Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet"Le Monde" zwraca uwagę, że w Afryce następuje gwałtowne odwrócenie sojuszy, a Zachód traci wpływy na rzecz RosjiNajnowszy dowód? Amerykanie muszą opuścić placówkę w Agadez w Nigrze, gdzie oprócz wojskowych znajduje się baza dronów za 100 mln dolarów Strategia wdrażana od czasu administracji prezydenta Baracka Obamy, polegająca na zmniejszaniu amerykańskiej obecności wojskowej w strefach konfliktu, nieuchronnie wypełnia się w krajach Sahelu. Stany Zjednoczone zgodziły się wycofać ponad tysiąc swoich żołnierzy z Nigru. Stało się to po ulicznych demonstracjach i naciskach ze strony rządzącej krajem junty - przekazało 19 kwietnia anonimowe źródło zaznajomione ze sprawą. Afryka. Amerykanie ulegli naciskom Nigru. Wycofają żołnierzy W lipcu 2023 r. w Nigrze przeprowadzono wojskowy zamach stanu, w wyniku którego odsunięto od władzy prezydenta Mohameda Bazouma. Junta, na czele której stanął generał Abdourahamane Tchiani, w grudniu 2023 r. pozbyła się już wojsk francuskich. Decyzja USA potwierdza utratę strategicznego przyczółka do prowadzenia operacji wywiadowczych przeciwko grupom zbrojnym w Libii i całym regionie Sahelu. Dzieje się to w czasie, gdy Rosja zwiększa wpływy w Nigrze oraz innych krajach regionu. Do porozumienia doszło pomiędzy zastępcą sekretarza stanu USA Kurtem Campbellem a premierem junty Ali Mahamanem Lamine Zeine, który odwiedził Stany Zjednoczone, by spotkać się z urzędnikami Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego w celu uzyskania wznowienia pomocy finansowej, zawieszonej od czasu puczu. W najbliższych dniach delegacja USA uda się do stolicy Nigru, Niamey, by zorganizować i przeprowadzić uporządkowane wycofanie wojsk. Do wycofania się USA z Nigru dojdzie w cztery miesiące po przymusowym opuszczeniu tego kraju przez francuskich żołnierzy. Krok ten potwierdza porażkę dyplomatycznej strategii Waszyngtonu. Od czasu puczu w Nigrze Stany Zjednoczone próbowały wynegocjować stałą obecność z reżimem generała Tchianiego, który, podobnie jak jego odpowiednicy w Mali i Burkina Faso, został skuszony ofertą współpracy przez Moskwę. Partnerstwo z Rosją i Iranem Starania USA okazały się daremne. 16 marca rząd Nigru wypowiedział ze skutkiem natychmiastowym umowę zezwalającą wojskowym i cywilom z Departamentu Stanu USA pobyt w Nigrze. Tym samym zerwano porozumienie z 2012 r., regulujące amerykańską obecność w tym kraju. Stany Zjednoczone próbowały uzależnić wznowienie współpracy w zakresie bezpieczeństwa, zawieszonej w następstwie zamachu stanu, od uzyskania od junty gwarancji dotyczących warunków partnerstwa podpisanego niedawno z Rosją i Iranem, innym krajem, którego wpływy stale rosną w Nigrze od czasu ubiegłorocznego przewrotu. Tymczasem 10 kwietnia w Niamey wylądowało około stu instruktorów z Africa Corps, nowej siły, która ma realizować rosyjskie interesy na kontynencie. Oficjalnie mieli za zadanie przeszkolić armię, zwłaszcza w zakresie korzystania z systemu obrony przeciwlotniczej dostarczonego przez Moskwę. Trzy miesiące wcześniej premier Nigru poleciał do Teheranu, by nakreślić zarysy bliższej współpracy z Iranem w sprawie wydobycia uranu. Zbliżenie Niamey z Teheranem stanowi wyraźny powód do niepokoju dla państw Zachodu, na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Podczas niedawnych spotkań zorganizowanych w Nowym Jorku Kurt Campbell ostrzegł premiera Nigru, że "Stany Zjednoczone nie zgadzają się, by kraj zacieśnił relacje z Rosją w sprawie bezpieczeństwa, a z Iranem w sprawie ewentualnego porozumienia dotyczącego rezerw uranu". Jednak według państwowej telewizji Zeine odpowiedział na to ostrzeżenie "w sposób jasny i zdecydowany". Powołując się na suwerenne prawo Nigru, zażądał opuszczenia kraju "przez wszystkie obce siły, w tym amerykańskie". Odwrócenie przymierzy w kluczowym regionie. Rosja triumfuje Scenariusz wyrzucenia armii Stanów Zjednoczonych z Nigru jest bardzo podobny do wydalenia francuskiego wojska z kraju pod koniec 2023 r. Wypowiedzenie umów obronnych podpisanych z Paryżem, demonstracje przeciwko francuskiej obecności, a następnie nieuniknione i wymuszone wycofanie się z kraju, który dla Paryża miał stać się bezpieczną przystanią po konieczności opuszczenia Mali i Burkina Faso. W kontekście gwałtownego odwracania sojuszy w mijających dniach pojawiły się dodatkowo obawy o trwałość współpracy z Czadem, ostatnim sojusznikiem Zachodu w krajach Sahelu. 18 kwietnia wyciekł list od szefa sztabu czadyjskich sił powietrznych do amerykańskiego attache obrony, w którym zagrożono zerwaniem umowy o statusie sił zbrojnych (SOFA). Umowa reguluje zasady i okoliczności, w jakich amerykańskie wojsko może działać w tym kraju. I chociaż Czad nie zażądał wprost opuszczenia przez wojska amerykańskie swego terytorium, nakazano im opuszczenie francuskiej bazy w Ndżamenie, która jest ważnym ośrodkiem dla amerykańskich sił specjalnych w regionie. W piśmie skrytykowano Waszyngton za niedostarczenie "dokumentów dwustronnego porozumienia, uzasadniających obecność" żołnierzy w tym miejscu. Oficjalnie brakuje informacji, co mogło stać za wysłaniem pisma. Jednak źródła wojskowe i dyplomatyczne sugerują, że punktem zapalnym mogą być amerykańskie ćwiczenia lotnicze, realizowane z bazy w Ndżamenie, o których Waszyngton miał nie poinformować władz kraju. Czy list jest wstępem do zakwestionowania obecności około setki żołnierzy sił specjalnych USA w Czadzie, i to w środku kampanii wyborczej za Oceanem? - Nie wypędzamy Amerykanów. List jest po prostu prośbą o wyjaśnienie incydentu - przekazał Abderaman Koulamallah, uważany za umiarkowanego rzecznik rządu Czadu. Sahel. O co gra Czad? Pracownik Departamentu Stanu potwierdził "Le Monde", że Ndżamena "nie poprosiła sił amerykańskich o opuszczenie kraju" i że "Stany Zjednoczone i Czad zgodziły się omówić swoją współpracę wojskową po zakończeniu wyborów w USA". Faktem jest, że w kontekście odwrócenia przymierzy w Sahelu, i towarzyszącego mu niemal natychmiastowego pojawiania się rosyjskich sił paramilitarnych, list władz Czadu szybko wywołał pytania o zmianę kursu przez władzę w Ndżamenie na Kreml. Pod koniec stycznia tymczasowy prezydent Mahamat Idriss Déby Itno udał się do Rosji na spotkanie z Władimirem Putinem. Zapowiedział chęć zacieśnienia współpracy między oboma krajami. Na razie jednak większość obserwatorów uważa, że czadyjski reżim stara się przede wszystkim podbić stawkę w relacjach z tradycyjnymi partnerami, by czerpać większe korzyści ze swojej pozycji geostrategicznej. Bo kuszone przez Rosję Niger i Czad są również zarzucane propozycjami przez inne kraje, które chcą rozszerzyć swoje wpływy w Sahelu. To przede wszystkim Włochy, Zjednoczone Emiraty Arabskie, ale i Węgry. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Morgane Le Cam, Carol Valade Tekst w oryginale dostępny na stronie "Le Monde" Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---