Postawił się Putinowi, musiał uciekać z kraju. Teraz przerywa milczenie

Karolina Głodowska

Karolina Głodowska

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
350
Udostępnij

Gdy Rosja napadła na Ukrainę, rosyjski urzędnik Anton Klimow robił wszystko, by zaprotestować i pokazać, że nie każdy Rosjanin popiera wojnę. W efekcie zmuszony był uciec z rodziną do Niemiec, bo wiedział, że "FSB prędzej czy później po niego przyjdzie". - Czuję ogromny wstyd przed Ukraińcami - mówi polityk, stwierdzając jednocześnie, że Władimir Putin prowadzi Rosję w przepaść, a za swoje działania powinien ponieść konsekwencje. Mieszkając w Niemczech, Klimow wciąż pozostaje aktywny zawodowo, a jeszcze kilka dni temu mógł wypełniać swoje obowiązki jako samorządowy deputowany.

Historia rosyjskiego deputowanego samorządu, który sprzeciwił się dyktatowi Władimira Putina. Musiał uciekać (zdjęcie ilustracyjne)
Historia rosyjskiego deputowanego samorządu, który sprzeciwił się dyktatowi Władimira Putina. Musiał uciekać (zdjęcie ilustracyjne)Gavriil GRIGOROV/POOLAFP

Urzędnik, który zechciał podzielić się swoją historią z Radiem Swoboda, w 2019 roku został miejskim urzędnikiem w mieście Wyrica w obwodzie leningradzkim, które leży około 70 km na południe od Petersburga.

Jak opisuje, miał ambitne plany i chciał, by jego miasto rozwijało się, realizując m.in. swój turystyczny potencjał. Wszystko pokrzyżowała inwazja Rosji na Ukrainę, choć sam Anton Klimow do ostatnich sekund miał nadzieję, że do wojny nie dojdzie, a narracja o konflikcie służy tylko forsowaniu interesów Kremla na arenie międzynarodowej.

Gdy rosyjskie oddziały wtargnęły do Ukrainy, urzędnik nie pozostał bierny. Swój sprzeciw wyraził w mediach społecznościowych i angażował się w działania, które miały pokazać, że nie każdy Rosjanin zgadza się z tym, co robią władze. - Podczas rady deputowanych powiedziałem, że musimy publicznie potępić militarne działania Rosji w Ukrainie (...), wielu się obawiało, inni uznawali moją inicjatywę za działanie przeciwko państwu. Kilku kolegów mnie wsparło, niektórzy napisali na mnie donosy - opisuje Klimow. Działo się to jeszcze zanim przepisy penalizujące "dyskredytowanie rosyjskiej armii" weszły w życie. Wrogo nastawieni do Klimowa działacze chcieli jednak, by w jego przypadku przymknąć oko na zasadę "prawo nie działa wstecz".

Rosyjski urzędnik postawił się Władimirowi Putinowi. Musiał opuścić kraj

Mówiąc o powodach silnej chęci ukarania go, Klimow wskazuje na jego pracę czy prowadzone śledztwa antykorupcyjne, ale podkreśla, że inni po prostu uważali go za zdrajcę partii i prezydenta, choć nigdy ich nie wspierał.

- Zrobiłem wystarczająco dużo, żeby zainteresować służby bezpieczeństwa. Wiedziałem, że wcześniej czy później po mnie przyjdą - relacjonuje urzędnik. Następnie, zaznaczając, że ma rodzinę, którą chce chronić, zdecydował się na ucieczkę do Niemiec

Nie oznaczało to jednak, że porzucił swoją pracę, bo dopóki sąd nie pozbawił go mandatu, a rada deputowanych nie odebrała mu uprawnień (stało się to 15 grudnia), częściowo wypełniał swoje obowiązki. - Głosowałem za niektórymi decyzjami, proponowałem poprawki, komunikowałem się z innymi mieszkańcami wsi i próbowałem rozwiązać ich problemy - relacjonuje.

Po wyjeździe z ojczyzny urzędnik zaangażował się w działalność organizacji zrzeszającej deputowanych miejskich na uchodźstwie, bo chce by głos Rosjan niezgadzających się z wojną był słyszalny. Klimow mówi w tym kontekście o Rosjanach odciętych od świata, ale i tych, którzy pozostają w kraju, a nie zgadzają się z dyktatem Władimira Putina.

Sprzeciwił się dyktatowi Kremla. "Czuję ogromny wstyd przed Ukraińcami"

- Władimir Putin poprowadził nasz kraj w złym kierunku - stwierdza Klimow, oceniając, że jeśli prezydent działa niezgodnie z interesami państwa, powinien ponieść konsekwencje. - Nasza inicjatywa miała na celu pokazanie, że przedstawiciele systemu samorządowego uważają, że prezydent prowadzi Rosję w przepaść i chcą to powstrzymać (...). Pokazaliśmy zarówno światu, jak i w kraju, że są w Rosji politycy, którzy wojny nie chcą - twierdzi Anton Klimow.

Anton Klimow zapytany o przyszłość Rosji odpowiada, że najlepszą drogą rozwoju dla jego kraju jest demokracja. Jego zdaniem kluczowe jest wyeliminowanie propagandy nienawiści. - Jestem przekonany, że większość chce żyć w cywilizowanym państwie - podkreśla, mówiąc o swoich nadziejach.

Jednocześnie urzędnik ma świadomość, że w Federacji Rosyjskiej wielu obywateli wierzy w to, co mówi rząd. W rozmowie z Radiem Swoboda Anton Klimow opowiada o członkach swojej rodziny, którzy popierają Putina, a których wciąż stara się przekonywać do swoich racji.

Klimow zwraca też uwagę, że za wojnę w Ukrainie nie ponosi osobistej odpowiedzialności, ale czuje się winny. - Czuję ogromny wstyd przed Ukraińcami - podsumowuje, deklarując, że w przyszłości, gdy sytuacja polityczna na to pozwoli, chce wrócić do Rosji.

Źródło: Radio Swoboda

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration 0:00
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time 0:00
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • captions and subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Nowa ustawa o KRS i zmiany w TVP. Robert Biedroń w "Gościu Wydarzeń"
      Nowa ustawa o KRS i zmiany w TVP. Robert Biedroń w "Gościu Wydarzeń"Polsat NewsPolsat News
      Przejdź na