Władimir Putin zgotował premierowi Indii Narendrze Modiemu ciepłe przyjęcie w swojej podmoskiewskiej daczy. Azjatyckiego przywódcę, który wybrał się do Rosji w pierwszą zagraniczną podróż po kolejnych wygranych wyborach, ugościł w swojej rezydencji słodkościami i herbatą. Przed kamerami politycy padli sobie w objęcia, a Modi określił rosyjskiego prezydenta mianem swojego "przyjaciela". To wszystko tuż przed rozpoczęciem w Waszyngtonie szczytu NATO. Indie - największa demokracja świata, aspirująca do roli globalnego mocarstwa - od dziesięcioleci pielęgnują dobre relacje z Rosją, a wcześniej ze Związkiem Radzieckim. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę rząd w Delhi nie potępił władz na Kremlu, nie poparł też wymierzonych w reżim międzynarodowych sankcji. Jednak, jak oceniają analitycy, publiczne prezentowanie zażyłości z Putinem to w dużej mierze gra pozorów. Chociaż wzajemne bliskie więzi dziś są dla Indii i Rosji strategicznie istotne, to w przyszłości będą słabły. Interesowna przyjaźń Rosjanie przez dekady byli dla Indii najważniejszymi dostawcami broni, ropy naftowej i niektórych technologii. Szacuje się, że około 60 proc. sprzętu indyjskiej armii jest rosyjskiej albo radzieckiej produkcji. W dodatku, po zarządzonej przez Putina inwazji na Ukrainę i nałożeniu na Rosję zachodnich sankcji, Delhi uzyskało wyjątkowo korzystne umowy na dostawy paliw kopalnych. Od 2021 roku ilość płynącej nad Ganges rosyjskiej ropy i produktów ropopochodnych wzrosła niemal dwudziestokrotnie. Zachodni analitycy wskazują, że Indie swoimi zakupami pośrednio pomagają finansować rosyjskie działania zbrojne w Ukrainie. Z rosyjskiej perspektywy najludniejszy kraj świata jest nie tylko dobrym kupcem, ale także źródłem wielu zachodnich komponentów, których da się użyć do celów militarnych. Spotkanie z premierem Modim to dla Putina również okazja do zaprezentowania, że izolacja Rosji na arenie międzynarodowej jest znacznie mniejsza, niż życzyliby sobie tego jej adwersarze w Europie i Ameryce. Po rozmowach w Moskwie ogłoszono, że oba kraje chcą w ciągu sześciu lat doprowadzić do wzrostu wartości swojej wymiany handlowej do 100 mld dolarów rocznie (w ubiegłym roku przekroczyła 65 mld - przyp. red.). Podpisano też umowy o współpracy w dziedzinie badań polarnych, a Państwowa Korporacja Energii Jądrowej "Rosatom" poinformowała o planach budowy nad Gangesem kolejnych sześciu reaktorów jądrowych. Wcześniej, na początku lipca, podano do wiadomości, że w Indiach na potrzeby tamtejszego wojska będą wytwarzane zaprojektowane jeszcze w ZSRR pociski czołgowe. Już dziś powstają tam rosyjskie karabiny i inny typ pocisków przeciwpancernych, a Indusi do niedawna masowo kupowali rosyjskie czołgi i samoloty. Jednak dziś dywersyfikują dostawy i w ostatnich pięciu latach ilość kupowanego sprzętu znad Wołgi znacznie spadła. Aspirujące mocarstwa? Rządy w Delhi i Moskwie nadal łączy krytyczne spojrzenie na globalny ład, zdominowany przez kraje Zachodu. Oba chciałyby budowy wielobiegunowego porządku, w którym odgrywałyby większą rolę. - Nowemu Delhi odpowiadałby wielobiegunowy świat, bo to oznacza, że Indie nie muszą opowiadać się po stronie bloku zachodniego ani bloku moskiewskiego. Ale z drugiej strony wcale nie chcą, by ten multilateralizm zmienił się w hegemonię Chin, ich największego rywala - wyjaśnia dr Krzysztof Iwanek, indolog i historyk, koordynator do spraw Indii w Fundacji Instytut Studiów Wschodnich. Modi krytyczny w sprawie wojny Narendra Modi podczas swojej wizyty kolejny raz wysłał sygnał, że nie we wszystkim zgadza się z Putinem. Wezwał go do dialogu z Ukraińcami, powtarzając, że wojna nie jest rozwiązaniem i nawiązał do poniedziałkowego ataku rakietowego na kijowski szpital mówiąc, że widok zabijanych niewinnych dzieci łamie mu serce. Poprosił także swojego gospodarza o zwolnienie ze służby indyjskich najemników, którzy na własną rękę dołączyli do rosyjskiej armii. - To próba podkreślenia silnej pozycji Indii w światowej dyplomacji i kontynuacja linii, którą przyjęły w sprawie wojny - ocenia w rozmowie z Interią Harsh V. Pant, profesor stosunków międzynarodowych i wiceprezes bliskiej indyjskiemu rządowi Observer Research Foundation w Nowym Delhi. - To także sygnał dla partnerów na Zachodzie, że Indie nie przekroczą czerwonej linii, którą jest bezpośrednie, choćby retoryczne, wsparcie dla wojny - dodaje. Groźny sojusz chińsko-rosyjski Profesor Harsh Pant przyznaje, że gdy w ubiegłym roku Putin i Xi Jinping ogłaszali, że ich partnerstwo nie ma granic, w Delhi przyjęto to z konsternacją. Indyjskie elity władzy przewidują, że ścisły sojusz Moskwy i Pekinu może przyczynić się do ograniczenia im dostępu do taniej ropy i gazu oraz zmarginalizować Indie w organizacjach międzynarodowych takich jak BRICS i Szanghajska Organizacja Współpracy. Obawiają się też, że doprowadzi on do pomijania Delhi w rozbudowie azjatyckiego systemu połączeń handlowych. Zdaniem Krzysztofa Iwanka indyjski rząd nie będzie jednak w stanie powstrzymać zbliżenia rosyjskiego niedźwiedzia i chińskiego smoka. Jak wyjaśnia, Chiny są dla Rosji kilkanaście razy ważniejszym partnerem gospodarczym niż Indie. - Główne zagrożenie dla Indii jest takie, że pewnego dnia Rosja będzie tak zależna od Chin, że Pekin będzie mógł zabraniać Moskwie sprzedaży bardziej zaawansowanego uzbrojenia albo choćby wstrzymać jego dostawy w trakcie konfliktu - ocenia dr Iwanek. - Dlatego też Nowe Delhi równolegle współpracuje z Zachodem, by powstrzymać rozwój hegemonii Chin - mówi. Indusi bliżej Waszyngtonu? Indyjscy decydenci zdają sobie sprawę z tego, że Rosja słabnie. W październiku publicznie przyznał to szef indyjskiego sztabu oceniając, że jej geopolityczna rola będzie się zmniejszała. Generał Anil Chauhan wskazał także na słabość wewnętrzną tamtejszego systemu władzy, ujawnioną przez rebelię Grupy Wagnera. - Trudno ignorować twarde dane świadczące o tym, że Rosja nie posiada środków ekonomicznych wystarczających, aby odzyskać swoją pozycję z czasów ZSRR i jest podupadającym mocarstwem - ocenia Harsh Pant. - Słabnięcie Moskwy oznacza, że jej relacje z Chinami będą coraz bardziej nierówne, na korzyść tych ostatnich. Indie, w tym indyjskie wojsko, oczywiście nie chcą być zależne od Rosji, która staje się zależna od Chin. Modi będzie więc szukał alternatywnych partnerów na Zachodzie - prognozuje indyjski analityk. - W tej chwili Indie potrzebują zarówno wsparcia militarnego Rosji jak i Zachodu, aby kontrować Chiny. Ale w długim terminie wsparcie w formie sprzętu, ale także technologii i kapitału będzie płynęło właśnie z Zachodu. Zwłaszcza, że jego strategiczna pozycja w regionie Indopacyfiku, wymierzona przeciwko ekspansjonizmowi Pekinu, jest dla Delhi korzystna - dodaje. Eksperci są przy tym zgodni, że Indusi nie zamierzają zamienić zależności od uzbrojenia rosyjskiego na podobną zależność od USA i Zachodu. Delhi chce budować swój własny przemysł obronny. Krzysztof Iwanek podkreśla jednak, że już dziś najważniejszym sojusznikiem Indii są Stany Zjednoczone. USA to jeden z ich dwóch największych partnerów handlowych i dom dziesięciu milionów osób indyjskiego pochodzenia. - Amerykanie sprzedają Indiom uzbrojenie, którego siły Nowe Delhi mogą użyć przeciw Chinom, ćwiczą też z indyjskimi siłami i prawdopodobnie zapewniają im informacje wywiadowcze o chińskich ruchach w Himalajach - podkreśla dr Iwanek. W swojej rywalizacji z Pekinem Indie nie będą mogły liczyć na Moskwę, a stosunki z nią wydają się być skazane na słabnięcie. - Jestem sceptyczny w sprawie rozwoju nie tylko wojskowego, ale i gospodarczego aspektu tej relacji, który opiera się wyłącznie na sektorze energetycznym. Spodziewam się raczej stagnacji i stopniowego spadku poziomu współpracy. To jednocześnie szansa na lepsze stosunki Indii z Zachodem - puentuje profesor Harsh Pant. Dla Interii - Tomasz Augustyniak