Spięcie na sali plenarnej rozpoczęło się, gdy na mównicę wszedł poseł PiS i były minister rozwoju Waldemar Buda. Zarzucił on, że polityka koalicji powoduje podwyżki cen energii, a ustawa zmniejszająca te stawki autorstwa partii Jarosława Kaczyńskiego "jest w zamrażarce". W odpowiedzi na te uwagi głos zabrał marszałek Sejmu, "żeby już przeciąć fiksacje na temat zamrażarki". - Państwa ustawa jest procedowana, tylko żeście ją źle napisali - tam są braki formalne - odparł Szymon Hołownia. Z tym nie zgodził się Buda, który zarzucił marszałkowi kłamstwo i przedłużanie procedowanie ustawy. - To jest obstrukcja - grzmiał polityk prawicy. - Proszę nie rzucać oskarżeń, z których będzie pan później musiał się tłumaczyć i ich żałować. (...) Rozumiem, że dobrze wystroić się w szaty męczenników, ale wam one akurat bardzo nie pasują - odpowiedział mu marszałek Sejmu. Sejm. Szymon Hołownia nawiązał do przemówienia Kierwińskiego Później na mównicę weszła minister Paulina Hennig-Kloska. W tym momencie z prawej strony ław sejmowych rozległy się okrzyki "podwyżka, podwyżka". - Nie będzie żadnych podwyżek - komentował Hołownia. Szefowa MKiŚ odpierała zarzuty posłów PiS i stwierdziła, że to podczas ośmioletnich rządów prawicy ceny energii wzrosły nawet o 350 proc. - Zostawiliście polską energetykę w opłakanym stanie - najbardziej emisyjną w Europie - podkreślała, choć cały czas było słychać uwagi i rozmowy posłów PiS. - Proszę państwa, jesteście gorsi niż system nagłośnienia na placu Piłsudskiego. Naprawdę, proszę, dajcie wysłuchać, co ma do powiedzenia pani minister - przerwał nagle marszałek Szymon Hołownia. Marcin Kierwiński tłumaczy się ze swojego wystąpienia. "Był straszny pogłos" Swoją uwagą szef niższej izby parlamentu nawiązał do przemówienia Marcina Kierwińskiego z sobotniego Dnia Strażaka. Szef MSWiA zabrał wówczas głos z mównicy ustawionej na placu w centrum stolicy - przed nim swoje wystąpienia mieli m.in. autor nawiązania Szymon Hołownia czy prezydent Andrzej Duda. Mimo że wcześniejsze gratulacje pod adresem służb zostały wygłoszone bez żadnych perturbacji, to minister miał pewne problemy. Wypowiedziane przez niego słowa były niewyraźne i niepewne. Krótko po przemówieniu w mediach społecznościowych pojawiło się wiele spekulacji, co mogło spowodować niedyspozycję polityka. Część osób wskazywała na zły stan zdrowia, inni zaś mówili o wpływie alkoholu na styl mowy ministra. Gdy Kierwiński dowiedział się o negatywnych uwagach internautów, a przede wszystkim o tych wygłaszanych przez polityków prawicy, kategorycznie zaprzeczył, jakoby spożywał napoje wyskokowe. - Akurat był straszny pogłos na tych uroczystościach i coś zdarzyło się z mikrofonem - oświadczył minister. Później jako dowód opublikował wyniki badania alkomatem. --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!