Mówi wysoko postawiony polityk PSL: - Nie znałem innej wersji niż MON. Prezes Kosiniak-Kamysz od początku był zdecydowany, że obejmie MON, a o tym, dlaczego się na to zdecydował, to już opowie sam, kiedy zostanie desygnowany do tej roli. Inny z rozmówców Interii, osoba z otoczenia prezesa Kosiniaka-Kamysza: - O resorcie obrony rozmawialiśmy jeszcze przed wyborami, gdzie nie było takich emocji i tak naprawdę nie wiedzieliśmy, że wybory ułożą się dla nas tak pomyślnie. MON i tylko MON Kiedy negocjacje przyszłej koalicji rządowej się rozpoczynały, Kosiniaka-Kamysza widziano raczej w resortach zbliżonych czy to do jego wykształcenia i zawodu (zdrowie), czy doświadczeń rządowych (gospodarka, rozwój, polityka społeczna). Z informacji Interii wynika jednak, że od samego początku w grze był wyłącznie resort obrony narodowej. Powód, jak mówią nasze źródła w przyszłej koalicji, jest prozaiczny - resort gospodarki (obecnie resort przedsiębiorczości i technologii) nie ma faktycznych narzędzi wpływu na gospodarkę. Te zostały przeniesione do Ministerstwa Finansów. Wśród koalicjantów jest natomiast zgoda, że szefem resortu finansów powinien być zaufany człowiek premiera, więc obsadzenie tego stanowiska od początku było w gestii Koalicji Obywatelskiej. Kosiniak-Kamysz z armią i wojskowością nie miał do tej pory nic wspólnego. Jednak ani zdaniem jego partyjnych współpracowników, ani polityków przyszłej koalicji rządzącej nie będzie to stanowić problemu. - Bądźmy szczerzy, jeśli szefem MON był Błaszczak, to każdy może zostać szefem MON - śmieje się polityk Platformy Obywatelskiej, którego pytamy o tę nominację. Dodaje jednak, że za kandydaturą Kosiniaka-Kamysza, mimo relatywnie młodego wieku, przemawia duże doświadczenie polityczne i rządowe. - Był ministrem jako bardzo młody chłopak, spisał się, ma doświadczenie, umie zarządzać resortem, więc poradzi sobie świetnie - nie ma wątpliwości nasze źródło w PO. - Poza tym, czasy mamy po PiS-ie takie, że cywilny nadzór nad armią i to kogoś powszechne szanowanego jest bardzo ważny - dodaje nasz rozmówca. Funkcja polityczna, nie wojskowa Powodów za wyborem Ministerstwa Obrony jest jednak więcej. - Prestiż jest ważny, ale ważna jest też realna władza. MON to jeden z najważniejszych resortów, jeśli chodzi o wpływy w państwie - tłumaczy nam prominentny polityk przyszłej koalicji rządzącej. Jakie wpływy? Chociażby te dotyczące podległych resortowi agencji i spółek, nad którymi PSL będzie mieć teraz nadzór, a co za tym idzie - będzie mogło obsadzić je swoimi ludźmi. Nasz rozmówca nie zgadza się, że dobrym ministrem może być jedynie osoba, która z danym resortem była związana zawodowo albo chociaż politycznie. - Mamy polityka, który pracował w jakiejś służbie mundurowej, więc zakładamy, że ma kwalifikacje na ministra obrony. Tymczasem w świecie kwalifikacje na ministra są kwalifikacjami politycznymi - przekonuje polityk. Jako przykład podaje Wolfganga Schäuble, który z wykształcenia jest prawnikiem, a w rządach Angeli Merkel z powodzeniem sprawował funkcję najpierw szefa MSW, a następnie przez dwie kadencje ministra finansów. Ta sama prawidłowość ma teraz zadziałać na korzyść Władysława Kosiniaka-Kamysza, który w kwestiach merytorycznych polegać będzie na opiniach znających się na kwestiach wojskowości doradców, samemu podejmując decyzje polityczne. - Mówimy o człowieku, który ma poważne, wieloletnie doświadczenie rządowe. Mówimy też o polityku, który jest liderem jednego z kluczowych stronnictw w koalicji rządzącej - słyszmy. MON, czyli wyzwania Jak zapewnia nasz rozmówca, ta nominacja wyjdzie również mocno na korzyść polskiej armii. A przed nią trudne czasy. W Ukrainie wciąż trwa wojna, której końcowy wynik ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Polski. Rosja przejawia rewizjonistyczne zapędy i stanowi zagrożenie dla całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Ostatnie tygodnie to nowa odsłona wojny między Izraelem i Palestyną na Bliskim Wschodzie. Przed nowym rządem też arcyważna decyzja o tym, jaką część budżetu przeznaczyć w 2024 roku na armię. W projekcie ustawy zapisano na ten cel niemal 159 mld zł, czyli aż 4,2 proc. PKB. To dwukrotnie więcej, niż wynosi wymagany poziom wydatków na wojsko dla krajów członkowskich NATO. Politycy zapowiadają, że wiele zaplanowanych wydatków będzie trzeba ponownie przejrzeć i oceniać, jeśli utrzymane mają być wszystkie przyznane przez PiS świadczenia socjalne. Jednym z głównych rezerwuarów pieniędzy ma być natomiast właśnie armia. Zdaniem naszych rozmówców nominacja prezesa ludowców na szefa MON zwiększa szanse, że drastycznych cięć w budżecie resortu uda się uniknąć. - Ponieważ prezes Kosiniak-Kamysz będzie wicepremierem i jest liderem jednego z ugrupowań koalicyjnych, to jego pozycja polityczna pozwoli utrzymać armię jako priorytet przyszłego rządu - nie ma wątpliwości prominentny polityk przyszłej koalicji. Niezależnie od tego, czy jego słowa się potwierdzą, czy nie, pewne jest jedno: prezesa PSL na nowej politycznej drodze czeka mnóstwo wyzwań i trudnych decyzji. I to już od pierwszego dnia w nowej roli. Łukasz Rogojsz