​Rosja groźna nie tylko na wschodzie? "Polska powinna obserwować sytuację"

Krystyna Opozda

Krystyna Opozda

Aktualizacja
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij

Zbliżający się szczyt NATO w Warszawie skłania do refleksji na temat militarnej skuteczności tej organizacji. Dominująca w przekazie potrzeba wzmocnienia wschodniej flanki nie jest jednak jedynym wyzwaniem, na jakie powinny się przygotować państwa NATO. O innym, równie istotnym zagrożeniu, mówi w rozmowie z Interią specjalista w zakresie obronności dr Jacek Raubo.

Ćwiczenia żołnierzy NATO, zdj. ilustracyjne
Ćwiczenia żołnierzy NATO, zdj. ilustracyjne Fot. Daniel PachAgencja FORUM

Niebezpiecznie na południu

Wśród najbardziej newralgicznych problemów NATO znajduje się niespokojna południowa flanka. Destabilizacja w regionie Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej przyczyniła się do zbrojnego konfliktu, wzmożenia zagrożenia terrorystycznego i kryzysu migracyjnego. Obok takich problemów trudno przejść obojętnie.

Głównym wyzwaniem NATO na południu jest ekspansja Państwa Islamskiego. Działania IS zmierzające do zdominowania regionu Bliskiego Wschodu mają nie tylko wymiar lokalny, ale także ogólnoświatowy. Przypomnijmy, że działania IS wymierzone we wszystkich "niewiernych" nie ograniczają się tylko do terytorium, jakie zajmuje, ale sięgają o wiele dalej. Zachęcani przez IS, budowani jego sukcesami islamiści zamieszkujący państwa NATO, niejednokrotnie są silnie zmotywowani do dokonywania ataków terrorystycznych. Zauważa się również duży napływ ochotników z takich krajów, jak Francja, Niemcy, czy Wielka Brytania, którzy zasilają szeregi IS.

Jak jednak wskazuje dr Jacek Raubo, specjalista w zakresie obronności z Defence24 i Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, południe nie może zapominać o pozostałych organizacjach terrorystycznych.

- Południe to nie tylko IS. Należy brać pod uwagę skutki działań innych organizacji terrorystycznych, chociażby tych nadal afiliowanych przy "klasycznej" Al-Kaidzie. Równocześnie po tzw. Arabskiej Wiośnie mamy do czynienia z destabilizacją czy wręcz upadkiem części państw, których siły zbrojne oraz arsenały zostały niejako sprywatyzowane. Rodzą się więc obawy, co do proliferacji broni i uzbrojenia, co istotne różnych klas oraz rodzajów. Wystarczy nadmienić, jak wielkie zagrożenie stwarzałoby wykorzystanie chociażby systemów MANPADS (przenośnych rakietowych zestawów przeciwlotniczych) dla lotnictwa cywilnego - wskazuje.

Iraccy żołnierze podczas operacji przeciwko IS w FaludżyAHMAD AL-RUBAYEAFP

- Mówiąc o południowej flance, nie możemy koncentrować się jedynie na czynnikach zewnętrznych. NATO musi się w tym zakresie zmierzyć z własnymi słabościami, dotyczącymi chociażby wieloletnich cięć budżetowych i ograniczania w ten sposób zdolności bojowych sił państw członkowskich. W dodatku dość sceptycznie, w przypadku wymiaru militarnego a nie politycznego, należy podejść do rozszerzeń obejmujących niektóre państwa bałkańskie. Jednocześnie należy nadmienić długotrwały i mający historyczne tło spór grecko-turecki. Co więcej, nie jest to zamknięty katalog czynników ryzyka dla tzw. południowej flanki, a raczej wąska próba ukazania skomplikowanej specyfiki dyskusji o pozycji NATO na tym obszarze - dodaje dr Jacek Raubo.

Rosja groźna nie tylko na wschodzie

Jak zaznacza ekspert, Polska powinna obserwować sytuację na południowej flance, gdyż sukces Sojuszu w tym regionie jest ściśle związany z bezpieczeństwem wschodniej flanki NATO. Dlaczego?

- Rosja jest państwem, które gra lub stara się grać w wymiarze globalnym. Jej interwencja w Syrii, a raczej oficjalne i nagłośnione zwiększenie pomocy militarnej dla władz w Damaszku, była tego symbolem. Późniejsze zestrzelenie rosyjskiego samolotu bojowego przez Turków tylko podkreśliło fakt, że na tzw. południowej flance będziemy musieli brać pod uwagę również zagrożenia płynące z działań Rosji. Dotyczy to kwestii konwencjonalnych, jak obecność samolotów w Syrii, okrętów wojennych wykonujących patrole po Morzu Śródziemnym, po bardziej hybrydowe działania, do których zostaliśmy już niejako przyzwyczajeni przez stronę rosyjską - ostrzega specjalista z Defence24 i  Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

- Trzeba także brać pod uwagę realną możliwość wkraczania, w sposób bardziej aktywny niż dotychczas, Rosji na strategicznie ważny dla NATO akwen Morza Śródziemnego. Mogłaby to być forma czegoś w rodzaju rosyjskiej przeciwwagi dla NATO na Bałtyku. I tego rodzaju sygnały płyną nie od dziś. Wiadomo bowiem, iż dla rosyjskich elit polityczno-wojskowych, wzmacnianie natowskiego potencjału na Morzu Bałtyckim wymaga stanowczej odpowiedzi i to nie tylko w wymiarze wschodniej flanki - dodaje.

Prezydent Rosji Władimir Putin Fot. Aleksiej WitwickiAgencja FORUM

Odpowiedź NATO

Pytanie, jak na wzmożone działania IS, czy zaangażowanie Rosji w konflikty na południu, odpowiada i powinien odpowiadać Sojusz.

W reakcji na zagrożenia z południa, NATO stara się demonstrować swoją siłę w tym regionie. W tym kontekście należy wspomnieć o międzynarodowej koalicji na rzecz walki z IS, czy rozmieszczaniu systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej Patriot na terenie Turcji.

Państwa należące do NATO STANISLAW KOWALCZUKEast News

Czy jednak NATO zdecyduje się na większy udział swoich członków w regionie Bliskiego Wschodu?

- Najbardziej prawdopodobne jest rozszerzanie działań różnych państw NATO przy cichym współudziale Sojuszu, w takich sferach jak logistyka, tworzenie odpowiedniego zaplecza, czy nawet budowanie potencjalnych sił szybkiego reagowania. Nie można zapominać, że NATO, mając wieloletnie doświadczenie z m.in. programem Partnerstwo dla Pokoju (PdP) jest w stanie zaoferować bardzo wiele nowych możliwości w zakresie szkolenia lokalnych sił wojska, policji, bezpieczeństwa itp. - mówi nam dr Jacek Raubo.

- Trzeba jednak brać pod uwagę możliwość wystąpienia potrzeby wzmocnienia dotychczasowych działań, na wypadek eskalacji działań zbrojnych. W końcu Turcja zawsze może odwołać się do statutowych procedur pomocy w obrębie Sojuszu. Lecz ja osobiście szczerzę wątpię, iż Turcja byłaby skłonna chociażby do dyslokowania większych sił sojuszniczych na granicy z Syrią. Problemem byłaby kwestia kurdyjska oraz relacje pomiędzy władzami tureckimi, tamtejszym wywiadem (MIT) i częścią aktorów wojny w Syrii. Nie wykluczałbym jednak, szczególnie w dobie bliskiego szczytu w Warszawie, że pojawi się lobbing na rzecz zwiększenia siły kontyngentu lotniczego - tłumaczy.

- Jestem też przekonany, że brane są pod uwagę scenariusze, w których NATO szerzej niż dotychczas przejmuje odpowiedzialność m.in. za szlaki przerzutowe ludzi oraz broni na Morzu Śródziemnym. Zaś, najmniej kontrowersyjne byłoby pojawienie się różnych, całkiem nowych lub wzmocnionych operacji szkoleniowych od Północnej Afryki, po być może nawet Bliski Wschód - dodaje.

Polscy żołnierze idą z pomocą

W kontekście szerszej współpracy państw NATO na rzecz walki z IS pojawia się również niedawna decyzja polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, według której polscy żołnierze weszli w skład koalicji państw do walki z IS. "Udział Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku będzie miał charakter doradczo-szkoleniowy, bez angażowania żołnierzy w działania bojowe; kontyngent w Kuwejcie będzie prowadził działania rozpoznawcze" - informował w Sejmie wiceszef MON.

Jak przekonuje ekspert z Defence24 i Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, decyzja Polski jest elementem gry politycznej. Pomoc w kwestii wzmocnienia wschodniej flanki musi być bowiem okupiona wkładem Polski w inne działania Sojuszu, w tym przypadku naglącą kwestię południowej flanki.

Dr Raubo zauważa jednak, że decyzja ta powinna się wiązać z dużą ostrożnością, ponieważ planowane w Polsce wydarzenia (szczyt NATO i ŚDM) mogą być polem do odpowiedzi IS na polskie wsparcie USA.

MON podjęło decyzję o wsparciu USA w walce z IS Stefan MaszewskiReporter

Nuklearna siła NATO?

A może sposobem na zahamowanie walk na Bliskim Wschodzie jest wzmacnianie siły nuklearnej NATO?

Zdaniem eksperta, zdolności nuklearnego odstraszania NATO, nie są przydatne na wspomnianym obszarze.

- Trudno przypuszczać, że odstraszanie atomowe mogłoby być użytecznym narzędziem wobec problemu państw upadłych czy zagrożenia terrorystycznego. No chyba, że będziemy brali pod uwagę napięte stosunki turecko-rosyjskie i de facto słabości potencjału opartego na amerykańskich bombach B61. Jeśli jednak już chcielibyśmy odnieść się do Bliskiego Wschodu, to problem broni masowego rażenia ma tam kilka interesujących płaszczyzn. Przede wszystkim kazus programu atomowego Iranu, który przynajmniej "oficjalnie" na mocy międzynarodowych porozumień miał być wstrzymany. Lecz trudno przypuszczać, że Iran zupełnie wyzbył się marzeń o byciu mocarstwem atomowym. To zaś motywuje innych aktorów regionalnych do działań uprzedzających. I właśnie tutaj uwidacznia się potencjalny wyścig zbrojeń w sferze posiadania broni atomowej - wskazuje dr Jacek Raubo.

Jak jednak tłumaczy specjalista, wojna w Syrii i Iraku pokazuje, że bardziej niebezpiecznym i generującym większe ryzyko praktycznego użycia w działaniach zarówno przez siły konwencjonalne jak i terrorystów jest czynnik broni chemicznej.

- To właśnie w zakresie zagrożenia bronią chemiczną widziałbym największą rolę NATO, nie wspominając o potrzebie sojuszniczych przygotowań na wypadek użycia tego rodzaju broni masowego rażenia na masową skalę, np. w Europie - dodaje.

Migracja problemem UE? Niekoniecznie

W kontekście problemów na południowej flance NATO nie możemy również zapominać o kryzysie migracyjnym, jaki ciągle stwarza Europie wielki kłopot. Czy jednak tylko Unia Europejska powinna uczestniczyć w rozwiązywaniu kryzysu migracyjnego?

- Uwzględniając wydarzenia związane z kryzysem migracyjnym, można dobitnie stwierdzić, iż Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa UE jest sama w permanentnym kryzysie. Stąd też nie tylko w obliczu tego jednego konkretnego kryzysu, ale w perspektywie długoterminowej, należy zastanowić się nad powrotem do wizji zimnowojennej, gdzie filarem w zakresie bezpieczeństwa kontynentu był Sojusz - tłumaczy dr Raubo.

- Jestem zdania, że celowe byłoby zaprzestanie snucia złudnych wizji, o przyszłościowym potencjale obronnym UE. Albowiem pytanie podstawowe to: kto miałby stać się współcześnie jego bazą, Niemcy które de facto muszą odbudowywać swoje siły zbrojne, czy Francja z problemami wokół finansowania własnych sił zbrojnych? - pyta ekspert.

Jak wskazuje, pomoc NATO w kwestii kryzysu migracyjnego mogłaby polegać na wzmocnieniu liczby okrętów patrolowych, samolotów zwiadowczych, czy też obserwacyjnych bezzałogowych statków powietrznych.

Imigranci z Iraku na greckiej wyspie, zdj. ilustracyjne STRATIS TSOULELIS PAP/EPA
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Przejdź na