Łukasz Szpyrka, Interia: W serwisie wpolityce.pl pojawił się pana tekst dotyczący kwestii ewentualnego weta podczas Rady Europejskiej w grudniu 2020 roku, kiedy zapadły kierunkowe decyzje dotyczące pakietu Fit for 55. Dlaczego wraca pan do tej sprawy? Adam Guibourge-Czetwertyński, wiceminister klimatu i środowiska: - To temat, który przewija się regularnie w polskich mediach od jakiegoś czasu. Jest wiele nieprawdziwych informacji i uproszczeń dotyczących tego, jak działa proces decyzyjny w Unii Europejskiej. W 2020 roku nie było jeszcze żadnego pakietu, pojawił się później z inicjatywy Komisji Europejskiej. Fit for 55 jest zestawem różnych aktów prawnych, dla którego ścieżka decyzyjna jest określona przez samą KE. Warto o tym pamiętać, komentując sprawę. Tytuł tego tekstu brzmi: "Nieprawdą jest, że premier Polski na forum Rady Europejskiej w 2020 roku mógł cokolwiek zablokować". Rzeczywiście? - Komisja uruchamia właśnie dyskusję dotyczącą celów na 2040 rok. KE rozpoczęła konsultacje publiczne, nie pytając państw członkowskich o zdanie w tej kwestii. Rada Europejska nie wypowiadała się na ten temat, a KE korzysta po prostu ze swoich traktatowych uprawnień. Zgodnie z nimi to KE przygotowuje propozycje legislacyjne w UE. Ta sytuacja dobrze pokazuje, że - w przypadku braku jakiejkolwiek decyzji Rady Europejskiej - Komisja i tak może zaproponować co chce. Premier Mateusz Morawiecki w grudniu 2020 roku miał związane ręce i kompletnie nie mógł nic zrobić? - Nie mógł na pewno niczego zablokować, nie mógł zabrać Komisji Europejskiej prawa do inicjatywy. Ani on nie mógł tego zrobić, ani nawet cała Rada Europejska nie mogła. Komisja ma prawo do przedstawienia propozycji legislacyjnych, co wynika z traktatów. Komisja może sama zdecydować i nie potrzebuje niczyjej zgody. Nikt też nie może jej tego zakazać. Premier wiedział, że ma w tej sprawie związane ręce? - Komisja Europejska mogła przedstawić swoją propozycję bez wcześniejszego uzyskania aprobaty Rady Europejskiej. Rada Europejska nie musiała więc tego autoryzować. Co więc w grudniu 2020 roku mogła zrobić Rada Europejska, a więc również premier Morawiecki? - Rada Europejska zgodnie z traktatami daje ogólne wytyczne. To jest to, co Rada może zrobić. Nigdy Rada nie wchodzi w dyskusje dotyczące szczegółowych propozycji legislacyjnych. Tylko ten szczyt Rady Europejskiej zakończył się konkretnymi konkluzjami, pod którymi podpisał się premier Morawiecki. To wytyczne kierunkowe, które w kilkunastu punktach wyjaśniają, w którą stronę Unia Europejska zamierza iść. Były szef MSZ Witold Waszczykowski mówi tak: "Na posiedzeniu Rady można wyrazić dezaprobatę. W 2020 zaakceptowano kierunek zmian "w ciemno", bez kosztów i limitów klimatycznych. Na podstawie tej zgody Komisja później przedstawiła pakiet Fit for 55. Szczegółowe propozycje można było blokować lub targować się". Można było? - Komisja Europejska sama decyduje, kiedy jaką propozycję przedstawia. Nikt nie może jej w tym ograniczać. KE bardzo dba o swoją prerogatywę. Za każdym razem, kiedy pojawiały się zakusy ograniczenia jej prawa do inicjatywy ustawodawczej, to KE konsekwentnie takie pomysły zwalczała. A w związku z tym ma absolutną swobodę, żeby zaproponować rozwiązania, które uważa za stosowne. Tylko pan mówi o Komisji Europejskiej, a ja pytam o Radę Europejską. - Nikt nie może zabrać Komisji Europejskiej jej traktatowych uprawnień. Rada Europejska też nie może tego zrobić. Wróćmy do ministra Waszczykowskiego, który przekonuje, że Rada może wyrazić dezaprobatę, może twardo stawiać warunki. Czy tak było w grudniu 2020 roku? Czy premier Morawiecki raczej zaakceptował nowy kierunek Unii Europejskiej? - W grudniu nie były znane żadne propozycje. Szczegółowe nie, ale kierunkowe tak. W konkluzjach podpisanych przez premiera widać to wyraźnie. Poszczególne punkty dotyczą polityki klimatycznej. - Żaden z tych punktów nie opisuje w szczegółach propozycji legislacyjnych. W szczegółach nie, ale kierunek chyba był jasny. Czy może w takim razie chce pan powiedzieć, że premier Morawiecki nie domyślił się, do czego mogą prowadzić takie a nie inne konkluzje? - Rada Europejska wydała pewne wytyczne, uwzględniając możliwość wzięcia pod uwagę specyficznej ścieżki, różnej dla różnych państw członkowskich. Te konkluzje nie odnoszą się do konkretów legislacyjnych, bo konkretów nie było wtedy nawet na stole. Zostały one dopiero w późniejszym czasie przedstawione. Jeżeli pyta pan, czy polski punkt widzenia został uwzględniony w tych konkluzjach, to moim zdaniem został, w bardzo dużej mierze. - Czy te konkluzje są wyrażeniem stanowiska wyłącznie polskiego? Nie, one są owocem konsensusu, który jest wypracowywany, bo przecież muszą zapaść jednomyślnie. Nie rozstrzygają natomiast kwestii tego, jak mają wyglądać propozycje legislacyjne. Byłoby iluzją by wierzyć, że Rada Europejska mogła w jakikolwiek sposób przesądzać w najdrobniejszych szczegółach co Komisja Europejska zrobi w następnych miesiącach. Najlepszym tego dowodem jest dyskusja dotycząca celu na 2040 rok. KE właśnie uruchomiła procedurę konsultacji, nie pytając o niczyją zgodę. Nie czekała na żadne wytyczne, ani żadne uzgodnienia, również w Radzie Europejskiej. Komisja ma do tego prawo. Wcześniej jednak były dwa szczyty Rady Europejskiej, które podejmowały kierunkowe decyzje w bardzo konkretnych sprawach. Można było tam postąpić inaczej, np. korzystając z prawa weta? - Rada Europejska określa pewne wytyczne. I można walczyć tutaj o polskie interesy. Pan premier absolutnie walczył o polskie interesy, i to się udało m.in. w konkluzjach, gdzie została uwzględniona polska specyfika. Co więcej, cele zostały wyznaczone na poziomie UE, a nie poszczególnych państw. Jednak brak konkluzji nie mógłby skutecznie zabronić Komisji przedstawienia własnej propozycji. 28 czerwca 2021 roku odbyło się posiedzenie Rady Unii Europejskiej, która akceptowała tzw. Climate Law. Tutaj pojawiły się szczegóły. Już w lipcu Komisja położyła na stole pakiet 13 aktów prawnych, które później zostały nazwane pakietem Fit for 55. Pamięta pan, jak Polska głosowała w tej sprawie? - Stanowisko rządu na tą radę zostało uzgodnione przez wszystkie resorty. Udało się wtedy obronić ustalenia Rady Europejskiej i zachować cel na poziomie unijnym tym samym zapewniając możliwość wyboru przez Polskę własnej ścieżki do neutralności klimatycznej, w tym osiągając neutralność po 2050 roku. Uważam to za znaczące osiągnięcie, ponieważ pojawiały się naciski ze strony niektórych państw czy Parlamentu Europejskiego, aby zapisać, że każde państwo ma być neutralne klimatycznie - skutki takiego rozwiązania byłyby bardzo poważne. Polska zagłosowała za Climate Law, w którym były konkrety i szczegóły dotyczące późniejszego pakietu Fit for 55. Co ciekawe, można było zagłosować inaczej, bo Bułgaria wstrzymała się od głosu. Dlaczego byliśmy na tak, skoro krytykujemy te rozwiązania? - Prawo Klimatyczne zostało zaproponowane przez Komisję na podstawie, która wymaga większości kwalifikowanej. Jeżeli tylko Bułgaria się wstrzymała, to nawet dodatkowy głos Polski nic by tu nie zmienił, nie zablokowałby przyjęcia tego aktu. W toku negocjacji udało się zachować kolektywny charakter celu, wbrew oczekiwaniom Parlamentu Europejskiego i szeregu państw członkowskich. Ale pewnie zagłosowanie przeciw lub wstrzymanie się byłoby jakimś politycznym sygnałem, wyrazem dezaprobaty. - W różny sposób można wyrazić dezaprobatę. Polskie stanowisko dotyczące całego pakietu nie jest tajemnicą, w przypadku głosowań nad poszczególnymi dokumentami, które są niekorzystne dla Polski, zawsze głosujemy przeciw. Przeczytam panu dwa cytaty. "Pan premier zagłosował tak, jak chciał Donald Tusk w sprawie Fit for 55" - mówił Zbigniew Ziobro. To prawda czy kłamstwo? - Nie wiem, czego chciał Donald Tusk. "Polska nigdy nie poparła żadnego pakietu Fit for 55" - to słowa Mateusza Morawieckiego. To prawda czy kłamstwo? - To jest prawda. Polska nie poparła żadnego pakietu, bo nie ma żadnego pakietu, który można poprzeć. Ale nawet jakby spojrzeć na poszczególne akty legislacyjne, to Polska opowiadała się przeciw i wstrzymała się w jednym przypadku. Zastanawiam się w takim razie, o co był ten cały polityczny szum? W tamtym czasie padały przecież takie hasła jak "miękiszon", "weto albo śmierć", a koalicja rządząca wisiała na włosku, bo Solidarna Polska jedną nogą była już poza rządem. Skoro premier Mateusz Morawiecki, jak pan przekonuje, nie mógł nic zrobić na szczycie Rady Europejskiej, to czy politycy Solidarnej Polski są niekompetentni, nie wiedzieli, o co apelują? - To jest dyskusja polityczna. Czasami pojawiają się pewne emocje, które niekoniecznie muszą mieć oparcie w faktach. Rzeczywistość prawna i proceduralna w Unii Europejskiej jest nieco inna. Potrafię zrozumieć bieżące potrzeby polityczne, ale jeśli traktaty mówią jasno, że to Komisja Europejska jako jedyna decyduje o propozycjach legislacyjnych, to nikt nie może jej ograniczyć tego prawa. Jeśli ktokolwiek ma wątpliwość, że to, o czym mówię, jest prawdą, musi spojrzeć na wspomniany przeze mnie problem celów na 2040 rok. Nie tylko Zbigniew Ziobro uważa, że Polska poparła pakiet Fit for 55, choć oczywiście wówczas jeszcze się on tak nie nazywał. Podobnego zdania są europosłowie PSL i PO, którzy mówią wprost, że premier poparł kierunkowe rozwiązania dla tego pakietu. Przy takich argumentach chyba trudno prowadzić narrację, że jednak premier niczego nie popierał i nic nie mógł zrobić na szczycie. - Mogę panu opisać, jakie są procedury w Unii Europejskiej, ale nie powiem panu nic o narracjach politycznych, jakie prowadzą poszczególne partie. Do tej pory uchodził pan za ministra bardziej merytorycznego niż politycznego. Dlaczego zaangażował się pan w tak emocjonującą politycznie sprawę? - Mój tekst jest bardzo merytoryczny. W prostych, zrozumiałych dla wszystkich słowach tłumaczę procesy zachodzące w Unii Europejskiej. Nie ma w nim żadnych wątków politycznych. Starałem się przedstawić fakty i rzeczywisty obraz sytuacji. Rozmawiał Łukasz Szpyrka