Śmiertelny wypadek podczas akcji gaśniczej. Tragedia na Dalekim Wschodzie

Oprac.: Dawid Szczyrbowski
Pilot helikoptera, który brał w udział w akcji gaśniczej w Korei Południowej, nie żyje. Maszyna rozbiła się w górzystym terenie w rejonie Uiseong. Na Dalekim Wschodzie trwa walka o życie mieszkańców. Klęska żywiołowa spowodowała śmierć co najmniej 18 osób.

- Śmigłowiec gaszący pożar lasów rozbił się w górzystym terenie w rejonie Uiseong - relacjonował dla mediów rzecznik straży pożarnej w Gyeongbuk.
Do wypadku doszło w środę. Mężczyzna zginął na miejscu. Na razie nie wiadomo, czy w helikopterze przebywały jeszcze inne osoby.
Korea Południowa. Pożar na Dalekim Wschodzie, fatalne statystyki
W Korei Południowej od kilku dni trwa walka z falą pożarów, a w czterech regionach wprowadzono stan wyjątkowy. Od weekendu spłonęło ponad 14,5 tys. hektarów terenu. Płomienie pochłonęły między innymi liczącą ponad tysiąc lat buddyjską świątynię, wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Najnowsze dane wskazują na co najmniej 18 ofiar śmiertelnych. Jeszcze wczoraj informowaliśmy o sześciu zgonach. Tragiczny bilans rośnie, a sytuacja jest dynamiczna. Ofiary to głównie osoby starsze z dwóch rejonów: Uiseong oraz Sancheong.
Rząd poinformował, że ponad 27 tys. Koreańczyków opuściło swoje domy i ewakuowało się w bezpieczne miejsce. Od piątku w akcji gaśniczej uczestniczy ponad 6,7 tys. mundurowych i 146 śmigłowców gaśniczych.
Tylko w rejon Uiseong skierowano 77 śmigłowców oraz ponad 3 tys. strażaków. Wciąż nie udało się jednak opanować płomieni. Jak podkreślono, akcję gaśniczą utrudnia silny wiatr oraz panująca susza.
Fala pożarów w Korei Południowej. Prezydent: Sytuacja nie jest dobra
- Rozmieszczamy cały dostępny personel i sprzęt, ale sytuacja nie jest dobra - przekazał pełniący obowiązki prezydenta Korei Południowej Han Duck-soo. Polityk podkreślił, że jego kraj może liczyć na pomoc stacjonującego tam amerykańskiego wojska.
Badane są przyczyny pożarów. Południowokoreański premier podczas rady gabinetowej we wtorek powiedział, że ogień w Uiseong miał zostać przypadkowo zaprószony przez osobę odwiedzającą rodzinny grób.
Jest to trzeci pod względem zniszczeń pożar w historii Korei Południowej. Najgorszym był ten z kwietnia 2000 roku, który pochłonął ponad 23,9 hektarów na wschodnim wybrzeżu.
Źródło: AFP, Reuters
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!