- Pani Hennig-Kloska to jest Rywin w spódnicy tej kadencji. Już widać, że każdej waszej ustawie trzeba przyglądać się słowo po słowie, bo lobbyści kręcą się koło was i chcą załatwiać swoje interesy - grzmiał z mównicy sejmowej w środę Waldemar Buda, poseł PiS, były minister rozwoju i technologii. - Proszę przekazać marszałkowi Sejmu, że ta ustawa to bubel, o którym będą książki pisać - dodał. PiS zaciera ręce po aferze wiatrakowej. "Podłożyli się koncertowo" Także kolejni posłowie PiS nie szczędzili słów krytyki w sprawie ustawy wiatrakowej. - To dla nas polityczny prezent. Podłożyli się koncertowo. I jeszcze te kwiaty dla Hennig-Kloski w nagrodę za kompromitację, bo przecież wycofując z ustawy wszystkie zapisy dotyczące wiatraków, sami się do tej kompromitacji przyznali - mówi jeden z posłów PiS. - To my powinniśmy podziękować pani poseł kwiatami - śmieje się. Powodów, dla których politycy PiS nie kryją zadowolenia z takiego rozwoju zdarzeń, jest przynajmniej kilka. Przede wszystkim w ostatnich dniach nikt nie mówi już o "tymczasowym" czy też "dwutygodniowym" rządzie Mateusza Morawieckiego, bo media żyją aferą wiatrakową i zgrzytem w nowej większości parlamentarnej. Po drugie, jak wskazują nasi rozmówcy z PiS, odwlekanie momentu powołania Donalda Tuska na premiera w czasie prowadzi do zużywania się jego rządu, jeszcze zanim został on powołany. - Każdy rząd i premier tuż po powołaniu ma swój karnawał, czas, gdy wszyscy są pełni nadziei i oczekiwania, notowania rosną i jest pięknie. My Tuska pozbawiliśmy tego wszystkiego i on to doskonale wie. Dlatego tak się wściekł na sprawę wiatraków - mówi nasz rozmówca. O co chodzi w tzw. aferze wiatrakowej? Przypomnijmy pokrótce kontekst sprawy. W poselskim projekcie ustawy o "zamrożeniu" cen energii na pierwszą połowę 2024 roku znalazły się przepisy, które stały się zarzewiem oskarżeń o działania lobbystów. Chodzi m.in. o możliwość budowy elektrowni wiatrowych w odległości zaledwie 300 metrów od zabudowań mieszkalnych czy parków krajobrazowych. Projekt zakłada także zakwalifikowanie elektrownii wiatrowych do katalogu inwestycji strategicznych, dzięki czemu ich budowa byłaby możliwa bez uprzedniej analizy zgodności lokalizacji elektrowni z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. To wywołało falę zarzutów o umożliwienie wywłaszczeń w celu stawiania wiatraków. Politycy Polski 2050 zaprzeczali, by zapisy projektu dawały taką możliwość, ale wątpliwości zaczęły żyć własnym życiem. I stały się kością niezgody przyszłej koalicji rządzącej, złożonej z Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. Politycy PSL i Lewicy mieli pretensje, że nie wiedzieli wcześniej o pomyśle połączenia zapisów zamrażania cen energii z przepisami dotyczącymi wiatraków. - Nawet nam tego projektu nie pokazano - mówił Interii wysoko postawiony polityk Nowej Lewicy. - To w ogóle ciekawe, że pod tym projektem podpisanie są sami posłowie Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050. Pani posłanka Hennig-Kloska, która ma być ministrem klimatu, daje twarz temu projektowi. Domyślam się, że bardzo chciała nim zabłysnąć. No, to zabłysnęła - dodawał złośliwie polityk PSL. Ustawa wiatrakowa. Zgrzyty w przyszłej koalicji Sama Paulina Hennig-Kloska, która została twarzą kontrowersyjnego projektu ustawy, stwierdziła w Polsat News, że projekt dostała od Borysa Budki z Koalicji Obywatelskiej. To jeszcze mocniej zaogniło sytuację między przyszłymi koalicjantami. Do tego stopnia, że w mediach zaczęły pojawiać się informacje o tym, że posłanka Polski 2050 może nie objąć obiecanego jej stanowiska ministra klimatu i środowiska. Funkcja ta miałaby wówczas przypaść innemu politykowi Polski 2050 Michałowi Gramatyce. Szymon Hołownia przekonywał w "Gościu Wydarzeń" w Polsat News, że w sprawie kandydatury Hennig-Kloski "nic się nie zmieniło". - To dobra kandydatka - podkreślał. Bronił też samego projektu, mówiąc, że zawiodła komunikacja. Dzień później Donald Tusk, o czym informowaliśmy w Interii, nakazał wycofanie z projektu ustawy wszystkich przepisów dotyczących wiatraków. Kwestia wiatraków ma powrócić jako projekt rządowy po pełnych konsultacjach w tej sprawie. Politycy PiS zacierają ręce. "Na to czekaliśmy" Politycy PiS mówią, że czekali na kłótnie polityków KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Liczyli nawet, że stanie się to wcześniej. Taki był cel, jak dziś twierdzą, "optymalnego wykorzystania terminów konstytucyjnych", by rząd Tuska powstał jak najpóźniej. - Chcieliśmy dać im czas, by zobaczyli, jak ta współpraca będzie wyglądać i jak Tusk będzie ich traktował - mówi jeden z posłów. I wskazuje, że dziś nawet ci posłowie PiS, którzy byli bardziej sceptyczni wobec "teatru powoływania rządu Morawieckiego na dwa tygodnie", mówią, że nie było to pozbawione sensu. W tym kontekście szerokim echem w partii odbiły się słowa Beaty Szydło, która w środę w Radiu Zet była o to pytana przez Bogdana Rymanowskiego. - Trzeba oddać premierowi Morawieckiemu, że podjął się naprawdę trudnego wyzwania - stwierdziła była premier, oceniając, że "jeśli drużyna zrobiła dużo dobrego i ma dobre programy, wygrała wybory, to nie ma powodów, by jeszcze raz nie podjąć wyzwania". Prowadzący Bogdan Rymanowski dopytywał, czy ona sama podjęłaby się takiej misji. - Jeśli dostałabym taką propozycję, nawet jeśli byłaby taka trudna sytuacja, to na pewno rozważyłabym taką propozycję - odpowiedziała. Sprawa wiatraków pokazuje, jaką opozycją będzie PiS? Wpadka przyszłych rządzących w sprawie projektu ustawy wiatrakowej pokazała też, jak wskazują nasi rozmówcy, jaką opozycją będzie PiS. Widać było zwiększoną aktywność i zaangażowanie w mediach społecznościowych polityków młodszej generacji. Tak ma to teraz wyglądać. Posłowie PiS chwalą się też, że rzucony przez nich postulat powołania sejmowej komisji śledczej w tej sprawie będzie przypominany przy okazji powoływania komisji mających badać afery z czasów rządów PiS. - Będziemy pokazywać, że ludzie, którzy mają aferę na miarę komisji śledczej, jeszcze zanim zaczęli rządzić, chcą rozliczać innych - mówi jeden z PiS-owców. Ostatni efekt związany z wiatrakami, o jakim mówią politycy PiS, to exposé premiera Mateusza Morawieckiego. Wygłosi je w poniedziałek 11 grudnia. Ma dotyczyć głównie planów na przyszłość i pokazać zderzenie tego, co planował rząd PiS z tym, co może planować rząd Tuska. - Exposé premiera pisze się samo. Przecież w sprawie wiatraków jest wszystko to, przed czym PiS przestrzegał i z czym najmocniej od lat walczył: nieliczenie się z ludźmi, działanie na korzyść niemieckich interesów, działanie pod dyktando biznesu i szemranych lobbystów, a nie w interesie zwykłych ludzi. Dla nas to złoto - wylicza jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości.