Szefowa Nowoczesnej, odnosząc się do przedstawionych w piątek przez premiera Mateusza Morawieckiego kandydatur na ministrów nowego rządu, powiedziała, że nie wiąże żadnych nadziei z tym składem Rady Ministrów. "Pytanie, czy rozmiar rządu będzie dalej przykładem PIS-ancjum. Czekam na liczbę wiceministrów" - mówiła. "Michał Woś w Ministerstwie Środowiska oznacza, że od kompetencji ważniejsze są głosy koalicjantów PiS w Sejmie. Minister Maląg jest mało znana, ale - przynajmniej według danych - z doświadczeniem w kwestiach społecznych, a szczególnie niepełnosprawnych" - oceniła Lubnauer. Zdaniem Lubnauer, celem powołania resortu ds. nadzoru właścicielskiego jest "trzymanie na krótkiej smyczy koalicjantów PiS przez odwoływanie i powoływanie ich ludzi do spółek Skarbu Państwa. To traktowanie majątku państwa jako łupu wojennego" - oceniła. Liderka Nowoczesnej skomentowała także pozostawienie części ministrów w rządzie. "Niepokojące, że mimo oczywistych wpadek nie zmienia się nadzór nad służbami oraz Policją. W dalszym ciągu uważam, że minister Piontkowski nie radzi sobie z edukacją, a Szumowski nie poprawił stanu służby zdrowia. Dziwi też utrzymanie na stanowisku 'eksperymentu', czyli Ministra Spraw Zagranicznych. O szkodliwości ministra Ziobry dla wymiaru sprawiedliwości mówią zarówno wyroki TSUE, jak i statystyki dotyczące czasu trwania procesów w polskich sądach" - wyliczała. Siemoniak: Góra urodziła mysz "To jest tak naprawdę stary rząd, bo poszczególne resorty obejmują ministrowie, których znamy raczej ze słabości niż jakichś atutów" - powiedział Tomasz Siemoniak. "Po ponad trzech tygodniach od wyborów góra urodziła mysz" - dodał. W jego opinii zakres zmian jest rozczarowujący. "Jeśli wygrywa się wybory i przez kilka tygodni pracuje się nad składem nowego rządu, to można się spodziewać jakieś nowej jakości, a okazuje się, że dalej będzie dryf" - podkreślił. Zwrócił uwagę, że w rządzie "jest minister Adamczyk, który odpowiada za zapaść przy budowie dróg przez ostatnie cztery lata, jest minister Gróbarczyk od promu, którego stępka rdzewieje". "Gróbarczyk zapewne nadal nie zbuduje promu, Ardanowski będzie miał kłopoty z rolnikami, a kolejki do lekarzy będą się wydłużać, tak jak za poprzedniego Szumowskiego" - zaznaczył Siemoniak. "Wydaje się, że premier Morawiecki miał mały wpływ na to, kto znajdzie się w tym rządzie, bo sądzę, że chciałby się paru ministrów pozbyć, natomiast ponieważ to nie on decyduje kto jest w rządzie, tylko prezes Kaczyński, więc tych zmian jest zaskakująco mało" - powiedział. Zdaniem Siemoniaka dobrze, że naprawiany jest "wielki błąd sprzed czterech lat" i odtwarzane jest ministerstwo skarbu. "Cztery ostatnie lata to były ciągłe zmiany zarządów spółek Skarbu Państwa, walki koterii, więc tu mamy do czynienia z naprawą własnego błędu" - ocenił. Zwrócił także uwagę, że cztery lata temu również "szumnie zakładano Ministerstwo Energii", a teraz się go likwiduje, bo resort ten okazał się porażką. "Sprawa cen energii, sprawa spółek energetycznych, w których na przykład w Enerdze było pięć zarządów. Najwyraźniej, żeby się pozbyć Tchórzewskiego premier Morawiecki zlikwidował resort" - ocenił Siemoniak. Jego zdaniem w rządzie nie ma żadnych nowych ciekawych nazwisk. "Nie mieszczą się takie osoby jak w swoim czasie minister Streżyńska, fachowiec z zewnątrz" - stwierdził. Podkreślił, że np. resort środowiska obejmuje Michał Woś, ale chyba dlatego, żeby dostać jakikolwiek resort. "Pan minister nie ma żadnych doświadczeń, więc jest to decyzja polityczna degradująca rangę środowiska" - ocenił Siemoniak. "Ponadto Mateusz Morawiecki to jest chyba pierwszy premier, który skład rządu przedstawia w siedzibie partii" - powiedział wiceszef PO. "To jest takie pokazanie, że państwo jest dziś zawłaszczone przez PiS i partia decyduje, kto będzie w rządzie" - dodał. W opinii Siemoniaka taki kształt konferencji jest też "poniżeniem koalicjantów Gowina i Ziobry". Powinni oni bowiem uczestniczyć w konferencji, skoro brał w niej udział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dworczyk: To będzie silna, biało-czerwona drużyna Dworczyk w swoim wpisie na Twitterze podziękował także premierowi, że nadal będzie kierował KPRM. "Jestem zaszczycony, że w nowym rządzie Pana Premiera Mateusza Morawieckiego będę nadal kierował pracami Kancelarii Prezesa Rady Ministrów" - napisał. Gawkowski: Premier nie zaskoczył nominacjami Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski przyznał natomiast, że skład rządu był spodziewany. "Premier Morawiecki nie zaskoczył swoimi nominacjami. Widać wyraźnie, że to jest bardziej autorski rząd Jarosława Kaczyńskiego, w którym pan premier Morawiecki uczestniczy, ale karty rozdaje ktoś inny" - ocenił. "Najbardziej smuci to, że w tym rządzie w żaden sposób nie został zachowany parytet płci" - podkreślił Gawkowski. Czarzasty: Te zmiany nie mają żadnego znaczenia Do proponowanego składu rządu odniósł się także szef SLD Włodzimierz Czarzasty, który również zwrócił uwagę na rolę w ustalaniu rządu Jarosława Kaczyńskiego. "Te zmiany i tak nie mają żadnego znaczenia, bo i tak Polską rządzi facet, który nie jest ani w rządzie, ani nie jest prezydentem. Co z tego, że zmieniają się w teatrze kukiełki, skoro właścicielem teatru jest ten sam gość" - powiedział. Sawicki: Nowy skład rządu odbiera pełnię władzy premierowi i oddaje ją Kaczyńskiemu Poseł Marek Sawicki (PSL) ocenił, że propozycja składu nowego rządu osłabia pozycję premiera Morawieckiego. "Nie wiem jeszcze, jakie są jego relacje z kandydatem na ministra finansów Tadeuszem Kościńskim. Czy to są dawne relacje z bankowości, czy jednak nowy minister finansów jest raczej osobą prezesa Kaczyńskiego" - podkreślił. "Z pewnością ministerstwo nadzoru właścicielskiego, podzielone ministerstwo środowisko, gdzie wydziela się kwestie nadzoru nad środkami na ochronę środowiska i utrzymana silna pozycja ministra Kamińskiego, ministra spraw wewnętrznych i koordynatora służb specjalnych, to jest jasny sygnał, że dowodzenie przechodzi tak naprawdę w ręce osób blisko związanych z tylko i wyłącznie prezesem Kaczyńskim" - podkreślił Sawicki. Według niego, "tymi prawdziwymi nadzorcami i trzymającymi w ręku władzę będą ci, którzy mają pieniądze i zasoby". Zdaniem Sawickiego wzmocniona została nieco dotychczasowa minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, która została kandydatką na ministra rozwoju. "Więc widać wyraźnie, że tutaj Porozumienie Jarosława Gowina swoje utargowało" - zaznaczył. "To jest głęboka rekonstrukcja, która odbiera pełnię władzy premierowi, ona oddaje tę władzę niestety prezesowi Kaczyńskiemu" - podkreślił Sawicki. Winnicki: to będzie rząd chaosu i stagnacji, a nie kontynuacji; PiS jest w przedsionku oddawania władzyTaką rekonstrukcją rządu obóz władzy wysyła sygnał, że wchodzi w okres stagnacji, będącej przedsionkiem do oddawania władzy - ocenił jeden z liderów Konfederacji, prezes Ruchu Narodowego, poseł Robert Winnicki. Jego zdaniem będzie to rząd "chaosu i stagnacji, a nie kontynuacji". Premier Mateusz Morawiecki po piątkowym posiedzeniu Komitetu Politycznego PiS przedstawił skład nowego rządu na wspólnej konferencji z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Winnicki: To będzie rząd chaosu i stagnacji Jeden z liderów Konfederacji, prezes Ruchu Narodowego, poseł Robert Winnicki ocenił, że "przedstawiona przez premiera Morawieckiego wizja brzmi jak połączenie stagnacji, nie zawsze dobrej kontynuacji oraz pewnego chaosu i braku pomysłu". Dodał, że w wystąpieniu premiera zabrakło "szerszej wizji reformy systemowej państwa". Polityk ocenił, że jest to efekt - jak mówił - "dużej szamotaniny wewnętrznej w Prawie i Sprawiedliwości". "Widać, że Jacek Sasin, jako 'super-minister' i wicepremier, to też osoba oddelegowana do redukowania wpływu pana premiera Morawieckiego w spółkach Skarbu Państwa. To moim zdaniem jest 'przytarciem nosa' panu premierowi Morawieckiemu, wzmocnieniem bardzo pozycji pana Sasina. Służy to temu, żeby jakiś nowy balans sił wewnątrz PiS zbudować" - stwierdził. Jak przekonywał, "po czterech latach umacniania władzy, Prawo i Sprawiedliwość weszło w etap obrony zdobytych pozycji, nie tylko jako formacja polityczna - także poszczególni aktorzy wewnątrz PiS, okopują się na swoich pozycjach" - ocenił. Wśród ministrów, którzy pozostają, a są jego zdaniem "bardzo kiepscy", Winnicki wymienił przede wszystkim szefa MSZ Jacka Czaputowicza oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, który - jak podkreślił - "Rejtanem będzie bronił na uczelniach wyższych ideologii gender". Ocenił, że jest to "skandaliczne i ośmiesza retorykę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mówiącego o obronie rodziny przed LGBT. "Wypowiedzi Gowina są jednoznaczne w tej sprawie, a więc całą tę retorykę można uznać za stosowaną wyłącznie na użytek wyborczy" - stwierdził lider Konfederacji. Polityk odniósł się także do zmian dotyczących zarządzaniem w obszarach środowiska, energii i klimatu. "Wydaje się, że są to zmiany, co do których sam pan premier Morawiecki nie był pewny, jak je przeprowadzić. Mam ogromne obawy, że podział odpowiedzialności za zasoby, energię, leśnictwo, czy klimat, między trzy ministerstwa, między pana Jacka Sasina, Michała Kurtykę i Michała Wosia, to jest prosty przepis na katastrofę i brak spójnej polityki" - ostrzegał. Za "ogromny błąd" uznał, że Mariusz Kamiński ma kontrolować resort spraw wewnętrznych i koordynować pracę służb specjalnych. Winnicki przekonywał, że to oddzielny resort powinien koordynować pracę służb specjalnych, a jego szef powinien mieć "narzędzia pozwalające je kontrolować". "Źle się dzieje w służbach specjalnych oraz w MSWiA, a postać Kamińskiego nie jest szczęśliwą, żeby te problemy rozwiązywać" - dodał. "Obóz władzy taką bardzo fragmentaryczną rekonstrukcją rządu wysyła sygnał, że wchodzi w okres stagnacji będącej przedsionkiem do oddawania władzy. PiS pokazał, że jest na etapie trudnej, niewygodnej stagnacji, marazmu, co będzie prowadziło do jego uwiądu decyzyjnego" - podsumował jeden z liderów Konfederacji.