Obrazki z wizyty prezydenta Andrzeja Dudy we Lwowie obiegają świat. Głowa naszego państwa witana była tam jak gwiazda rocka, która przyjechała na koncert i nie mogła opędzić się od rozentuzjazmowanych fanów. Las wyciągniętych rąk, radosne okrzyki i gęsty tłum zupełnie nie wskazywały na to, że do Lwowa przyjechał polityk. Interia poznała kulisy tego wyjazdu. Delegacji ważnej, o czym najlepiej świadczy wpis byłego prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediewa. "We Lwowie zebrało się trzech nieszczęśników z Warszawy, Wilna i Kijowa, cierpiących na imperialne ambicje i fantomowe bóle spowodowane poturbowaną historią" - napisał na Telegramie, a lepszej rekomendacji prezydenci Polski, Litwy i Ukrainy nie mogli sobie wyobrazić. Kulisy wizyty prezydenta we Lwowie Prezydenci spotkali się we Lwowie w ramach Trójkąta Lubelskiego. Wizyta była przygotowywana od wielu miesięcy, a z polskiej strony odpowiadał za nią prezydencki minister Jakub Kumoch, który w tej sprawie był na Ukrainie również w ubiegłym miesiącu. O trójstronnym spotkaniu prezydenci Duda i Zełenski rozmawiali też w Rzeszowie, przy okazji podróży ukraińskiego przywódcy do USA. Środowe spotkanie było inne niż organizowane dotąd w Kijowie, bo trzeba było dochować szczególnych procedur bezpieczeństwa ze względu na przemieszczanie się Zełenskiego. - Zorganizowaliśmy pięć wizyt prezydenta Dudy na Ukrainie i w żadnej z nich nie dopuszczono do incydentu w sferze bezpieczeństwa. Mamy znakomitych ekspertów, a te wizyty są doskonale zabezpieczone - mówi Interii minister Jakub Kumoch. Tym razem było jednak trudniej, bo nikt nie spodziewał się tłumu, który będzie oblegał głowę państwa. Zaskoczeni byli nawet ci, którzy przygotowali wizytę. - To coś niebywałego. W Katedrze Lwowskiej mieliśmy spotkanie z Polakami ze Lwowa. Pod katedrą zaczęli się zbierać mieszkańcy, bo zobaczyli kolumnę samochodów i ktoś po prostu rozpuścił informację, że "Duda jest w mieście". Byli wszędzie, bardzo żywiołowo reagowali na prezydenta Dudę. Czekali półtorej, jeśli nie dwie godziny, aż wyjdzie - opowiada nam Kumoch. - Polska jest na Ukrainie uważana za jedno ze źródeł zwycięstwa, a Andrzej Duda jest tam bezwzględnie najpopularniejszym politykiem. To efekt tego roku. Jest po prostu jednym z bohaterów wojny - uważa minister. Duda najpopularniejszym zagranicznym politykiem w Ukrainie O popularności Dudy na Ukrainie świadczą też liczby. Jak podała w tym tygodniu "Rzeczpospolita", to polski prezydent jest tam uważany za najważniejszego polityka. Pod koniec 2022 roku cieszył się zaufaniem 87 proc. obywateli tego kraju. Na drugim miejscu w tym zestawieniu znalazł się przywódca USA Joe Biden, któremu ufa 79 proc. Ukraińców. Dalej jest szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, ciesząca się zaufaniem 73 proc. uczestników badania przeprowadzonego przez ośrodek badania opinii Info Sapiens LLC na zlecenie Centrum "Nowa Europa". Ukraińcy w grudniu "dziękowali za wsparcie" światowym przywódcom, w tym prezydentowi Dudzie. W Irpieniu pojawiły się billboardy z takimi hasłami i wizerunkami polityków. Poza polskim prezydentem byli to jeszcze: prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, były premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, premier Kanady Justin Trudeau i przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola. Środowe spotkanie prezydentów Polski, Litwy i Ukrainy odbyło się natomiast daleko od Irpienia, bo we Lwowie - czyli w miejscu względnie bezpiecznym, które nie jest ogarnięte bezpośrednio działaniami wojennymi. - Prezydent Zełenski doskonale wie, jak Lwów jest drogi prezydentowi Dudzie. To był gest Ukraińców. Jest przełom w stosunkach polsko-ukraińskich. A jakie miasto bardziej symbolizuje związek Polski i Ukrainy bardziej niż Lwów? - pyta retorycznie. Kumoch: Ta historia już nas nie dzieli - Prezydent jest wzruszony i szczęśliwy tym, że był we Lwowie i tym, co zrobił razem z prezydentem Zełenskim - oddali hołd bohaterom 1918 roku po obu stronach barykady. Również tym, że ukraiński prezydent stanął przed pomnikiem ofiar Orląt Lwowskich. Uważamy, że ta historia już nas nie dzieli. Łączy nas pamięć o tamtych dniach i ludziach. To było wielkie przeżycie dla prezydenta. Ważna była też deklaracja, że Litwa, Polska i Ukraina uznały powstanie styczniowe i I Rzeczpospolitą za wspólne dziedzictwo - wymienia Kumoch. - Osobiście miałem satysfakcję, stojąc pod odsłoniętymi lwami, bo doskonale pamiętam, gdy z ministrem Michałem Dworczykiem załatwialiśmy tę sprawę w imieniu prezydenta i premiera - dodaje minister. Poza wyraźnym kontekstem symbolicznym i historycznym prezydenci wszystkich trzech państw mówili też o przyszłych wyzwaniach. Andrzej Duda zapowiedział, że w Polsce zapadła decyzja o przekazaniu Ukrainie czołgów Leopard. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - Polska podjęła decyzję, że przekaże czołgi, ale by to zrobić skutecznie, potrzebne jest sformułowanie odpowiedniej jednostki. My tylu czołgów nie mamy, więc Polska w ten sposób otwiera budowę koalicji. Jeśli państwa, które mają Leopardy, przyłączą się do Polski, będziemy w stanie bardzo znacząco pomóc Ukrainie - podkreśla Kumoch. Prezydencki minister zaznacza, że środowe spotkanie miało wymiar łączący przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jednocześnie to sygnał ostrzegawczy dla potencjalnego agresora. - Ani Polska, ani Litwa, ani Ukraina nigdzie się nie wybierają. Będą tu, gdzie są. Będą bronić swojej niepodległości, będą to robić w bliskiej współpracy. Jeśli ktoś chce dzielić Polskę, Litwę i Ukrainę, to jest skazany na porażkę. A głównie do tej pory zajmowała się tym Moskwa - przypomniał Kumoch. Łukasz Szpyrka Jak dowiedziała się Interia, wizyta we Lwowie była ostatnią, jaką przygotowywał dla głowy państwa Jakub Kumoch - czytaj więcej TUTAJ