We wtorek posłowie sejmowej Komisji Infrastruktury zajęli się tematem "cen biletów kolejowych i planowanych działań zmierzających do ich obniżenia". Posiedzenie rozpoczęło się od kłótni o wniosek formalny, złożony przez Hannę Gill-Piątek. Posłanka Polski 2050 chciała odroczenia obrad, do czasu aż będzie w nich mógł wziąć udział wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za kolej - Andrzej Bittel. Jak wyjaśniał przewodniczący Paweł Olszewski z Koalicji Obywatelskiej, wiceminister usprawiedliwiał się, że jest chory i dotrzeć na komisję nie może. Wniosek o odroczenie obrad odrzucono. Rząd: Problemem wzrost cen energii i polityka UE Następnie głos zabrał wiceminister aktywów państwowych Jan Kanthak, który mówiąc o podwyżkach cen biletów argumentował, że w 2019 roku koszt energii elektrycznej dla narodowego przewoźnika wynosił 500 milionów złotych, a w 2023 będzie to 1,5 miliarda. Kolejnym mówcą był wiceminister finansów Piotr Patkowski, który stwierdził, że ceny energii dla PKP nie zostały zamrożone, ponieważ nie zgodziła się na to Komisja Europejska. - PKP Intercity nie mieści się w kryteriach pomocowych wydanych przez KE. Ten fakt trzeba bardzo wyraźnie odnotować. To Komisja Europejska i jej wytyczne spowodowały, że dzisiaj PKP Intercity nie mieści się w mechanizmie pomocowym, w którym mieszczą się wszystkie samorządowe spółki kolejowe - zaznaczył Patkowski. Dodał, że w 2023 roku PKP Intercity otrzyma z budżetu państwa blisko 1,8 miliarda złotych w celu obniżenia cen biletów, realizacji strategii taborowej, przewozowej i inwestycyjnej. Opozycja: Wsiedlibyście w te pociągi Stanowisko rządu krytykowali posłowie opozycji. Sławomir Nitras z PO zwracał uwagę, że rząd dotuje PKP kwotą 1,8 miliarda złotych i - jak powiedział - najtańszy bilet w drugiej klasie na trasie Warszawa-Szczecin w obie strony kosztuje 200 zł, a Niemczech funkcjonuje bilet miesięczny za 49 euro i za 200 złotych można jeździć przez miesiąc. Niemiecki rząd wydał na takie rozwiązanie 2,5 miliarda euro. Dziennikarz Interii Wiktor Kazanecki zwrócił uwagę, że z Warszawy "w środę można jechać za 50 złotych do Szczecina i wrócić np. w czwartek za 80. Tylko trzeba szukać biletów także z Dworca Gdańskiego, nie tylko Centralnego. Jest taka opcja na stronach PKP". Dariusz Joński z klubu KO wskazywał, że taniej jest podróżować na trasie Gdańsk-Kraków samolotem, niż pociągiem. Jednocześnie podnosił kwestię standardów w PKP. Jako przykład podał trasę Łódź-Warszawa. Odcinek był remontowany przez 10 lat. Poseł przedstawił odpowiedź ministerstwa na swoją interpelację o czas spóźnienia pociągów na tej trasie w ciągu ostatniego kwartału. To 10 tysięcy minut. - Minister Patkowski przychodzi i mówi: "Skąd mam wziąć"? To panu pokazujemy. Naprawdę, Telewizja Publiczna, w roku wyborczym PiS musi trzy miliardy na swoją kampanię wydać? A może dajcie to ludziom? Niech taniej podróżują - mówił Joński. Paulina Matysiak z partii Razem argumentowała, że rozwiązaniem jest zerowy VAT na bilety kolejowe. Krytyczna dla PKP i rządu była również Gill-Piątek. - PKP to jest państwo w państwie, które kompletnie nie rozumie społecznych potrzeb (...). Panowie jeżdżący limuzynami zupełnie nie wiedzą jaka jest rzeczywistość ludzi, którzy muszą pociągiem dojeżdżać do pracy i to codziennie. (...) Wsiedlibyście w te pociągi i posłuchali, co ludzie o was mówią - mówiła posłanka do rządzących. Posłankom i posłom opozycji odpowiedziała Anna Paluch z PiS. - Te wypowiedzi świadczą głównie o rozchwianiu emocjonalnym i zmęczeniu faktem przebywania siedem lat w opozycji, bo od meritum jest daleko. (...) Wy jesteście jak ten nabolały, nostalgiczny, przeziębiony, apolityczny inteligent, który widzi, że dom, że drzewo, a nie widzi całości problemu. Nie widzicie wojny, która jest 300 kilometrów stąd, nie widzicie, że Rosja nakręcała ceny surowców energetycznych, że cena energii drastycznie wzrosła. Zachowujecie się tak, jakby brakowało wam inteligencji o umiejętności kojarzenia skutku z przyczyną - oceniła posłanka PiS.