Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Czy wolno żartować z każdej religii? 10 lat od ataku na "Charlie Hebdo"

Czy można kpić z każdej religii? Z Jezusa, Mojżesza, Buddy i Mahometa? Przeciwnicy szerokiej wolności słowa uważają, że nie. Terroryści postanowili w biały dzień wymordować redakcję rysowników i dziennikarzy, którzy sądzili, że tak. Minęło 10 lat od mordu - który mimo wszystko zmienił nastroje w Europie.

10 rocznica zamachu na redakcję "Charlie Hebdo" w Paryżu
10 rocznica zamachu na redakcję "Charlie Hebdo" w Paryżu/LUDOVIC MARIN / Reuters/Agencja FORUM

10 lat temu miał miejsce zamach na redakcję satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo". W styczniu 2015 roku dwaj terroryści, związani z Al-Ka'idą, rozstrzelali dziennikarzy i rysowników z karabinów maszynowych. 

Zamach nie był przypadkowy. Chodziło o ukaranie redakcji, która słynęła z żartów z religii. Kpiny z Jezusa, Mojżesza, Buddy, były standardem, do którego dodano - w imię kultury wolności słowa - proroka Mahometa. To był zresztą gest wsparcia satyryków z Danii. Francuscy redaktorzy uważali, że antyklerykalne czasopismo programowo i demokratycznie powinno korzystać z prawa do bluźnierstwa. Nie oglądano się zatem na żadne groźby. Przeciwnie, podkreślano, że we Francji karykatury ostre, przekraczające granice dobrego smaku - są częścią dziedzictwa kulturowego sięgającego co najmniej XVIII wieku i Wielkiej Rewolucji Francuskiej. 

Rzeczywiście, satyryczne rysunki skierowane przeciwko królowej Marii Antoninie oraz królowi Ludwikowi XVI, były skrajnie ordynarne. W XIX wieku obrywało się ostro Kościołowi oraz kolejnym monarchom, prezydentom i premierom. To była walka o wolność słowa, która zamieniła się w tradycję. Ostatnio o owej specyficznej tradycji zresztą przypomniała ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich nad Sekwaną. Nie brakowało słów oburzenia i w Polsce. Chociaż do przekraczania granic przez tygodnik "Charlie Hebdo" było bardzo daleko.

I to właśnie powinno być pytanie numer 1: co zmieniło się w ciągu dekady od krwawych zamachów w Paryżu? Pamięć o demonstracjach, w których brali udział politycy z całej Europy, rozwiała się. Odruchy solidarności przesłoniły kolejne wydarzenia. Można odnieść wrażenie, że czasy prezydentury Francois Hollande to jakaś inna epoka. Czy pamięć nas zwodzi, czy rzeczywiście tak jest?  

Mroczny dystans

W pierwszej kolejności można odnieść wrażenie, że ze Starego Kontynentu wyparował pewien optymizm polityczny i kulturowy. Wciąż wydawało się, że można w ramach państw Unii rozwiązać problemy świata. Owszem, kryzys 2008 roku dał się we znaki, zaś Moskwa pokazywała, że powrót tradycyjnej wojny jest możliwy. Jednak tandem Berlin - Paryż pracował bez większych problemów. USA współpracowały z Europą. 

W 2015 roku byliśmy jeszcze przed referendum w sprawie Brexitu oraz przed wyborem Donalda Trumpa na prezydenta. Dla naszych czasów jednak bardziej znamienne było to, jak bardzo z zamachu ucieszono się w wielu miejscach na świecie. Demonstracja solidarności w Paryżu pod hasłem "Je suis Charlie", w której brał udział zresztą Donald Tusk, kontrastowała z anty-zachodnimi nastrojami na całym globie. Kto ma dobrą pamięć, przypomni sobie także, że w USA wiele wpływowych osób nawet po zamachach kręciło nosem na ostre karykatury. 

W samej Francji Emmanuel Todd opublikował książkę, w której potępiał śmianie się nie z własnej religii, ale z religii innych ludzi - ludzi, którzy ekonomicznie znajdowali się w gorszej sytuacji niż redaktorzy z pokolenia ‘68. Sięgam po książkę i nadal sądzę, że wymowa dzieła intelektualisty pozostaje zbyt dwuznaczna, granica pomiędzy zrozumieniem a usprawiedliwieniem wydaje się zanadto płynna. Ale może się mylę.

Po 10 latach tygodnik "Charlie Hebdo" nadal się ukazuje, nawet w większym nakładzie. A jednak redakcja pracuje w ukryciu. Od dekady walka o prawo do bluźnierstwa toczona dalej, lecz nie beztrosko. Opowiadają o tym zresztą rysownicy. Jeśli nawet zapominają o zagrożeniu, przypomina im o nim obecność uzbrojonej po zęby ochrony. Za publikowanie karykatur Mahometa płaci się dziś zdecydowanie wyższą cenę. 

Dziennikarz, Philippe Lançon, napisał wstrząsającą relację o tym, jak cudem przeżył zamach i jak ratowano mu życie (w polskim wydaniu znakomita książka nosi tytuł: "Strzęp"). Zdradza w wywiadzie, że obecnie pisze teksty z mniejszym sarkazmem, ale z większą ironią. To bodaj najtrafniejsze podsumowanie owych 10 lat, podczas których miały miejsce kolejne zamachy, do Europy wróciła regularna wojna, wreszcie optymistyczny projekt Zjednoczonej Europy wytracił dużo z dawnej energii. O naszych obawach w Europie wypowiadamy się z mrocznym dystansem.

Jarosław Kuisz

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

"Graffiti". Myrcha o zaostrzeniu kar dla kierowców/Polsat News/Polsat News

Zobacz także