Polska kończy się w Piaskach, albo jak kto woli w Nowej Karczmie, bo sąsiadująca z Rosją część Krynicy Morskiej nosi dwie nazwy. To również ostatnia osada na terenie Unii Europejskiej przed granicą z Federacją Rosyjską. Nasz kraj od Rosji rozdziela wijąca się zygzakiem metalowa siatka, przecinająca puste w piątek wybrzeże Mierzei Wiślanej i krótka strefa przygraniczna za nią. Przed nieroztropnym opuszczeniem Rzeczypospolitej, a jednocześnie wkroczeniem na teren, gdzie rządzi już Władimir Putin, ostrzega również znak STOP i tablica z ostateczną przestrogą dla turystów. Rządzący przekonują: Przekop to umocnienie suwerenności Polski Gdybyśmy obok siatki zbudowali wieżę, to z tarasu widokowego na jej szczycie po jednej stronie ujrzelibyśmy morze, a z drugiej gęsty las i taflę Zalewu Wiślanego, czyli bałtyckiej zatoki. Na ten drugi akwen dotychczas nie dało się wpłynąć bez pozwolenia Rosjan, bo Cieśnina Piławska - łącząca zalew z morzem - leży już na jej terytorium. Wokół podziału Mierzei Wiślanej między Polskę i Rosję toczy się więc wielka polityka. Kilka lat temu Prawo i Sprawiedliwość postanowiło, że charakterystyczną kosę na mapie trzeba przekopać, by uniezależnić się od niebezpiecznego sąsiada. - Przekop Mierzei Wiślanej to inwestycja dotycząca naszej integralności terytorialnej, naszej godności narodowej - przekonywał w czerwcu prezes PiS Jarosław Kaczyński, a transmisję wystąpienia oglądano zapewne w Krakowie, Inowrocławiu czy Suwałkach. - Przekop umacnia naszą suwerenność, to nasza duma, strategiczna inwestycja. To również pogłębienie toru na rzece Elbląg, cały system osłon, który pozwoli wykorzystać port w Elblągu - twierdził w zeszłym roku premier Mateusz Morawiecki, a jego słowa czytano m.in. w Jaśle, Gorzowie Wielkopolskim i Kole. Mieszkańcy Krynicy Morskiej o przekopie: Klamka zapadła, ale może przyjadą turyści Ale co o przekopie sądzi główna zainteresowana, czyli Krynica Morska? Mieszkający w tym mieście zostali "oddzieleni" od reszty kraju, lecz dojazd w stronę Stegny, Nowego Dworu Gdańskiego i Trójmiasta zapewniają w zamian dwa obrotowe mosty. - Teraz już nic się z tym nie zrobi. Ale ludzie mieli obawy, że będzie problem z transportem - mówiła mi pasażerka pekaesu do Krynicy, która dosiadła się obok. Niechętnie rozmawiała o tej inwestycji, a działania władz skwitowała pytaniem: - I co oni jeszcze wymyślą? W jej ocenie większość kryniczan, poza zamieszkującymi Piaski, początkowo była przeciw przekopowi, w przeciwieństwie do ludności z okolicznych miejscowości. Na inny aspekt sytuacji zwróciła uwagę recepcjonistka w hotelu. - Klamka już zapadła. Jest to jakaś nowa atrakcja turystyczna, ale na razie napływu przyjezdnych nie widać. Teraz zjawiły się tylko osoby, które w jakiś sposób są związane z samym otwarciem przekopu - opisała. Jak podkreśliła, na razie przez nowy kanał nie przepłyną większe jednostki. - Ale turyści myślą, że nawet obecnie, gdy po kanale pływają mniejsze statki, to przez pewien czas nie da się dojechać do Krynicy. Tak nie jest, pomiędzy mostami powstała śluza. Gdy jedna przeprawa jest podniesiona, druga nadal działa - podkreśliła. "Zobaczymy, czy i kiedy to się wszystko zwróci" Potwierdzeniem słów recepcjonistki jest turystyczna frekwencja na krynickich ulicach. Chociaż mamy połowę września, a więc jeszcze kalendarzowe lato, w sklepach, smażalniach i restauracjach tłumów nie widziałem. Elektryczne meleksy dla przyjezdnych kursują puste albo z dwoma-trzema osobami na pokładach, na stojakach rowerowych miejsca w bród, a ogrodzenia przy kolejnych zabudowaniach zdobią napisy "Wolne pokoje". Nie wygląda więc, by - przynajmniej w Krynicy - otwarcie przekopu wywołało turystyczny boom, a więc skłoniło Polaków do spędzenia kilku dni na mierzei. Usprawiedliwieniem może być niekoniecznie przyjazna pogoda. Wydaje się jednak, że mimo to organizatorzy sobotniego wydarzenia przygotowali się na napływ ciekawskich. Miejskie tablice ogłoszeń i przystanki okleili plakatami zachęcającymi, by 17 września zjawić się najpierw na państwowej uroczystości, a później towarzyszącej jej wielogodzinnej imprezie. Dla chętnych zorganizowali bezpłatne połączenia autobusowe. - Przy przekopie na razie można tylko pospacerować - uznała kelnerka odbierająca zamówienie. Ona również na początku rozmowy przypomniała, że flagowa inwestycja rządzących nie jest jeszcze gotowa. - Ale u nas się o tym nie rozmawia. Tematu właściwie nie ma, bo co teraz z tym zrobić, obojętnie czy ktoś się zgadza, czy nie? Zobaczymy, kiedy i czy to wszystko się zwróci. Czas pokaże - dodała. Rosjanie na Mierzei Wiślanej. "Kiedyś się pokazywali, dziś ich nie ma" Z kolei w Piaskach spotkałem pana Andrzeja, który przyznał, że na plaży przy polsko-rosyjskiej granicy "był już wiele razy". Jak uznał, w tym roku - poza uruchomieniem przekopu - zmieniło się coś jeszcze. - Kiedyś zza ogrodzenia można było zobaczyć auta rosyjskich pograniczników, ale od kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, już się tak blisko nie pokazują. Nie podchodzą na odległość 800 metrów do linii granicznej. U nas nadal jest po staremu - stwierdził, po czym wraz z bliskimi zrobił pamiątkowe selfie przy szlabanie. Natomiast pracownik wypożyczalni rowerów w ogóle nie chciał porozmawiać o przekopie. - To mnie nie obchodzi, proszę pana. Zbudowali i trudno - podsumował, wzruszając ramionami. Ile osób mieszka na stałe po drugiej stronie przekopu? Chociaż Krynica Morska liczy 118 km kw., a więc należy do trzeciej dziesiątki największych polskich miast pod względem powierzchni, według danych GUS z 2021 roku liczy zaledwie 1284 mieszkańców. Większość miejscowości pokrywają lasy i wydmy.