Dr Sana Jawdat w obozach w Irackim Kurdystanie pracuje od ponad czterech lat. Wcześniej pracowała jako dentystka w obozie Baharka. Teraz jest koordynatorką medyczną w obozach, w których pomoc medyczną zapewnia Polska Misja Medyczna, z którą współpracuje. Centra medyczne PMM działają w kilku miejscach w Kurdystanie: w obozach Baharka, Qushtapa, Darashakran i Al-Hamdaniya. W tym ostatnim w październiku otwarto poradnię dla kobiet w ciąży. - Kobiety cieszą się z tego i są bardzo wdzięczne - mówi dr Sana Jawdat. - Wcześniej, żeby zrobić zwykłe USG musiały jechać do Mosulu. Teraz mogą sprawdzić stan zdrowia swój i dziecka na miejscu - dodaje. Darmowa pomoc medyczna w obozach to zwykle jedyne, na co mogą liczyć Mieszkańcy i mieszkanki obozów często mają problem z dostępem do czystej wody, co skutkuje problemami dermatologicznymi. Do ośrodków zdrowia przychodzą z rozmaitymi innymi chorobami - od tych sezonowych, po przewlekłe. Nie mają zapewnionego ubezpieczenia zdrowotnego, darmowa pomoc w obozach to zwykle jedyne, na co mogą liczyć.- W sezonie zimowym dzieci często chorują na grypę, łapią infekcje - mówi dr Jawdat. - Ich matki nie mogą teraz dobrze odkażać i suszyć ubrań, nie ma słońca. Ludzie często chorują też na świerzb - dodaje. Pracownicy i pracowniczki medyczni rozmawiają z ludźmi o tym, w jakiej temperaturze prać ubrania, by pozbywać się roztoczy. Starają się uświadomić ich, jak mogą zabezpieczyć się przez zachorowaniem. O które w obozowych warunkach nietrudno.- W ciasnych domach często zdarzają się też oparzenia - wymienia dalej lekarka. - Pomieszczenia są małe, więc gdy matki zostawiają gorące garnki z wodą na kuchenkach, dzieciom często zdarza się ich dotknąć podczas zabawy - opowiada. Personel medyczny odegrał wielką rolę w zwiększeniu populacji osób zaszczepionych przeciwko COVID-19 w Baharce - dodaje lekarka. W grudniu członkowie personelu zorganizowali tam spotkanie na temat koronawirusa. Odwiedzali ludzi na terenie obozy, by opowiedzieć im o szczepieniach. "Doktor Sana, kiedy wrócicie?" Każdy z tych ośrodków przyjmuje dziennie kilkadziesiąt pacjentów i pacjentek. W obozach działają też przychodnie prowadzone przez inne organizacje. Ale to i tak nadal za mało. - Gdy nasz projekt w Baharce nie działał przez jakiś czas, a ja pojechałam tam razem z inną organizacją, by przekazać kobietom zestawy do higieny, jednak z kobiet mówiła: "Doktor Sana, proszę, kiedy wrócicie i otworzycie swój punkt? Teraz nic tu nie mamy". Przez czas, kiedy ośrodek nie funkcjonował, mieszkańcy i mieszkanki obozu Baharki, by zdobyć jakiekolwiek leki musieli jeździć do oddalonego o kilkanaście kilometrów Irbilu, co było dla nich trudne - większość z nich nie ma samochodów. "Czasem leki to za mało" W Kurdystanie, regionie podzielonym między Turcję, Iran, Irak oraz Syrię, mieszka prawie milion uchodźców. Obóz Baharka powstał w 2014 roku, mieszkają tam wewnętrzni przesiedleńcy, uchodźcy we własnym kraju, uciekający przed bojownikami ISIS. Obóz Qushtapa otwarto w 2013 roku z myślą o uchodźcach z Syrii. Ludzie przybywają do obozów z różnymi traumatycznymi historiami. Często dzielą się nimi podczas wizyt w ośrodkach zdrowia. Czytaj także: "Nie mamy przyszłości"- Ludzie noszą w sobie smutne historie, musimy pracować nie tylko nad ich stanem fizycznym, dawać im leki, ale także wspierać ich psychicznie. Musimy być dla nich przyjaciółmi. Czasem leki to za mało - mówi dr Jawdat. Gdy przychodzą do nich ludzie, na przykład z nadciśnieniem, oprócz leków dostają rozmowę. - Jesteśmy tu dla nich, możemy im pomóc, mówimy im, że nie muszą się bać, że w obozie są bezpieczni - mówi lekarka. Luki w systemie W obozach zwykle nie ma zapewnionej opieki psychologicznej. To jedna z luk w systemie, o której wspomina dr Jawdat. Inną jest leczenie chorób przewlekłych. - Nie mamy lekarzy specjalistów, wiec nie możemy przepisywać niektórych leków. Nie możemy też przepisywać leków na recepty, które ludzie dostali wcześniej, w innym miejscu - opowiada. Jak mówi, w obozach wiele dzieci choruje na przewlekłe choroby genetyczne. Bez pieniędzy nie mają szans na leczenie. W obozach brakuje także opieki dla osób z niepełnosprawnościami - to kolejna luka, o której wspomina dr Jawdat. W obozie Qushtapa Polska Misja Medyczną w ramach programu "Polska pomoc" prowadzi gabinet dentystyczny. - Jego pojawienie się bardzo ułatwiło życie mieszkańcom i mieszkankom - mówi lekarka. - Zwłaszcza, gdy przychodzili z bólem, mogliśmy zapewnić im leczenie kanałowe, zamiast po prostu wyrywać ząb. "Powrót jest dla nich bardzo trudny" Ludzie w obozach nie rozmawiają z personelem medycznym o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, choć doskonale o niej wiedzą. Znają tych, którzy tam się udali. - Wiedzieliśmy o pewnej kobiecie z obozu Qushtapa, której mąż przebywał na polsko-białoruskiej granicy. Nie chciała nic powiedzieć. Może nie mogła, może jeszcze nie była gotowa - mówi dr Jawdat. - Docierają do nas informacje o tym, że niektórzy wrócili z granicy, inni nadal tam są. Wiemy też o zmarłych z powodu hipotermii. Większość ludzi tutaj myśli, że Polska po prostu nie chce ich wpuścić na swoje terytorium - opowiada lekarka. Niektórzy wspominają, że zostali zmuszeni do powrotu. - Większość z nich nie jest z tego zadowolona, mówią, że jeśli będzie kolejny samolot z powrotem, wrócą tam - mówi dr Jawdat. I dodaje: - Teraz nic im nie zostało, nie mają pracy, domów, zabrali dzieci ze szkół, wydali wszystkie pieniądze. Powrót jest dla nich bardzo trudny. ***Tekst powstał przy wsparciu Polskiej Misji Medycznej w ramach projektu "Pomoc medyczna i dentystyczna dla uchodźców, osób przesiedlonych i ludności lokalnej w guberni Erbil i Al-Hamdaniya w Iraku", który jest współfinansowany z programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jeśli chcesz wesprzeć prace Polskiej Misji Medycznej, wejdź TUTAJ lub wpłać dowolna kwotę na konto 62 1240 2294 1111 0000 3718 5444.