby siedziały cicho, już dawno minęły. Tekst przetłumaczony z "The Spectator". Autor: John Keiger Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji