Długo kazały na siebie czekać Turcja i Węgry, zanim parlamenty obu krajów dały zielone światło dla akcesji Finlandii do NATO. 4 kwietnia Finlandia zostanie oficjalnie ogłoszona nowym członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Przełamanie oporu Ankary i Budapesztu cieszy, jednak o sukcesie nie ma mowy, bo za burtą Sojuszu nadal pozostaje Szwecja, której Turcy i Węgrzy wciąż do NATO wpuścić nie chcą. Kluczowe pytanie dla przyszłości Sojuszu brzmi dzisiaj: czy, kiedy i za jaką cenę pozostałym 28 państwom członkowskim uda się przełamać opór dwójki buntowników. Erdogan rzuca wyzwanie Ameryce W przypadku Turcji sprawa jest dość klarowna. Bunt Ankary wynika z tego, że chciała wymóc na dwójce kandydatów ustępstwa w wielu kwestiach. Chodziło o walkę z kurdyjskim terroryzmem, ekstradycję osób, które rząd Recepa Erdogana obwinia za nieudaną próbę zamachu stanu w 2016 roku, a także zniesienie szwedzkiego embarga na dostawy broni do Turcji. Swoje Erdogan chciał też ugrać w relacjach z Amerykanami. Zresztą nadal chce, chociaż cele ma już inne, ale o tym nieco później. Spór Turków z państwami nordyckimi miało, przynajmniej w teorii, rozwiązać trójstronne memorandum podpisane przed zeszłorocznym szczytem Sojuszu Północnoatlantyckiego w Madrycie. To dzięki temu dokumentowi Finlandia i Szwecja oficjalnie zostały kandydatami do NATO. Niestety szybko okazało się, że ustępstwo Turcji było taktyczne, a spór (zwłaszcza ze Szwecją) trwa w najlepsze. Finowie znaleźli się w nieco lepszym położeniu, dlatego dzisiaj to oni, a nie ich sąsiedzi, zasilają właśnie szeregi Sojuszu. - Finlandia wykonała na tyle dużo różnych gestów i ruchów wobec Turcji, że Turcji bardzo ciężko było dalej krytykować Finlandię tak, jak krytykuje Szwecję. Z drugiej strony, Szwecja dostarczała Turcji wielu powodów, żeby z pozornie błahej sprawy zrobić wielką aferę. Przykładem jest chociażby palenie Koranu - przypomina w rozmowie z Interią Adam Michalski, analityk ds. Turcji z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). - Turcji nie opłacało się atakować obydwu państw. Z politycznego punktu widzenia lepiej było przepchnąć Finlandię, a Szwecję zostawić sobie na później - dodaje. Przepchnięcie Finlandii, o którym mówi Michalski, było taktycznym ustępstwem Erdogana wobec narastającej presji ze strony partnerów z NATO. Przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, dla których rozszerzenie Sojuszu o dwa państwa nordyckie jest kwestią z jednej strony strategiczną, a z drugiej niezwykle prestiżową. Pokazuje bowiem jedność i sprawczość NATO w czasie być może największej próby od momentu powstania tej organizacji. Amerykanie politycznie zainwestowali ogromnie dużo w wejście Finlandii i Szwecji do NATO. Turcja jest tego świadoma i chce wykorzystać okazję. Dlatego zostawiła sobie w ręku kartę szwedzką. - Przede wszystkim chodzi tutaj o Amerykę i zakup samolotów F-16. Dopóki to nie zostanie spełnione, Turcja najprawdopodobniej nie przepchnie przez parlament akcesji Szwecji - wyjaśnia Michalski. I dodaje: - Szwecja jest dzisiaj stołem, na którym te targi się odbywają. Turcja mówi partnerom: jeżeli chcecie Szwecję w NATO, to dajcie nam to, na czym nam zależy. Wspomniane targi Turków z partnerami z NATO mają miejsce w szczególnym momencie - 14 maja w Turcji odbędą się wybory prezydenckie i parlamentarne. Powiedzieć, że prezydent Erdogan i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju nie są pewni utrzymania władzy, to nic nie powiedzieć. Wątek NATO i Szwecji jest więc jednym z narzędzi kampanijnej walki na arenie krajowej. I co najmniej do połowy maja nic w tym zakresie się nie zmieni. Ciekawie może zrobić się później. W dniach 11-12 lipca odbędzie się bowiem szczyt NATO w Wilnie. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku czołowi dyplomaci z krajów NATO byli przekonani, że to wówczas Finlandia i Szwecja zostaną oficjalnie powitane w Sojuszu. Dzisiaj jest już niemal pewne, że to niewykonalne. Znacznie częściej pojawia się natomiast pytanie, czy rozszerzenie NATO nie zakończy się na Finlandii. - Traktowałbym to raczej jako scenariusz niepreferowany przez większość sojuszników, aczkolwiek nie można go na tym etapie wykluczyć - przyznał na początku marca w rozmowie z Interią Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP. Paradoks sytuacji polega na tym, że ewentualna wyborcza klęska Erdogana albo jego partii wcale nie rozwiąże problemu. Wręcz przeciwnie. Jeśli obecny prezydent wywalczy reelekcję, ale jego partia polegnie - zdaniem Adama Michalskiego z OSW to bardzo prawdopodobny scenariusz - w Turcji zapanuje polityczny chaos. Wówczas sprawa akcesji Szwecji do NATO na długie miesiące zostanie schowana do szuflady. - Jeżeli Erdogan obroni władzę i będziemy mieć kontynuację jego rządów przez następne pięć lat, to jest duża szansa, że kwestia Szwecji wróci w bliższej perspektywie - przewiduje nasz rozmówca. Szybko dodaje jednak: - Szczyt NATO w Wilnie i tak wydaje się jednak mało realną perspektywą. Zwłaszcza, że temat Szwecji w NATO łączy się dla Turcji z targowaniem się z Zachodem. W tym momencie nie można też wykluczyć, że jeśli sytuacja zacznie się coraz mocniej przeciągać, a akcesja Szwecji stanie się poważnie zagrożona, do gry stanowczo wkroczą Amerykanie. Waszyngton ma wiele możliwości nacisku na Ankarę, nie chodzi tylko o kontrakt na myśliwce F-16. - Ameryka nie powiedziała jeszcze swojego ostatniego słowa, jeśli chodzi o granie przez Turcję kartą szwedzką. Turcja musi brać to pod uwagę - analizuje Adam Michalski. - Zwłaszcza, że Waszyngton wysłał już wiele sygnałów Turcji, iż najwyższy czas stonować krytykę, gdyż polityka Ankary negatywnie wpływa na strategiczne cele całego NATO - podkreśla. Rzecz w tym, że kwestia turecka jest problematyczna na amerykańskiej scenie politycznej. Prezydent Joe Biden chciałby sprzedać Turkom F-16, nie wiążąc tej transakcji z kwestią akcesji Szwecji do NATO. Przeciwnego zdania jest Kongres, który mówi jasno: najpierw zielone światło dla Szwedów, potem możemy porozmawiać o jakimkolwiek kontrakcie zbrojeniowym. Orbana bunt bez celu O ile Turcja blokuje akcesję Szwecji do NATO, ponieważ koniunkturalnie i twardo stara się realizować swoje interesy, o tyle podobne działanie ze strony Węgier trudno przekonująco wyjaśnić. Jest w nim jednak pewna logika i konsekwencja. W Unii Europejskiej Budapeszt od lat ma opinię problematycznego partnera. Obecnie toczy z Brukselą prawny bój o odblokowanie pieniędzy z tzw. Europejskiego Funduszu Odbudowy oraz unijnej polityki spójności. Jednocześnie Węgry jako jedyny kraj UE odmawiają dostaw broni dla Ukrainy i wzywają do zniesienia sankcji wobec Rosji. Udało im się nawet storpedować obłożenie unijnymi sankcjami patriarchy Cyryla. Z powodu swojego prokremlowskiego stanowiska wobec inwazji Rosji na Ukrainę, Węgry popadły w niełaskę również w gronie państw Grupy Wyszehradzkiej. Relacje pozostałych krajów V4 z Węgrami mocno ochłodziły się po 24 lutego 2022 roku. Także w NATO rząd Orbana znalazł się na marginesie z powodu torpedowania wspólnych działań na rzecz Ukrainy i przeciwko Rosji - m.in. (nieudane) blokowanie spotkań Rady NATO z Ukrainą, czy odmowa uszanowania wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze nakazu aresztowania dla Władimira Putina. Veronika Jóźwiak, analityczka ds. Węgier w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM), przyznaje w rozmowie z Interią, że Orban w polityce zagranicznej zapędził się w kozi róg. Nie ma już ani możliwości manewru, ani zdolności budowania sojuszy, a wycofać się z niekorzystnych dla swojego kraju decyzji nie ma zamiaru. Blokowanie wejścia Szwecji do NATO ramię w ramię z Turcją jest kolejnym wymiarem osłabiania pozycji Węgier na arenie międzynarodowej. Zarzuty Budapesztu, jakoby Szwedzi podważali stan węgierskiej demokracji i okazywali brak szacunku krajowi oraz jego obywatelom nie przekonują nikogo. Dlaczego? Bo były formułowane zarówno wobec Finlandii, jak i Szwecji. Tymczasem Finlandia zyskała zgodę Węgier na wejście do NATO. - Tutaj nie chodzi o nic konkretnego, Orban wcale nie chce nic ugrać - przyznaje w rozmowie z Interią Jóźwiak. - Może to wyglądać dziecinnie, ale Węgry wmanewrowały się w tak poważną izolację w polityce zagranicznej, że to jest w zasadzie ostatni instrument do wykorzystania. To iluzja kontrolowania sytuacji, panowania nad nią. Iluzja, bo żadnych innych instrumentów wpływu Węgry już nie mają - dodaje. Nasza rozmówczyni zwraca też uwagę na paradoks tej sytuacji. Słynące z mocno suwerenistycznej retoryki Węgry de facto podporządkowały się twardo walczącej o swoje interesy Turcji. Dyplomatyczny ślepy zaułek, w który zapędziły się Węgry, ma jednak dla Orbana pewien nieoczywisty pozytyw - nie bardzo jest jak wywrzeć w ramach NATO na Budapeszt silną presję. W odróżnieniu od Polski, Węgrom nie zależy na zwiększeniu amerykańskiej obecności na swoim terytorium. Relacje z Amerykanami mają umiarkowanie dobre, co nie może dziwić, zważywszy na prokremlowski kurs rządu Orbana z ostatniego roku. - Ameryka nie ma możliwości nacisku na Węgry. To zupełnie inny przypadek niż Polska, gdzie my mówimy bardzo wyraźnie, że zależy nam na zwiększaniu amerykańskiej obecności wojskowej w naszym kraju. Węgrzy - zupełnie nie. Mają inną percepcję zagrożeń, inną percepcję Rosji - ocenia Jóźwiak. Czy skoro nawet potężne Stany Zjednoczone nie mają narzędzi, żeby skruszyć węgierski opór, to Szwedzi mogą pożegnać się z członkostwem w NATO? Nie do końca. Nasza rozmówczyni z PISM jest pewna, że Orban złagodzi swoje stanowisko i ustąpi na chwilę przed tym, jak zrobi to Turcja. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w przypadku przyszłości Finlandii w Sojuszu. - Jestem przekonana, że Węgrzy nie mogą sobie pozwolić, żeby tak ważna dla całego NATO, całego Zachodu decyzję blokować, a już zwłaszcza blokować samotnie. Nie odważyliby się na coś takiego - zapewnia ekspertka z PISM. I dodaje: - To, co robią Węgrzy niewątpliwie sprzyja Rosji, bo pokazuje niespójność NATO. Niemniej w kluczowych kwestiach w przypadku Węgier widzimy rozdźwięk pomiędzy retoryką Orbana a jego ostatecznymi decyzjami. Na koniec nasza rozmówczyni wlewa nieco optymizmu w kwestii węgierskiego oporu w ramach NATO: - To utrudnianie życia innym, czego - jak przypuszczam - w NATO wszyscy mają już serdecznie dosyć. Jednak ostatecznie Orban i tak ustąpi i zgodzi się na wejście Szwecji do NATO.