Przewodniczący największej partii opozycyjnej obiecywał podczas debaty z Rafałem Trzaskowskim w czasie ubiegłorocznej edycji Campus Polska Przyszłości: - Aborcja decyzją kobiety do 12. tygodnia ciąży. Ten zapis jest już sformułowany jednoznacznie w programie Platformy - zadeklarował. - W tych sprawach będę bezwzględnie egzekwował swoją pozycję w Platformie w czasie kształtowania list do parlamentu - deklarował Tusk. Jak stwierdził, nie będzie chciał się później wstydzić, że "ktoś będzie reprezentował inne zdanie, będąc z naszych list". Deklaracja lidera Platformy padła 31 sierpnia 2022 r. Nie minął nawet rok, a podczas wiecu w Sopocie polityk ogłosił, że z list Koalicji Obywatelskiej w Kielcach wystartuje zadeklarowany przeciwnik aborcji i wicepremier w rządzie PiS sprzed lat - Roman Giertych. "Ludzie wybaczą" Wiadomo już, że na listach Koalicji Obywatelskiej nie będzie takich konserwatystów jak krakowski poseł Bogusław Sonik czy Joanna Fabisiak z Warszawy. W szranki o miejsce w Sejmie nie stanie również Cezary Grabarczyk. Ale jak zapewnia - nie z powodu poglądów. - Podjąłem decyzję o przerwie w aktywnej polityce z uwagi na moją wadę prawną (chodzi o nieprawomocny wyrok skazujący z marca 2023 r. za nielegalne uzyskanie pozwolenia na broń - red.). Roman Giertych jej nie ma, w przeciwieństwie na przykład do Macieja Wąsika czy Mariusza Kamińskiego (mowa o kontrowersyjnym ułaskawieniu i wyroku skazującym w związku z tzw. aferą gruntową - red.) - tłumaczy Interii Grabarczyk. - Oni mają pauzować. A Giertych, jeżeli może się zetrzeć z Jarosławem Kaczyńskim, to super - dodaje. Jak usłyszeliśmy, drużyna Tuska ma się skupić przede wszystkim na wygranej z PiS. Myśli pan, że obietnice szefa Platformy nie interesują ludzi, którzy mają zagłosować na jego partię? - dopytujemy. - Na pewno deklaracje przewodniczącego interesują ludzi, ale myślę, że w tym jednym przypadku wybaczą odstępstwo - odpowiada nam łódzki polityk. Kidawa-Błońska: Żeby zmienić prawo, musimy wygrać wybory Nawet u ścisłych władz PO, start byłego wicepremiera w rządzie PiS z list Koalicji Obywatelskiej wydaje się tematem tabu. - To nie ja rekomendowałem Romana Giertycha, proszę rozmawiać z tymi, którzy to zrobili - powiedział nam Michał Jaros, który zasiada w zarządzie krajowym, a jednocześnie rządzi w szeregach wrocławskiej Platformy. Nie potrafił nam powiedzieć, kto wskazał na znanego adwokata. Tomasz Lenz, członek zarządu, poseł, a obecnie kandydat do Senatu, nie chciał nam zdradzić, dlaczego Donald Tusk zdecydował się na szefa Ligi Polskich Rodzin kosztem własnej obietnicy. Przywołał jedynie słowa przewodniczącego, które padły podczas wiecu w Sopocie. - Jarosław Kaczyński otrzyma przeciwnika, który zada mu wiele trudnych pytań. To tak naprawdę potyczka jeden na jeden. Ciekawy pomysł, żeby prezes zmierzył się ze swoim wicepremierem. Roman Giertych zna go lepiej, niż on sam myśli. Zobaczymy, co z tego wyniknie - usłyszeliśmy od Lenza. Najkonkretniejsza odpowiedź padła z ust wicemarszałek Sejmu, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Skąd Giertych na listach? - Żebyśmy mogli zmienić prawo (aborcyjne - red.) musimy wygrać wybory. Zresztą doskonale wiadomo, jak silną reprezentacją kobiet dysponujemy - powiedziała. - Dlatego Donald Tusk przyjął różne osoby na nasze listy. Nie wszyscy w stu procentach zgadzają się z naszymi poglądami, ale mogą pomóc nam pokonać PiS - wyjaśniła. Wicemarszałek Sejmu wierzy w pozytywną przemianę polityków wchodzących na listy KO. - Jak deklarował Michał Kołodziejczak, będzie słuchał głosu kobiet. Roman Giertych też ostatnio napisał na Twitterze o zmianie swoich poglądów. Wierzę więc, że przyzna rację paniom, które mają pełne prawo w tych sprawach (dot. aborcji - red.) decydować - podsumowała. Z Romanem Giertychem nie udało nam się skontaktować. Jakub Szczepański