15 września mija termin obowiązywania zakazu importu ukraińskiego zboża do Polski. Rząd prowadzi rozmowy z Komisją Europejską dotyczące przedłużenia obowiązywania zakazu przynajmniej do końca roku. Na to się jednak na razie nie zanosi. - Nikt nie potrafił mi przedstawić ani jednego argumentu merytorycznego, dlaczego to jest akurat 15 września i skąd się wzięła ta data - mówi Interii Robert Telus, minister rolnictwa. Więcej o zakazie importu zboża przeczytasz tutaj oraz tutaj Minister rolnictwa we wtorek w Hiszpanii rozmawiał podczas nieformalnego spotkania ze swoimi unijnymi odpowiednikami. - Trzeba dzisiaj zbudować narzędzie postępowania z produktami ukraińskimi na przyszłość. Bo my z nimi będziemy żyć. Dzisiaj zadaniem i odpowiedzialnością Unii Europejskiej jest to, by ukraińskie zboże dotarło do Afryki. Bo dzisiaj sytuacja wygląda tak, że my jesteśmy zasypani zbożem, a w Afryce za chwilę zacznie go brakować - mówi Interii minister Telus. Przekonuje, że większość ministrów rolnictwa krajów unijnych rozumie stanowisko Polski. Zakaz importu zboża. Ukraina nie traci? - Mamy mocne argumenty. Eksport drogą lądową z Ukrainy nie ucierpiał wskutek naszego zakazu, lecz wrócił do poprzedniego poziomu. Nie jest więc tak, że Ukraina traci na naszym zakazie i mocno to podkreślamy - wskazuje minister Telus. Minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk dodaje, że najlepiej dla wszystkich byłoby, gdyby sprawa ukraińskiego zboża została rozwiązana na poziomie unijnym. - Dobrze byłoby, gdyby to zostało wprowadzone jako regulacja unijna, a nie decyzja jednostronna, ale jesteśmy przygotowani na oba warianty - mówi. Szynkowski vel Sęk: Nie ulegniemy naciskowi Ukrainy - Mamy koalicję pięciu państw, konkretne argumenty, cały czas rozmawiamy i przekonujemy na poziomie unijnym. Natomiast jeśli nasze argumenty nie przekonają Komisji Europejskiej, to oczywiście jesteśmy też gotowi do działań jednostronnych - podkreśla w rozmowie z Interią. I przyznaje, że Ukraina w sprawie zboża gra twardo i trudno się z nią negocjuje. - Nie ulegniemy naciskowi Ukrainy. Rozumiemy, że kraj w stanie wojny także w sferze dyplomacji używa bardzo twardych środków nacisku, natomiast my jesteśmy na to odporni, bo jesteśmy zdeterminowani, by bronić interesów polskich obywateli w różnych obszarach, w tym np. rolnym - wskazuje. Koalicja pięciu państw zagrożona? Rzecz w tym, że także koalicja pięciu państw, które dotąd mówiły jednym głosem, zaczyna się sypać. Z szeregu wyłamuje się Bułgaria. Minister Telus przyznaje, że każdy kraj ma własną specyfikę i własne problemy, dlatego teraz trwają intensywne rozmowy nad pomysłem wprowadzenia elastycznej listy produktów objętych zakazem. - Elastyczna lista, którą proponujemy, zakłada możliwość umieszczania tam różnych produktów, bo często jest tak, że każdy kraj ma inne produkty, których importu chce zakazać. Bułgaria ma obecnie problem ze słonecznikiem, którego tam brakuje i nie chcieliby go zakazywać. Jeśli pójdziemy w stronę elastyczności, to Bułgaria jest "za". Przy czym elastyczność nie oznacza dowolności. Wszystko to działoby się w porozumieniu i uzgodnieniu z Komisją Europejską - tłumaczy Robert Telus. Z rozmów z politykami rządowymi wynika, że rząd nie obawia się konsekwencji utrzymania zakazu wbrew stanowisku Brukseli. Przyznają, że już raz to zrobili, w kwietniu i nie było żadnych konsekwencji. Twierdzą, że tym razem będzie tak samo. Szkody dla relacji polsko-ukraińskich W kuluarach Forum Ekonomicznego w Karpaczu można było także usłyszeć, że rząd nieprzypadkowo proponuje Komisji Europejskiej wydłużenie terminu obowiązywania zakazu importu "tylko" do końca roku. PiS liczy na to, że jeśli wygra wybory i będzie nadal rządził, to i w sprawie zboża łatwiej i szybciej się z Brukselą dogada. Zapytaliśmy o to wprost ministra rolnictwa. - Myślę, że tak, po wyborach będzie inaczej. Nie chciałbym być hurraoptymistą w tej sprawie, bo decyzje Brukseli są nie do przewidzenia. Jednak mam wrażenie, że nasze argumenty powoli, ale jednak zaczynają docierać - mówi. Przy czym podkreśla, że wciąż ostateczna decyzja w sprawie zniesienia embarga nie zapadła. - Są kraje, które obiecały coś Zełenskiemu i teraz nie bardzo wiedzą, jak się z tego wycofać, nawet jeśli przyznają, że to Polska ma w tym sporze rację, a nie Ukraina i Komisja Europejska - mówi Interii. Obaj rozmówcy Interii przyznają zgodnie, że nawet jeśli sprawę uda się w końcu załatwić, to szkody, jakie wyrządza ona relacjom polsko-ukraińskim, są nieopisane. - Boję się, że społecznie będzie to źle odebrane i że wpłynie to na pogorszenie nastrojów społecznych w Polsce wobec Ukrainy. Te nastroje już ulegają pogorszeniu, a ta sprawa nie pomaga. Taka decyzja, takie zachowanie, różne wypowiedzi ukraińskich polityków naprawdę wyrządzają wiele szkód - mówi minister Telus. W podobnym tonie wypowiada się minister Szynkowski vel Sęk. - Przede wszystkim Ukrainie powinno zależeć na tym, żeby Polska mogła kontynuować swoje wsparcie. W swoich działaniach Ukraina powinna uwzględnić, nawet jeżeli niektóre decyzje przyjmuje z niezadowoleniem, ten szeroki kontekst, którym jest nasza pomoc dla Ukrainy - podkreśla. - Bardzo nie chciałbym, żeby działania strony ukraińskiej przełożyły się na nastroje społeczne w Polsce. Strona ukraińska winna brać takie ryzyko pod uwagę i mieć świadomość, że tylko jeśli będziemy bronić interesu naszych obywateli, będą oni popierać kontynuowanie wsparcia dla naszych sąsiadów - dodaje Szymon Szynkowski vel Sęk. Kamila Baranowska z Forum Ekonomicznego w Karpaczu