Prezeska Fundacji Otwarty Dialog Ludmiła Kozłowska skierowała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy ABW oraz Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców w związku z uznaniem przez te instytucje w czasie rządów PiS, że zagraża ona bezpieczeństwu Polski. Ludmiła Kozłowska jest obywatelką Ukrainy. Do Polski przyjechała na studia w 2007 r. Działającą na rzecz praw człowieka i demokracji w krajach wschodniej Europy Fundację Otwarty Dialog prowadzi z mężem Bartoszem Kramkiem. W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości oboje krytykowali działania ówczesnej władzy, m.in. w wymiarze sprawiedliwości. Wspierali też antyrządowe protesty przeciwko zmianom w sądownictwie. Ludmiła Kozłowska a ABW. Zawiadomienie do prokuratury Obecne kroki prawne podjęte przez Ludmiłę Kozłowską to ciąg dalszy jej działań w reakcji na to, że w sierpniu 2018 r., na podstawie tajnej opinii ówczesnego szefa ABW płk. Piotra Pogonowskiego, wpisano ją do Systemu Informacyjnego Schengen. Została w nim oznaczona najwyższym alertem. Nie mogła wjechać do większości krajów Unii Europejskiej, w tym do Polski. Zakaz pobytu w Schengen stracił z czasem moc, bo m.in. Niemcy, Belgia, Wielka Brytania, Francja i Szwajcaria przywróciły działaczce prawo pobytu na swoim terytorium. Ale polskiej granicy aktywistka przekroczyć nie mogła przez niemal sześć lat. Nigdy też nie dowiedziała się, na jakiej podstawie ABW podjęła decyzję w jej sprawie - dokumenty były utajnione. Kozłowska walczyła przed polskimi sądami o przywrócenie prawa pobytu w Polsce. Sądy administracyjnie w kolejnych postępowaniach orzekały, że utajniony materiał dowodowy ABW nie daje podstaw do tego, by Kozłowska była w spisie osób niepożądanych w Polsce. Od wyroków odwoływali się jednak ówcześni wojewodowie mazowieccy (pełniący kolejno tę funkcję Zdzisław Sipiera, Konstanty Radziwiłł, Tomasz Bocheński - red.) i szef Urzędu ds. Cudzoziemców - nominowany przez premiera Mateusza Morawieckiego Jarosław Szajner. Ludmiła Kozłowska niepożądana? Decyzja po zmianie władzy Ostatni raz pod koniec 2023 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nakazał, by szef Urzędu ds. Cudzoziemców natychmiast wykreślił jej nazwisko z wykazu osób niepożądanych w Polsce i wydał potwierdzające to zaświadczenie. Orzeczenie to uprawomocniło się, bo szef Urzędu ds. Cudzoziemców już się od niego nie odwołał. Kozłowska odzyskała prawo przebywania w naszym kraju po zmianie władzy w Polsce, kiedy ABW stwierdziła, że nie ma informacji wskazujących na to, że jej pobyt zagrażałby bezpieczeństwu naszego kraju. W połowie br. Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców (mianowany przez premiera Donalda Tuska 11 kwietnia br. Tomasz Cytrynowicz - red.) wydał 25 czerwca br. zaświadczenie, że dane osobowe aktywistki "nie figurują w wykazie cudzoziemców, których pobyt na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest niepożądany, i w systemie informacyjnym Schengen z polskiego wpisu do celów odmowy wjazdu i pobytu na terytorium państw obszaru Schengen". Kozłowska uważa, że osoby, które przyczyniły się do tego, że przez lata nie mogła wjechać na terytorium Polski, przekroczyły swoje uprawnienia, albo nie dopełniły obowiązków. Działanie z "pobudek pozaprawnych"? Zawiadomienie skierowano pod koniec października br. do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. "Nie wcześniej niż w 2018 r. i nie później niż do dnia 26 kwietnia 2024 r. funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, działając z pobudek pozaprawnych, w istocie politycznych, w celu osiągnięcia korzyści politycznej dla siebie lub dla osób trzecich, na polecenie lub przy akceptacji Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Mariusza Kamińskiego oraz jego zastępcy Macieja Wąsika, nadużyli swoich uprawnień lub nie dopełnili swoich obowiązków w ten sposób, że wytwarzali nierzetelne (...) dokumenty mające wskazywać na to, że Ludmila Kozlovska (pisownia org. - red.) rzekomo stanowi zagrożenie dla obronności lub bezpieczeństwa państwa (...) z jednoczesnym nadaniem klauzuli 'tajne', a następnie przekazywali te nierzetelne dokumenty Szefowi Urzędu do Spraw Cudzoziemców, ignorując kolejne negatywnie weryfikujące te dokumenty wyroki sądów administracyjnych" - brzmi fragment zawiadomienia, jakie skierował do prokuratury pełnomocnik Kozłowskiej - mec. Paweł Zieliński. W odniesieniu do Szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców adwokat również podkreślił działanie (w czasie od lipca 2018 do 22 lutego br.) z pobudek politycznych. Miało to doprowadzić do utrzymywania Kozłowskiej na liście osób niepożądanych w Polsce, bazując przy tym na dokumentach ABW - "mimo braku rzetelnych i wiarygodnych podstaw do takiego stwierdzenia" (fragment zawiadomienia). Ludmiła Kozłowska wskazuje na Kamińskiego i Wąsika Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, których nazwiska znalazły się w pozwie, są nowymi europarlamentarzystami z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. - Najwyższy czas położyć kres bezkarności władzy i upolitycznieniu służb specjalnych. Osoby za to odpowiedzialne nie poniosły żadnych realnych konsekwencji, zasiadają dziś wygodnie w Parlamencie Europejskim i udają ofiary - powiedziała Kozłowska. Szefowa Fundacji Otwarty Dialog skierowała też (przez tego samego pełnomocnika) wezwanie do usunięcia skutków naruszeń dóbr osobistych i zapłaty 2 mln zł zadośćuczynienia do Skarbu Państwa - przez szefa ABW i Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców. Żąda też przeprosin od obu instytucji w licznych mediach za wymierzone w nią działania. - Zadośćuczynienie, którego się domagamy ,nie jest w stanie zrekompensować nam wszystkich krzywd, które ponieśliśmy. Są one niemożliwe do oszacowania. Nigdy jednak się nie poddaliśmy, a obecnie spełniamy nasze zapowiedzi - powiedziała Kozłowska. Jej mąż Bartosz Kramek podkreślił, że ich sprawa to "jeden z wielu przypadków prześladowań w ostatnich latach". - Wielokrotnie deklarowaliśmy, że nie odpuścimy i chcielibyśmy zachęcić wszystkich do walki o swoje prawa. Mam nadzieję, że przyczynimy się do rychłego powrotu Kamińskiego z Wąsikiem do Polski, a prokuratura dogłębnie wyświetli kulisy działań przeciwko mojej żonie. Wiele osób jest rozczarowanych tempem zmian po przełomie politycznym w ubiegłym roku, ale odpowiedzią na to nie może być rezygnacja i defetyzm - jeśli czołowi politycy PiS i podporządkowani im szefowie służb nie poniosą odpowiedzialności karnej, wrócą do władzy - powiedział. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!