"Protest Wolnych Polaków" rozpoczął się zgodnie z planem o godz. 16 przed budynkiem Sejmu, jednak uczestnicy gromadzili się już znacznie wcześniej. Tłum początkowo ustawił się przede wszystkim wzdłuż ulic Wiejskiej i Jana Matejki, a częściowo także Pięknej oraz alei Ujazdowskich. "Protest Wolnych Polaków" przeszedł przez Warszawę Demonstranci jednoznacznie oceniali, dlaczego przyszli przed parlament. - Protestuję przeciwko wykorzystywaniu władzy, łamaniu Konstytucji i braku współpracy z obecną opozycją - mówił mi mężczyzna z Warszawy. Dopytywany, czy PiS podczas swoich rządów współpracowało z ówczesną opozycją, mimo chwili zawahania stwierdził, że współdziałanie odbywało się wówczas bez zarzutów. Protest rozpoczął się okrzykami "wolne media" i "Republika", po czym z głównej trybuny rozległ się "Mazurek Dąbrowskiego", a także hymn religijny "Te Deum". W tym czasie uczestnicy stanęli w miejscu i odśpiewali jego słowa. Nie wszyscy jednak wsłuchiwali się w te melodie - naprzeciwko pomnika AK przy "Miasteczku Wolność" zgromadziła się niewielka grupa zwolenników obozu władzy. Z głośników puszczali inne piosenki, także te nawiązujące do "Strajku Kobiet" z 2020 roku. Wśród nich była Katarzyna Augustynek, znana szerzej jako babcia Kasia. Dla zachowania porządku namioty otoczył kordon policji. Transparenty uderzały głównie w Donalda Tuska. "Władza idzie na rympał" Uczestnicy marszu mieli wiele różnorodnych transparentów. Większość z nich uderzała - w mniej lub bardziej wyrafinowany, niekiedy wulgarny sposób - w premiera Donalda Tuska. Pojawiły się również plakaty wskazujące na solidarność z Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem. Inne banery krytykowały z kolei metody, jakimi rząd przejął kontrolę nad mediami publicznymi. - W Polsce jest bezprawie. Nie można zmieniać państwa na drodze uchwały, potrzebna jest ustawa. Oni (rządzący - red.) oczywiście tego nie chcieli, bo zakładali weto prezydenta. Kto wie, być może by podpisał? Ale nie, władza idzie na rympał - tłumaczyła swoją obecność emerytka z Warszawy. Dopytywana, skąd czerpie informacje stwierdziła, że TVP za rządów PiS nie oglądała, ale obecnie sprzeciwia się monopolizacji przekazu na rynku mediów ogólnopolskich. Do takich nie zaliczyła Telewizji Republika czy innych portali sprzyjających Prawu i Sprawiedliwości, ponieważ w jej opinii są one zbyt mało rozpoznawalne. - Teraz jest gorzej niż w stanie wojennym! Czołgi jeszcze nie wyjechały na ulice, ale to nie jest wykluczone - grzmiała kobieta. Demonstrację zdominowały osoby starsze. Spotkałem jednak 16-latka W tłumie zwolenników "Protestu Wolnych Polaków" trudno było dostrzec osoby młode. Przeważnie na miejsce przyszli ludzie w średnim i nieco starszym wieku. Uwagę przykuł jednak 16-letni mieszkaniec stolicy, który na Wiejskiej pojawił się samotnie z transparentem uderzającym w Donalda Tuska. - Sprzeciwiam się rządom złodziejstwa i korupcji. Teraz jeszcze tego nie ma, ale ludzie, którzy ponownie doszli do władzy pokazali w przeszłości, jakie mają metody. Niedopuszczalny jest też sposób przejęcia mediów publicznych przy pomocy prywatnej firmy ochroniarskiej - usłyszałem. W kwestii osadzenia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika przyznał z kolei, że sprawa jest "zdecydowanie bardziej zawiła", by jednoznacznie wyrokować w tym przypadku swoją opinię. Nie wszyscy jednak ochoczo chcieli udzielić komentarza, dlaczego zdecydowali się zaprotestować. Jeden z pytanych przeze mnie uczestników oznajmił wprost: - Takie media, jak Interia, w ogóle mnie nie interesują. Przewodniczący Samoobrony wspiera Kamińskiego i Wąsika. "Afera gruntowa nie zabiła Leppera" Przemierzając tłumy natrafiłem na przewodniczącego Samoobrony RP - partii, której przez lata przewodniczył Andrzej Lepper. Polityk w ostatnich latach swojego życia był w konflikcie z Prawem i Sprawiedliwością, które obwiniał za wykreowanie afery gruntowej - ta natomiast utopiła poparcie jego formacji. - Wydawałoby się, że jestem ostatnią osobą, która mogłaby stać tutaj w obronie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Nie ta afera go zabiła (afera gruntowa - red.), zabiła go seksafera w Samoobronie, zabił go TVN - oznajmił stanowczo Krzysztof Prokopczyk, trzymając w ręku transparent z politykami PiS, stylizowany na logo NSZZ Solidarność. Prokopczyk mówił mi, że baner otrzymał od koleżanki z Bydgoszczy. Inny demonstrujący z takim samym transparentem przyznał natomiast, że dostał go od bliskiego współpracownika byłego szefa MSWiA, a od niedawna doradcy prezydenta, Błażeja Pobożego. Polityk faktycznie stał przy furgonetce z materiałami dla uczestników. - Jestem na służbie - powiedział mi obecny doradca prezydenta. Jak dodał, cieszy się z komunikatu Andrzeja Dudy o rozpoczęciu procedury ułaskawiającej, która przybliża uwolnienie Kamińskiego i Wąsika. Choć demonstracja przed gmachem Sejmu wciąż trwała, część uczestników zaczęła się falami rozchodzić w kierunku Pałacu Kultury i Dworca Centralnego. Okazało się, że były to osoby, które przyjechały na marsz z innych miejscowości i mimo, że wydarzenie wciąż trwało, część z nich zdecydowała się na wcześniejszy powrót. Wśród nich był m.in. emeryt z Tczewa oraz małżeństwo z Choroszczy. Marcin Warchoł był pod wrażeniem. "Nie widziałem takiej frekwencji na żadnym 'Marszu Niepodległości'" Po godz. 18, gdy swoje pierwsze przemówienie zakończył prezes PiS oraz inni politycy partii, "Protest Wolnych Polaków" ruszył przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Tłum rozciągał się wówczas nieprzerwanie od ulicy Pięknej do Bagateli. Przed KPRM spotkałem posła Suwerennej Polski Marcina Warchoła, który był pod wrażeniem skali wydarzenia. - Na żadnym "Marszu Niepodległości" nie widziałem takiej frekwencji. Mamy środek zimy, środek tygodnia, a liczba demonstrantów jest po prostu imponująca. Przyjechali ludzie z całej Polski i świata, np. pan z Kanady - mówił polityk. Jak dodał, demonstracja zorganizowana przez PiS to "protest wolnych Polaków, którzy nie chcą dyktatury Donalda Tuska". Były minister sprawiedliwości oznajmił, że akt łaski prezydenta Andrzeja Dudy z 2015 roku jest cały czas w mocy i "nie respektują go upolitycznieni sędziowie". - To jest potwierdzone wyrokami Trybunału Konstytucyjnego, dlatego jest to bezprawne pozbawienie wolności. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są więźniami politycznymi. To atak na wolność w akcie zemsty politycznej i wobec walki z korupcją na niespotykaną dotąd skalę - Polacy im tego nie zapomną - skwitował. Apel Jarosława Kaczyńskiego. Zwrócił się do ludzi z Ostrołęki i Radomia "Protest Wolnych Polaków" zakończył się nieopodal Belwederu tuż przed godz. 19 po odśpiewaniu "Boże coś Polskę". Choć zgromadzeni zaczęli się rozchodzić, ostatnie słowo zabrał jeszcze prezes PiS. Jarosław Kaczyński zwrócił się z apelem do wszystkich tych, którzy jadą w kierunku Ostrołęki i Radomia, by udali się przed tamtejsze zakłady karne i okazali wsparcie dla osadzonych tam Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Ostatecznie frekwencja demonstracji zorganizowanej przez PiS budzi wiele wątpliwości, a szacunki są bardzo rozbieżne. Według wyliczeń stołecznego ratusza w wydarzeniu uczestniczyło 35 tys. osób. Prawo i Sprawiedliwość utrzymuje natomiast, że protest zebrał nawet 300 tys. ludzi. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na sebastian.przybyl@firma.interia.pl