W zeszłym tygodniu władze Finlandii zdecydowały o całkowitym zamknięciu czterech z ośmiu przejść granicznych z Federacją Rosyjską. Decyzja weszła w życie natychmiast po ogłoszeniu i trwać będzie co najmniej do 18 lutego 2024 roku. Jak tłumaczą przedstawiciele rządu w Helsinkach jest to związane z pogarszającą się sytuacją migracyjną. W punktach kontrolnych dochodziło do niekontrolowanego napływu migrantów m.in. z Syrii, Iraku i Somalii, którzy żądali otrzymania azylu w Finlandii. W ostatnich godzinach w okolicach przejść granicznych pojawiły się także jednostki fińskiej armii, których celem jest wsparcie budowy prowizorycznych ogrodzeń. Ostre reakcje na Kremlu Sprzeciw wobec decyzji władz Finlandii wyraził Dmitrij Pieskow. Rzecznik prezydenta Władimira Putina podkreślił, że to kolejny ruch oparty na "rusofobicznym stanowisku". - Nie jesteśmy w stanie wpłynąć na sytuację teraz, ponieważ nie ma dialogu jako takiego i nie jest to nasza wina. W rzeczywistości nie byliśmy inicjatorami ograniczenia dialogu. Powoduje to jedynie głęboki żal - stwierdził w rozmowie z dziennikarzami. - Podejście powinno być pragmatyczne. Oparte na wzajemnym szacunku. I oczywiście żałujemy, że te relacje zostały zastąpione przez takie wyłącznie rusofobiczne stanowisko - dodał. Dmitrij Pieskow zapewnił, że strona rosyjska pracuje w pełni normalnie. Zobacz też: Kocioł w rosyjskiej armii. Władimir Putin zwolnił ważnego dowódcę - Oczywiście z przejścia granicznego korzystają ci, którzy mają do tego prawo. Pod tym względem nasi strażnicy graniczni w pełni przestrzegają wszystkich oficjalnych instrukcji - podkreślił. Do sprawy zamknięcia przejść granicznych odniosła się także ambasada Federacji Rosyjskiej w Helsinkach. Jak informuje agencja RIA Nowosti, dyplomaci wyrazili zaniepokojenie brakiem możliwości przekraczania granicy przez obywateli Rosji. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!