Od początku maja Kamińska (konto na Twitterze @bozenakaminska) opublikowała 2200 tweetów z czego 2092 to były retweety (przesłania dalej) publikacji innych kont. Stawia ją to na pierwszym miejscu wśród najczęściej przesyłających tweety polityków wszystkich partii, i pokazuje, że pełni może niewymagającą zbyt dużego wysiłku, ale bardzo ważną w aparacie partyjnej propagandy, rolę "żołnierza". W wojsku muszą być żołnierze W wojsku w stosunku do żołnierza wymagania są proste: ma najlepiej jak potrafi wykonywać powierzone mu zadania i specjalnie nie dyskutować. Można powiedzieć, że posłanka Kamińska spełnia tę rolę perfekcyjnie. Najczęściej przesyła dalej tweety kont partyjnych @Platforma_org i @NewsPlatforma, a następnie kolegów partyjnych z poselskich ław czyli Krzysztofa Brejzy, Roberta Tyszkiewicza czy Tomasza Siemioniaka. Co ciekawe, szef Platformy jest w rankingu najczęściej przez nią przesyłanych dopiero na 13. miejscu, a konto Podlaskiego PO, a więc jej regionu, w trzeciej dziesiątce. Posłanka Kamińska nie dyskutuje z innymi użytkownikami. Od początku maja zdarzyło się to jej raz, kiedy podziękowała za tzw. #FF - czyli popularne na Twitterze wyrażenie uznania, które tradycyjnie wysyła się w piątek. Kamińska nie jest wyjątkiem. Identyczną metodę stosują też politycy z innych ugrupowań, aktywnie wspierający swoją partię na Twitterze. Celem takiego działania jest jak najszersze rozpropagowanie przekazu partyjnego i stąd najwięcej treści pochodzi z kont partyjnych jak w przypadku Kamińskiej - @Platforma_org czy @NewsPlatforma. W przypadku tej metody nie ma miejsca na dyskusje z użytkownikami. Po pierwsze zabiera to czas, po drugie w ferworze dyskusji można popełnić jakiś błąd, który zostanie natychmiast wykorzystany przez konkurencję. Dlatego Kamińska ani razu nie odpowiedziała na odpowiedzi do swoich tweetów. Inna sprawa, że było ich niewiele - bo tylko 35 (od początku maja), co pokazuje, że jej aktywność nie wzbudza wielkich emocji wśród potencjalnych wyborców. Czy taka metoda jest z punktu widzenia politycznego ugrupowania skuteczna? Generalnie nie, bo zasięg partyjnych "żołnierzy" jest niewielki. Tweety Kamińskiej są retweetowane najczęściej ledwo kilka razy, a więc w sumie docierają do bardzo małej grupy osób i to najczęściej tych samych i do tego "już przekonanych". ... i oficerowie Są jednak sytuacje, gdy taka metoda ma sens. Jeśli osobą, która przesyła dalej jest ktoś, kto ma sporo obserwujących i do tego jest znany w środowisku w którym działa. Tak jest w przypadku posłanki Agnieszki Pomaskiej, którą trzymając się terminologii wojskowej można by nazwać "oficerem na pierwszej linii". Również sporo retwituje, ale także potrafi odpowiedzieć na - przynajmniej niektóre - zaczepki ze strony internautów. Co prawda nie na wszystkie, co nie jest niczym dziwnym, zważywszy, że tylko od maja otrzymała ponad 5 tysięcy tweetów skierowanych do siebie. Z punktu widzenia organizacji, Pomaska ma dwie zalety - po pierwsze duży oddźwięk swoich tweetów, które osiągają często kilkadziesiąt do kilkuset przesłań dalej, oraz to, że nie boi się dyskutować z przeciwnikami czy komentować ich tweetów. Taka osoba to skarb, szczególnie w przypadku gdy na Twitterze wybucha jakaś afera. Wówczas konta z dużą liczbą interakcji i sporym zasięgiem potrafią szybko wypromować temat. Gdy na początku września Patryk Jaki rzucił pomysł nowej dzielnicy w Warszawie, jego tweet spowodował z jednej strony bardzo dużo interakcji w postaci ponad tysiąca retweetów, a z drugiej sporą aktywność przeciwników politycznych. Co ciekawe, tweet Jakiego spotkał się z umiarkowanym odzewem wśród jego politycznych kolegów. Z posłów retweetowało go jedynie dwóch posłów: minister Piotr Gliński i minister Marek Zagórski. Gdy Krzysztof Brejza zatwittował sarkastycznie o aferze GetBack, jego tweet - nie aż tak popularny, przesłało dalej dziewięć posłów Platformy Obywatelskiej. Posłowie PiS nie lubią kandydatów do samorzadów? Na tym przykładzie widać zasadniczą różnicę między politykami rządowymi a opozycyjnymi. Pierwsi zachowują się trochę jak "tłuste koty" i nie są - z kilkunastoma wyjątkami - specjalnie aktywni, drudzy zachowują się jak "młode wilczki" i wręcz przeciwnie: odrobili dobrze lekcję z porażki w 2015 roku, kiedy kompletnie nieprzygotowani do politycznych zagrywek na Twitterze, co chwilę albo popełniali ośmieszające błędy, albo po prostu nie byli aktywni. Posłowie i politycy PiS bardzo słabo popierają kandydatów do samorządu. Sprawdziłem, którzy posłowie najczęściej retweetowali publikacje dowolnego z kandydatów z ośmiu największych miast w Polsce i w pierwszej dziesiątce nie ma ani jednego posła partii rządzącej. Wszyscy najaktywniejsi są z Platformy Obywatelskiej. Jednak w takiej sytuacji i jedni i drudzy mogą liczyć na polityczne "pospolite ruszenie". To wszyscy ci zwolennicy jednego ze spornych obozów, bez których najprawdopodobniej większość tweetów polityków przeszłaby bez echa. Tu zdecydowanie skuteczniejsze jest plemię pisowskie. Gdy pojawia się tweet Patryka Jakiego czy innego znanego kandydata, to natychmiast przesyłany jest dalej przez kilkunastu zwolenników PiS zarówno z Warszawy jak i spoza tego miasta. Hashtagi Najskuteczniejszą bronią, którą używa zarówno Prawo i Sprawiedliwość jak i Platforma Obywatelska do propagowania swoich treści oraz krytyki przeciwników, są hashtagi. Hashtagi to słowa poprzedzone znakiem "#", które na Twitterze służą do oznaczania tematyki tweetów. Dzięki takiemu oznaczeniu błyskawicznie można znaleźć poprzez wyszukiwarkę tweety o wybranej tematyce. W zagranicznych kampaniach hashtagi były używane od dawna. Podczas swojej kampanii wykorzystywał hashtag "Yes, we can" Barack Obama. Obecny prezydent USA Donald Trump szeroko korzystał z hashtagów np. "AmericaFirst". W Polsce hasło #Polskawruinie, wypromowane jeszcze w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, do dzisiaj jest wykorzystywane w różny sposób. W obecnej kampanii stały się one nieodzownym elementem tweetów zarówno aparatu wyborczego PiS jak i opozycji. Hashtag pozwala zwolennikom nie tylko znaleźć interesujące ich treści, ale również wyszukiwać je po to, by przesłać dalej. Polscy politycy od maja użyli ponad 22 tysiące różnych hashtagów, ale najpopularniejszych, takich, które wiążą się z kampanią jest kilkadziesiąt. Rekordy popularności w tweetach posłów i o posłach bije kampanijny hashtag Patryka Jakiego #Jaki2018, który użyto ponad 30 tys. razy. Hitem, też pochodzącym od zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, jest #Stoimypodblokiem nawiązujący początkowo do zarzutów wobec Jakiego, a dzisiaj wykorzystywanym przez jego sztab, do podkreślenia, że ich kandydat to taki normalny człowiek jak każdy z wyborców. Opozycji udało się wypromować hashtag #KoalicjaObywatelska, który rozpoczął swoje życie na początku września, podczas konwencji na której partie opozycyjne zwarły szeregi. Użyto go jak na razie w tweetach polityków i o politykach ponad 16 tys. razy. To są jednak hashtagi kampanijne, tak naprawdę służące do oznaczenia treści, które sztaby chcą rozpropagować. Zupełnie inną klasę stanowią hashtagi, którymi sztaby albo popierające opcje polityczne, plemiona, używają do ośmieszania przeciwników. Klasycznym przykładem jest #ByleJaki albo w innej wersji #ByleJakiJaki czy z drugiej strony #Czaskoski albo #Czaskowski, nawiązujący do reklamówki kandydata Rafała Trzaskowskiego z czasów, gdy przed wyborami parlamentarnymi przekonywał wyborców z Krakowa, że on też jest z Krakowa. Zwolennicy zarówno jednej jak i drugiej strony próbują niekiedy popsuć szyki przeciwnikom, publikując sarkastyczne tweety i opatrując je popularnym w danym momencie hashtagiem kontrkandydatów. Takim przykładem jest tweet posła Platformy Obywatelskiej, Andrzeja Halickiego, informujący, że spadła wartość inwestycji zagranicznych w Polsce: Metody stosowane przez polityków i ich plemiona sprawiają, że z jednej strony łatwiej jest znaleźć tweety przedstawicieli lub zwolenników ugrupowań, ale z drugiej pogłębiają polaryzację i plemienność stron konfliktu. W efekcie zamiast merytorycznej dyskusji mamy najczęściej połajanki, kpiny i zdania, które nic ciekawego do dyskusji nie wnoszą. Powoduje to, że stronnicy obydwu stron okopują się w swoich "informacyjnych bańkach", nie przyjmując do wiadomości argumentów - nieraz logicznych - drugiej strony. Stanisław M. Stanuch