Przypomnijmy, że 10 kwietnia odbywa się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Francuzi nie są ostatnio łaskawi dla swoich przywódców: Nicolas Sarkozy został ukarany za bufonadę, przegrywając w 2021 roku z pozbawionym charyzmy Francois Hollande'em. Ten sam Hollande pięć lat później miał tak żałosne notowania, że jako pierwszy prezydent w historii V Republiki postanowił nie ubiegać się o reelekcję, by oszczędzić sobie publicznego upokorzenia (nie wszedłby do drugiej tury). Emmanuel Macron wcale nie budził entuzjazmu Francuzów. To za granicą jego zwycięstwo komentowano niekiedy z euforią. Pamiętamy dobrze, jak w Polsce nawoływano do znalezienia "polskiego Macrona" na opozycji. Jak więc wygrał, skoro nie zachwycał? Po prostu skorzystał z zapaści lewicy, "gaullistów" uosabianych wówczas przez Francois Fillona, a przede wszystkim nie miał na nazwisko Le Pen. Francuzi od początku niewiele się po nim spodziewali, a początek kadencji tylko potwierdzał tę intuicję. Kiepski start i "żółte kamizelki" Liberalizowanie prawa pracy, obniżanie podatków najbogatszym i korporacjom, wdawanie się w kłótnie z wyborcami - to nie przysparzało popularności Macronowi. A gdy w 2018 r. postanowił wprowadzić dodatkowy podatek paliwowy na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi, wybuchły protesty "żółtych kamizelek". W ich szczytowym okresie w Paryżu demonstrowało ćwierć miliona osób, a odsetek Francuzów krytycznie oceniających jego prezydenturę sięgał 73 proc. To wtedy wydawało się, że z politycznej kariery najmłodszego od czasów Napoleona przywódcy kraju niczego już nie będzie. A jednak Macron odrabiał straty, krok po kroku, miesiąc po miesiącu, by obecnie cieszyć się najlepszymi notowaniami od czterech lat. Pod koniec marca wciąż większość Francuzów była z niego niezadowolona (54 proc.), ale taki poziom nieufności już dopuszcza myślenie o reelekcji. Punkty za stosunek do wojny, Putina i NATO Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, Francuzi szybko zorientowali się, że z grona Macron, Marine Le Pen, Eric Zemmour, Jean-Luc Melenchon, to akurat ten pierwszy zachowywał relatywnie największy dystans do Władimira Putina i jego polityki. Aczkolwiek przypomina się nieudaną wyprawę do Moskwy w celu powstrzymania wojny, rozmowy przy pamiętnym długim stole - i ostateczne fiasko perswazji francuskiego przywódcy. Później Macron zaczął notorycznie do Putina wydzwaniać, co - wobec kolejnych rosyjskich zbrodni - stało się przedmiotem uszczypliwych komentarzy również we Francji. Natomiast jego jednoznaczny stosunek do sankcji i NATO pozwolił mu w pierwszym tygodniu wojny mocno zyskać w oczach opinii publicznej na tle konkurentów, którzy chcą z NATO wychodzić (Le Pen, Zemmour i Melenchon) czy sprzeciwiają się daleko idącym sankcjom wobec Rosji (Le Pen). Później "efekt wojny" osłabł, do kampanijnej debaty przedostały się inne wątki, natomiast trzeba zaznaczyć, że odrabianie wizerunkowych strat przez Macrona zaczęło się jeszcze przed 24 lutego. Gospodarka odżyła Francuski prezydent chwali się, że rozruszał krajową gospodarkę. I ma na to papiery - wyjście Francji z pandemii wychwalał m.in. noblista Paul Krugman. Wzrost PKB Francji na poziomie 7 proc. w 2021 r. to najwyższy wynik od ponad półwiecza (choć coraz więcej ekonomistów postuluje odejście od PKB jako miernika sukcesu państw, a skupienie się na wskaźnikach dotyczących szczęścia i dobrobytu obywateli). Bezrobocie spadło natomiast do 8 proc., co jest najlepszym wynikiem od 2008 roku. France24 wskazuje jednak na ciemną stronę tego sukcesu - wskutek wspomnianej liberalizacji prawa pracy wzrósł odsetek Francuzów pracujących dorywczo, pozbawionych życiowej stabilizacji. Ponadto wskutek reform podatkowych siła nabywcza najbogatszych rodaków wzrosła, a najbiedniejszych - spadła. Akcenty prospołeczne O ile jednak w kampanii wyborczej z 2017 r. i na początku kadencji Macron pozycjonował się jako liberalny jastrząb, który przetnie legislacyjne więzy krępujące inwestycje i innowacje, tak z biegiem czasu coraz wyraźniej wyłaniały się akcenty prospołeczne w jego polityce. Płacę minimalną podniósł do obecnych 10,57 euro za godzinę, wprowadził ulgę emerytalną, wydłużył urlop tacierzyński do 28 dni. Z kolei nieopodatkowane nadgodziny, kolejna reforma Macrona, trudno właściwie sklasyfikować - czy to bardziej rozwiązanie propracownicze (zarobki rosną) czy wręcz przeciwnie (impuls do wydłużania czasu pracy). I to właśnie dobrze podsumowuje kadencję Macrona uparcie szukającego tej drogi środka - choć centrolewicowy koncept "trzeciej drogi" z lat 90. wydawał się w pewnym momencie ośmieszony czy nawet skompromitowany. Jeden sukces jest bezdyskusyjny Bodaj najcieplej przyjęta została reforma szkolnictwa polegająca na zmniejszeniu liczebności klas w szkołach podstawowych do 12 uczniów w najuboższych regionach kraju - by pomóc najsłabiej radzącym sobie dzieciom w miejscach o stosunkowo najgorszych perspektywach. Pozytywne reakcje uczniów, nauczycieli, rodziców, a nawet konkurencji politycznej (reformę chwali m.in. rywalka Macrona w wyborach Valerie Pecresse) sprawiły, że Macron wziął ją na sztandary obecnej kampanii wyborczej jako jeden ze swoich największych sukcesów. Macron z czasem wyspecjalizował się w "pojedynczych strzałach" zamiast kompleksowych reform. Wprowadził np. bon 300 euro dla 18-latków do wydania na francuską kulturę czy jednorazowe 100-eurowe wsparcie w związku z rosnącymi cenami energii. Z pandemią na ostro Nie sposób podsumować tej prezydentury bez wątku pandemii, z którą mierzyli się wszyscy bez wyjątku przywódcy na świecie. Macron postanowił z koronawirusem walczyć "na ostro" - wygłaszał orędzia pełne wojennej retoryki, wprowadzał surowe lockdowny, a później daleko idące restrykcje dla niezaszczepionych. Przysporzyło mu to sporo wrogów, wywołało liczne protesty, jednak ci, którzy oczekiwali silnego przywództwa w obliczu pandemii mogli czuć się usatysfakcjonowani. A stawianie sprawy na ostrzu noża sprawiło, że dziś zaszczepionych jest 93 proc. dorosłych Francuzów. Zbudował partię od zera Do sukcesów Macrona na pewno zaliczyć można błyskawiczne zbudowanie od zera nowej politycznej siły. La République En Marche w czerwcu 2017 r. zdobyła ponad połowę mandatów w Zgromadzeniu Narodowym, co pozwoliło Macronowi na komfortowe przeprowadzenie swoich propozycji przez parlament. Macron wygrywa w sytuacji, gdy Francuzi są zniechęceni polityką i politykami, gdy spada frekwencja w wyborach. Niechęć Francuzów nie omija Macrona, ale najbardziej uderza w tradycyjne partie - socjaliści i gaulliści (Partia Socjalistyczna i Republikanie), przez lata wymieniający się władzą, dziś ledwo zipią. Polityczna zręczność Siłą Macrona są jego rywale - wszyscy z dużym elektoratem negatywnym, łatwi do punktowania w obecnym kontekście za stosunek do Putina i NATO. Do tego należy dorzucić polityczną zręczność (jej echa widać choćby w transformacji Partii Pracy na Wyspach), która sprawia, że Macron potrafił rzeczywiście rozsiąść się pośrodku sceny politycznej, czerpiąc a to z prawicowych, a to z lewicowych pomysłów i dumnie demonstrując, że jest "pragmatykiem, nie ideologiem". I w ten sposób prezydent, który serc Francuzów bynajmniej nie podbił, któremu zarzuca się "impotencję" na arenie międzynarodowej, ma otwarte drzwi do reelekcji. Słaby finisz może wszystko zniweczyć Cała ta "magiczna sztuczka" może jednak pójść na marne, bowiem na drodze Emmanuela Macrona zdecydowanie stanęła Marine Le Pen, która w ostatnich tygodniach przed wyborami zaczęła galopująco odrabiać straty sondażowe - do tego stopnia, że w drugiej turze, jeśli to właśnie oni się w niej zmierzą, rywalizacja będzie dużo bardziej zacięta niż przed pięcioma laty. Jeden z sondaży dawał nawet przewagę liderce Zjednoczenia Narodowego. Macronowi zarzuca się, że w kampanii wyborczej zachowywał się arogancko i stawiał się niejako ponad nią - jako przywódca, który ma ważniejsze, światowe sprawy na głowie. Gdy Macron dzwonił do Putina bez wyraźnych efektów, Le Pen rozmawiała z mieszkańcami północy kraju o rosnących cenach. To zaczęło działać na jej korzyść. Ponadto Macronowi zaszkodziła afera związana z płaceniem łącznie setek milionów euro firmom konsultingowym przez francuski rząd, na czele z amerykańską McKinsey. To właśnie wynik starcia z Le Pen nada ostateczny szlif niejednoznacznym ocenom jego prezydentury w latach 2017-2022. Michał Michalak Czytaj także: Nowa, centroprawicowa Le Pen rzuca wyzwanie Macronowi. Kto jeszcze? Wybory w cieniu wojny. Ostatnie sondaże