Informację o śmierci artystki potwierdziła we wtorek (7 lipca) Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. "Artystka niepowtarzalna w swych indywidualnych wyborach, błyskotliwie inteligentna, o wyrafinowanym poczuciu humoru, perfekcyjna warsztatowo, odważna i bezkompromisowa. Przeszła wszystkie stopnie teatralnego wtajemniczenia. Uroda, wdzięk, szlachetna elegancja, doskonałe panowanie nad formą, zaowocowało mnogością ról w repertuarze klasycznym, od dramatu po komedię i farsę - już w pierwszych latach aktorskiej kariery" - napisała o Stebnickiej Elżbieta Bińczycka w Cyfrowym Muzeum Starego Teatru. Marta Stebnicka od 60 lat związana była z krakowskimi scenami, a zwłaszcza ze Starym Teatrem. Przez 15 lat występowała w kabarecie "Jama Michalika". Oprócz aktorstwa zajmowała się reżyserią, była pedagogiem krakowskiej szkoły teatralnej, a prywatnie żoną poety-satyryka Ludwika Jerzego Kerna. Aktorka urodziła się 22 marca 1925 r. we Lwowie. W 1943 r. debiutowała w krakowskim konspiracyjnym teatrze Tadeusza Kantora. Zagrała w dwóch jego spektaklach - Skierkę w "Balladynie" Juliusza Słowackiego i Telemaka w "Powrocie Odysa" Stanisława Wyspiańskiego. Po wojnie Stebnicka uczyła się aktorstwa w Studio Teatralnym przy Starym Teatrze. Jej kolegami byli m.in. Tadeusz Łomnicki i Andrzej Szczepkowski. Debiutowała w Starym Teatrze po maturze 1 kwietnia 1945 r. w przedstawieniu "Mąż doskonały" Jerzego Zawieyskiego w reżyserii Jerzego Ronarda Bujańskiego. W 1946 r. zaczęła grać w krakowskim teatrze TUR, jej debiutem była tam rola Elwiry w "Świętoszku" Moliere'a (1947) również w reżyserii Bujańskiego. W latach 1947-49 pracowała w Miejskich Teatrach Dramatycznych, a następnie do 1954 r. w Państwowych Teatrach Dramatycznych. W latach 1954-60 występowała w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, a od 1960 r. do połowy lat 80. w Starym Teatrze, gdzie zagrała około 30 ról stworzonych we współpracy z wybitnymi reżyserami: Władysławem Krzemińskim, Lidią Zamkow, Zygmuntem Hübnerem, Konradem Swinarskim, Józefem Szajną, Jerzym Jarockim. "Publiczność oklaskiwała jej temperamentną Marcelinę w Psie ogrodnika Lope de Vegi w reżyserii Władysława Krzemińskiego, piękną grzesznicę z obłudną maską dewocji Donę Uracca w Teatrze Klary Gazul Mérimée w reżyserii Mieczysława Górkiewicza, zmysłową średniowieczną kurtyzanę Margot w Heloizie i Abelardzie Vaillanda w reżyserii Jerzego Kreczmara, dumną, rozpaczliwie zakochaną Szimenę w Cydzie Corneille’a w reżyserii Lidii Zamkow, pełną miłości i oddania Annę Schilling z Końca księgi VI Broszkiewicza w reżyserii Jerzego Grudy, groteskową Protrutę Bellfresco w Onych Witkacego w reżyserii Józefa Szajny, zdegradowaną 'wśród tobołów i pierzyn' Byłą Arystokratkę z Nieboskiej komedii Krasińskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego" - napisała Bińczycka. "Współpracując reżysersko i literacko z Piotrem Skrzyneckim stworzyła doskonałe w formie, wypełnione jej dynamiczną ekspresją, monodramy: "Ha, ha! He, he! Hi, hi!- y czyli Teoria Śmiechu wg. Stendhala" i "Pochwała głupoty" Erazma z Rotterdamu. Filozoficzne teksty, poprzez doskonałość ascetycznej formy inscenizacji i mistrzostwo w żonglowaniu aktorskim warsztatem, wzbudzały śmiech, ale też zadumę nad światem" - dodała. Jako pedagog przygotowała wiele przedstawień dyplomowych, głównie muzycznych. W 1989 roku, na 200-lecie Rewolucji Francuskiej, wyreżyserowała w paryskiej szkole teatralnej przedstawienie "Komedianci", za co otrzymała od mera Paryża Jacquesa Chirac’a medal za zasługi dla miasta. W 2015 r. została odznaczona Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Marta Stebnicka zmarła 6 lipca w Warszawie w wieku 95 lat. "Odeszła wielka dama teatru" "Marta Stebnicka była wielką damą. Uczyła studentów w szkole teatralnej rzeczy niezwykłych: co to jest wachlarz, jak go trzymać, jak zaśpiewać piosenkę literacką. To umiała jak chyba już nikt w tym kraju" - mówił Józef Opalski. "Myślę, że gdyby przepytać jej studentów, wszyscy powiedzieliby to samo, że pod tym względem była zachwycająca i jeżeli czegoś nauczyli się w tej materii teatralno-piosenkarskiej to na pewno od Marty Stebnickiej" - dodał. "Była świetną aktorką. Wnosiła ze sobą na scenę niezwykłą klasę i przy całym poczuciu humoru, bo bardzo lubiła się bawić i była osobą niesłychanie ironiczną, zabawną, miała na scenie coś co nazywa się charyzmą. Kiedy wchodziła na scenę Martę Stebnicka, wszystko naokoło się zmieniało" - podkreślił Opalski. "Miałem szczęście, że obdarzała mnie przyjaźnią. Właśnie przeglądam teczkę z dziesiątkami niezwykłych listów, które pisała do mnie i myślę, że był to ktoś, kto dla kultury naszego kraju - nie tylko teatralnej - był takim wzorcem z Sevres. Niestety wzorce odchodzą" - powiedział. Przypomniał, że aktorka grała u Tadeusza Kantora, ale przyjaźniła się też z Tadeuszem Łomnickim i największymi polskimi aktorami, a poprzez małżeństwo z Ludwikiem Jerzym Kernem doskonale znała środowisko literackie. "Występowała w kabaretach, zagrała dziesiątki ról w Starym Teatrze. Jednym słowem odszedł ktoś kto dla kultury XX wieku był fundamentem" - powiedział Opalski.