Premier broni ministra kultury. "W TVP płacono miliony za propagandę i kłamstwa"
- Nie mam wątpliwości, że pan minister kultury napisał więcej ciekawych rozpraw i książek, niż wnioskodawca przeczytał - powiedział premier Donald Tusk w trakcie debaty nad odwołaniem Bartłomieja Sienkiewicza. Donald Tusk podczas wystąpienia wyliczał zarobki w mediach publicznych w ostatnich ośmiu latach. - Za waszych rządów płacono miliony złotych za propagandę i kłamstwa - mówił szef rządu. Ławy Zjednoczonej Prawicy były niemalże puste, ale część obecnych na sali reprezentantów klubu PiS próbowało zakłócać słowa premiera.

Prawo i Sprawiedliwość złożyło wniosek o odwołanie ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Partia Jarosława Kaczyńskiego sprzeciwia się zmianom w mediach publicznych, których dokonał Bartłomiej Sienkiewicz. Sejm rozpatrzył wniosek w środowe popołudnie.
- Byłem przekonany od samego początku, że pan minister Bartłomiej Sienkiewicz nie potrzebuje mojej pomocy, ani opieki w dniu, w którym PiS postanowił złożyć wniosek o wotum nieufności wobec ministra kultury. Nic lepiej nie broni jego dobrego imienia i jego służby Rzeczpospolitej, niż jego czyny i działania - powiedział z mównicy sejmowej Donald Tusk.
Okrzyki w Sejmie. Tusk: Krzyki mafii politycznej
Podsumowując ostatnie osiem lat rządów PiS w TVP lider PO wskazał, że "Kaczyński zbudował system oparty na kłamstwie tylko po to, aby utrzymać rząd". Szef rządu skupił się też na kwestii zarobków w mediach państwowych, gdzie "komentatorzy" za każdą wypowiedź uderzającą w ówczesną opozycję, pobierali co najmniej 500 złotych.
- Oni musieli im płacić, bo nawet we własnych kręgach nie umieli znaleźć ludzi, którzy mówiliby takie brednie - wskazywał Tusk.
Na sali rozległy się okrzyki posłów PiS: "pamiętacie mafie vatowskie?".
- To jest ten krzyk mafii politycznej, tek krzyk z tamtych ław. Ja jako jeden z nielicznych pamiętam ich od początku, i oni zawsze zarzucali innym to, co sami robią! - mówił premier. Następnie szef rządu zaczął wyliczać firmy oraz fundacje, które otrzymały środki z Funduszu Sprawiedliwości.
Tusk uderza w rodzinę prezesa PiS. "Z zawodu kuzyn Kaczyńskiego"
Dotacje z funduszu trafiały m.in. do organizacji powiązanych z Dariuszem Mateckim, bliskim współpracownikiem Zbigniewa Ziobry. - Czy na pewno chcecie chronić Mateckiego i jemu podobnych, i jego milionów złotych na zorganizowany system nienawiści? Miejcie odwagę wyjść do ludzi i im powiedzieć, że bronicie tych pieniędzy - mówił Donald Tusk.
Premier wspominał także postać Jana Marii Tomaszewskiego, "z zawodu kuzyna Jarosława Kaczyńskiego", który również miał finansowo wykorzystać osiem ostatnich lat rządów PiS.
- Ten czas się definitywnie skończył. Nikt z was nie ukryje się w żadnym banku, bo tam też zrobimy porządek. (...) Nikt z was nie będzie już okradał Polek i Polaków - powiedział Tusk.
Przypomniał także słowa byłego wiceministra Marcina Horały, który stwierdził, że "jeżeli ktoś cokolwiek ukradł niezgodnie z procedurami, to oczywiście musi oddawać".
- Dzisiaj ten obóz byłej władzy PiS podzielił się na dwie części i ciekaw jestem, w której grupie znajdzie się Antoni Macierewicz (poseł zakłócał wystąpienie premiera -red.). Czy w grupie, która ukradła niezgodnie z procedurami czy zgodnie z procedurami? - pytał premier, wywołując śmiech w ławach posłów koalicji rządzącej.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!