Właściwie było zgodnie z zapowiedziami. Ceny prądu wzrosną o około... 30. Tak też zapowiadało Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Tyle że zapowiadano, że będzie 30 złotych. Wedle wczoraj przedstawionej oceny skutków ustawy o bonie energetycznym będzie to nie około 30 złotych, a około 30 procent. Ważne, że liczba się zgadza, choć tak naprawdę będzie ona zapewne dużo wyższa. To nie koniec kosztów, które w najbliższych miesiącach, a potem latach Polacy zapłacą za pakiet zmian faktycznie mających przemeblować nasze życie gospodarcze i społeczne pod pewien określony model realizacji idei walki o klimat. To początek, a zmiany, ilu pakietów osłonowych i dopłat by nie wprowadzono, uderzą w najbiedniejszych. Bo są najmniej ekologiczni, korzystają z gazu i węgla, a dopłaty niewiele im pomogą, kiedy nie mają wkładu własnego. Te indywidualne i rodzinne tragedie, których początkiem będzie już bieżąca podwyżka, są stosunkowo niewielkim kosztem, patrząc z perspektywy brukselskich arkuszy kalkulacyjnych i ambitnego celu, jakim ma być rola globalnego, a może nawet kosmicznego prymusa. Sędzia w Mińsku. Niestety nie Mazowieckim Ciekawsze jest jednak to, jak łatwo publiczna uwaga jest sterowana w inne obszary. Sami ją tam zresztą sterujemy. Oto w ciągu minionego niby leniwego tygodnia mieliśmy walkę z Hezbollahem w Orlenie, a także dowiedzieliśmy się, że żądanie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego jest narracją dyktowaną przez rosyjską agenturę. Potem było coraz ostrzej, bo przeżyliśmy sławetne przemówienie szefa MSWiA do strażaków, atak przeciwników i obronę Marcina Kierwińskiego. Na koniec mamy historię kontrowersyjnego sędziego, który wybrał wolność w Mińsku i to na swoje, i innych nieszczęście, nie w Mińsku Mazowieckim. Krótko mówiąc, napięcie rosło jak w klasycznym filmie grozy. Stary Karol Marks pisał, że historia powtarza się farsą, a u nas powtórzył się nią Alfred Hitchcock. Wszystkie te tematy, a także kolejne już pichcone, sprawiają, że sprawa drastycznej podwyżki cen energii, a także kolejnych zmian sprawiających, że jest ona tylko początkiem podwyżek, staje się marginesem. Na tyle, że poza protestującą mniejszością, rolnikami, związkowcami, częścią prawicy, lewicowym marginesem, w gruncie rzeczy te zmiany są implementowane z realną cichą akceptacją ich "beneficjentów", bo przecież wszystko to dla naszego dobra. Porządne ideologie i fanatyczne ruchy charyzmatyczne zawsze wymagały od swoich wyznawców, a z czasem od pozostałych osób, solidnej dawki cierpienia twierdząc, że ono uszczęśliwia i uszlachetnia. Póki smartfon świeci Tym bardziej, że jak się okazuje, społeczeństwo późnej ery informacyjnej nie jest wcale aż tak materialistyczne, jak twierdzą jego krytycy. Jest w stanie łyknąć wszystko i zaakceptować, o ile nie skrytykuje tego wiodący nurt w mediach i social mediach. A jak już jest źle zawsze, niczym dar z Niebios, pojawi się jakiś Jacek Protasiewicz, który na dwa tygodnie dostarczy rozrywki i odciągnie uwagę. O takich podwładnych i takich czasach mógłby pomarzyć Edward Gierek. Gdyby to sprawnie rozegrać, robotnicy z Radomia zamiast protestować przeciwko podwyżkom, siedzieliby w domu i z wypiekami na twarzy śledziliby, na jakimś peerelowskim odpowiedniku portalu X, kłótnie Babiucha z Jabłońskim albo innych aparatczyków PZPR. Także rozwiązanie kwestii kosztów jest przewidywalne i będzie rozrywkowe. Premier znajdzie winną, czyli minister Paulinę Hennig-Kloskę, a Szymon Hołownia i Michał Kobosko nie będą w stanie już jej bronić, no bo przecież to przez nią władza może stracić poparcie. Minister poleci, a ceny zostaną, ale lud poczuje, że sprawiedliwości się stało zadość. Tytuł słynnej książki Neila Postmana "Zabawić się na śmierć" nigdy nie był tak aktualny jak dziś. Zabawą stała się faktycznie dla wielu w Polsce już nawet mordercza wojna za granicą - obiekt kpin, spekulacji i zainteresowania w stylu serialowym. Do tego masa wypowiedzi kompletnie niekompetentnych ekspertów. Niewątpliwe w ten sposób łatwiej będzie znieść choćby i spore zubożenie, i spore zagrożenie. Przynajmniej póki starczy prądu do ładowania komórki. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!