- Trzy osoby z mojego bliskiego otoczenia dokonały apostazji, kilka jest w trakcie tego procesu, a mnóstwo odzywa się z pytaniem, jak to zrobić - mówi Marcin Musialik, który oficjalnie pożegnał się z Kościołem kilka tygodni temu. - Jedna z tych osób opowiadała, że odbyła dziwną rozmowę z proboszczem i musiała się nasłuchać, u dwóch pozostałych poszło zadziwiająco gładko. Ksiądz miał takie podejście, że dla Kościoła to też dobrze, żeby oczyścił się z tych, którzy tak naprawdę nie chcą w nim być. I udostępnił swoje druki apostazji - dodaje. Rozwodów z Kościołem prawdopodobnie przybywa Coraz mniej wiernych w Polsce chodzi w niedzielę do kościoła. Z najnowszych danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego za 2019 rok wynika, że odsetek dominicantes, czyli uczestników niedzielnej mszy, wyniósł 36,9 proc. Do komunii przystępowało 16,7 proc. wiernych. Jeszcze dziesięć lat temu na msze w niedziele święte chodziło 41 proc. wiernych, a dwadzieścia lat temu - ponad 47 proc. Najwyższy wskaźnik ISKK odnotował w 1982 roku, czyli w stanie wojennym. Wówczas na niedzielną mszę świętą chodziło 57 proc. wiernych. Za to dużo mniej osób przyjmowało komunię ( 9,6 proc.). Liczba ta wzrastała, ale już nie rośnie. - Odsetek Polaków uczestniczących w niedzielnej mszy świętej powoli, ale systematycznie zmniejsza się od mniej więcej 2006 roku. Od tamtego czasu, czyli po śmierci papieża Jana Pawła II, praktycznie nie zwiększa się już również odsetek osób przyjmujących komunię - zauważa ks. Wojciech Sadłoń, dyrektor ISKK. Zmniejsza się liczba księży w Polsce, od lat maleje liczba zakonnic i zakonników. - Instytucjonalne ramy Kościoła katolickiego w naszym kraju nieco słabną - komentował ks. Sadłoń, prezentując najnowsze dane. Prawdopodobnie przybywa apostatów. Prawdopodobnie, bo dokładnych danych na ten temat jeszcze nie ma. Ostatnie informacje Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego zaprezentowała w 2012 roku (w 2010 r. było 459 apostatów, w latach 2006-2009 łącznie 1057). Później sprawy nie badano w związku ze "stosunkowo niewielką skalą zjawiska". Dziś temat wraca. - W stosunku do liczby chrztów to wciąż niewielki odsetek, mamy jednak sygnały, nie tylko z mediów, że liczba aktów apostazji wzrosła - mówi Interii dyrektor ISKK. Zobacz też: Kościół wraca do badania zjawiska apostazji. ISKK chce sprawdzić motywacje Ewangelia w kawałkach - Dlaczego dokonałem apostazji? Mówiąc językiem religijnym, po prostu nie dostąpiłem łaski wiary. Odkryłem, że nigdy tej wiary w sobie nie miałem, nawet w dzieciństwie, mimo że ganiano nas do kościoła - mówi Marcin Musialik. Jak przyznaje, była to przemyślana decyzja, z którą nosił się od dawna. Katalizatorem były jednak protesty po październikowej decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. - Dla mnie było oczywiste, że decyzja TK bezpośrednio jest związana z dużą presją Kościoła katolickiego, jaką wywiera on na polityków i społeczeństwo, przy jednoczesnym zakłamaniu tej instytucji. Byłoby mi łatwiej uwierzyć, że w kwestii aborcji Kościół chce dobrze, gdyby mury świątyń były pełne kapłanów i wiernych, którzy nie stosują się do nauki swojej wiary w wybiórczy sposób - mówi. - Nachodziłem się do kościoła, nasłuchałem i wiele pamiętam z Pisma Świętego. I czasem naprawdę trudno mi dostrzec w katolikach stosowanie się do prawd wiary, na które tak chętnie powołują się w sprawie aborcji, gdy chodzi np. o uchodźców - tłumaczy. Kocha, lubi, nie ufa Badania pokazują, że zaufanie do Kościoła spada. W najnowszym sondażu zaufania przeprowadzonym przez IBRiS pod koniec listopada 2020 r. 40,4 proc. respondentów wskazało, że ufa Kościołowi, podczas gdy cztery lata temu było to 58 proc. (sondaże dla Onetu i Rzeczpospolitej). W tym roku po raz pierwszy większy był odsetek nieufności (42,4 proc.) wobec Kościoła niż zaufania do tej instytucji. Do myślenia daje także przeprowadzone na zlecenie "Rzeczpospolitej" w połowie listopada badanie IBRiS, w którym respondenci zostali poproszeni o ocenę swojego stosunku do Kościoła katolickiego w Polsce. Pozytywnie ocenia go 35 proc. badanych, negatywnie 32 proc., a neutralnie 31 proc. Zdecydowanie inaczej wygląda jednak sytuacja w grupie ludzi między 18. a 29. rokiem życia. Zaledwie 9 proc. młodych Polaków, badanych w sondażu, ma pozytywny stosunek do Kościoła. Negatywną ocenę wystawiło 47 proc. respondentów w tej grupie, 44 proc. wskazało na neutralny stosunek. Zobacz też: CBOS: Opinie o działalności Kościoła katolickiego najgorsze od 1993 roku Złote, a skromne Zdaniem prof. Antoniego Dudka, politologa i historyka, który od lat zajmuje się tematem Kościoła w Polsce, dziś instytucja ta jest w początkowej fazie głębokiego kryzysu, którego przyczyną są skandale pedofilskie i niezdolność odpowiedniej reakcji na nie i "inne zachowania kapłanów, które gorszą wiernych". - Te 20-30 lat po upadku rządów komunistycznych Kościół w Polsce zmarnował na odcinanie kuponów od swojego sukcesu i osiadł na laurach - ocenia prof. Dudek w rozmowie z Interią. Zdaniem historyka dużą rolę odegrali w tym hierarchowie. - Widzę trzy symboliczne postaci sprawców dzisiejszego kryzysu: to wieloletni architekt polityki kadrowej Kościoła, były nuncjusz abp Józef Kowalczyk, abp Leszek Sławoj Głódź i kard. Stanisław Dziwisz. Z jednej strony pogrążenie się w kulcie Jana Pawła II, z drugiej celebrowanie własnej wspaniałości i wystawny tryb życia - właśnie te cechy zostały sparodiowane w postaci granej przez Janusza Gajosa w "Klerze" Wojciecha Smarzowskiego - komentuje. Historyk zwraca też uwagę na "nadmierne zintegrowanie Kościoła z obozem rządzącym", ale uważa to za czynnik dodatkowy kryzysu. - Część księży i biskupów otwarcie deklaruje poparcie dla partii, a to powoduje, że Kościół pada ofiarą polaryzacji społecznej - zauważa. Zobacz też: Komu szkodzi, a komu się opłaca agitacja sprzed ołtarza? Najlepsza odmiana Z kolei ks. Grzegorz Strzelczyk, doktor teologii dogmatycznej, członek zarządu Fundacji Świętego Józefa i proboszcz tyskiej parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego, zauważa, że Kościół w Polsce ma dziś trudność w przekazywaniu wiary młodym. - To nie jest hipoteza, tylko smutny fakt. Dziś uczestniczą aktywnie w życiu Kościoła głównie osoby powyżej 60. roku życia. Młodzi laicyzują się w zastraszającym tempie - mówi. - Jest mniej powołań i mniej młodych kapłanów, a te duże roczniki "janopawłowe" odchodzą już na emerytury. Kościół traci wiernych, a z nimi przychody finansowe, grozi mu więc zapaść finansowa - wylicza. W jego opinii dziś w Polsce mamy "dramatyczne rozdarcie", jeśli chodzi zauważanie problemów Kościoła. - Obawiam się, że mnóstwo polskich katolików ciągle żyje w przekonaniu, że stanowimy najlepszą odmianę Kościoła, jaka funkcjonuje na świecie, a samo to, że mieliśmy papieża Polaka, stawia nas w jakiejś lepszej strefie. Widzę taką postawę i u duchownych, i u świeckich. To jest groźne. Nie pozwala dostrzegać patologii. Ten rodzaj pychy kroczy przed upadkiem - stwierdza w rozmowie z Interią. Nie kryzys, a zjawiska kryzysowe O różnym spojrzeniu na stan Kościoła w Polsce mówi też publicysta Tomasz Terlikowski. - Jeśli ucho przyłożymy z jednej strony, usłyszymy wyraźną dyskusję. Z drugiej - co najwyżej, że cytowanie statystyk to sianie paniki, problemem są media wrogie Kościołowi, neomarksizm i gender. Współczesna kultura niesie ze sobą pełen pakiet wyzwań, z którymi Kościół musi się zmierzyć, ale na pewno nie jest to główny ani jedyny problem - komentuje. Inaczej do sprawy podchodzi Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej. - Mamy do czynienia z pewnymi zjawiskami kryzysowymi, ale przeciwny jestem terminowi "kryzys Kościoła" - podkreśla. Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Leszek Gęsiak zaznacza z kolei, że dziś kryzys dotyka całe społeczeństwo, co jest skutkiem pandemii i niepokojów społecznych. - Kościół jest częścią społeczeństwa, a zatem odczuwa również skutki tego, co w społeczeństwie się dzieje - komentuje. Marcin Przeciszewski jako jedno ze zjawisk kryzysowych wymienia kwestię wykorzystywania seksualnego w Kościele. - Dotarła do nas fala ujawnień skandali seksualnych i przypadków tuszowania pedofilii przez niektórych przełożonych, która przeszła już przez różne kraje - USA, Irlandię, Niemcy. Trzeba życzyć Kościołowi w Polsce, żeby z tą falą brudów, które, jak mówił Benedykt XVI, "mogą przyćmić blask wiary", jak najszybciej się uporał - komentuje. Zobacz też: O. Adam Żak: Dzielą nas lata świetlne Żaden nie dał pozytywnej oceny To, w jaki sposób Kościół odpowie na problem wykorzystywania seksualnego, wydaje się być szczególnie ważne, jeśli chodzi o nastawienie osób młodych do tej instytucji. W przytaczanym powyżej badaniu IBRiS z połowy listopada pytano o ocenę działania Kościoła, jeśli chodzi o walkę z pedofilią. Pozytywnej noty nie dał ani jeden z respondentów z grupy w wieku 18-29 lat. Zdaniem Tomasza Terlikowskiego Kościół w Polsce nie ma dzisiaj pomysłu na młodych. - Ostatni był ks. Franciszek Blachnicki i jego oaza. Ten pomysł może się podobać albo nie, ale faktem jest, że miliony młodych ludzi przeszły przez tę formację w latach 70 i 80-tych ubiegłego wieku. Potem sprawę za polskich biskupów załatwiał Ojciec Święty Jan Paweł II. Można było funkcjonować od pielgrzymki do pielgrzymki - mówi. Jak zauważa, dziś widać pewne inicjatywy, ale są one "punktowe". Z opinią, że Kościół nie ma dziś pomysłu na młodych, nie zgadza się Marcin Przeciszewski. - Pomysłów jest wiele, jak Światowe Dni Młodzieży, fenomen Lednicy, czy wiele świetnych duszpasterstw akademickich - wymienia. - Ale ewidentnie wymaga to dalszej refleksji - dodaje. Młodzi zaangażowani Rzecznik Episkopatu ks. Leszek Gęsiak uważa, że doświadczamy dziś "niesamowitego ożywienia i zaangażowania" młodych w Kościele. - Z jednej strony młodzi są bardzo aktywni w przestrzeni internetowej, biorą udział w rekolekcjach, spotkaniach wspólnot on-line czy zbiórkach charytatywnych (...), z drugiej, mimo ograniczeń, nie ustają prowadzone przez nich inicjatywy pomocy dla innych: chorych, potrzebujących, samotnych, bezdomnych, starszych - stwierdza. I wymienia m.in. działania wspólnoty Sain’Egidio, wolontariuszy Caritas, członków Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży czy młodych rodzin Ruchu Światło-Życie. - W całej Polsce, codziennie, tysiące młodych ludzi zaangażowanych jest w życie Kościoła, w różnego rodzaju działalność na rzecz tych, którzy pomocy duchowej i materialnej bardzo potrzebują. I nie ma cienia wątpliwości, że ta postawa i zaangażowanie wynikają z ich świadomego wyboru drogi i systemu wartości, jaki daje Ewangelia - komentuje dla Interii. Marcin Przeciszewski zauważa, że Kościół musi znaleźć odpowiedni język, by do młodych ludzi dotrzeć. - Widać, że młodzi mają problem z chrześcijańskim rozumieniem wolności czy akceptacją katolickiej etyki seksualnej. Klucz do tego, czy zostaną w Kościele, jest w tym, na ile będziemy im w stanie wyjaśnić sens katolickiego pojmowania sfery seksualnej, nie jako systemu zakazów, ale drogi do szczęścia. Mistrzem był w tym Jan Paweł II - uważa. Pokolenie z wymaganiami Tomasz Terlikowski także zwraca uwagę na język. Mówi jednak, że dziś Kościół stracił przekaz. - Nie potrafi sformułować własnej, mówionej językiem teologicznym, ewangelicznym, odpowiedzi na wyzwania współczesności. Przejmuje język polityki albo milczy - mówi. Zauważa, jak ważna jest przy tym reakcja hierarchów. Jako przykład podaje kwestie związane ze skandalami seksualnymi. - W tym temacie głos zabiera najczęściej abp Wojciech Polak, bo jest delegatem ds. ochrony dzieci i młodzieży. Czasem, choć nie za często, abp Grzegorz Ryś. Zdarzały się wypowiedzi, choć już coraz rzadziej, abpa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Episkopatu. Głos zabiera kilku biskupów pomocniczych, m.in. bp Adrian Galbas, bp Damian Muskus, bp Mirosław Milewski. Poza tym mamy dominujące milczenie, jakby nie było problemu. Jakby nie było zaskakujących teologicznie wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka - mówi. Zauważa też, że żaden hierarcha nie wyszedł do młodych, którzy na fali protestów po orzeczeniu TK z 22 października protestowali na ulicach. - Prawdą jest, że nieśli ze sobą często antychrześcijańskie hasła, ale rolą Kościoła nie jest ich potępienie, tylko wyjście do nich, próba rozmowy, skierowanie przesłania Ewangelii - komentuje. Zobacz też: Rzecznik: Reakcja KEP już była Ks. Grzegorz Strzelczyk zwraca natomiast uwagę na inną grupę wiekową wiernych. - Między "starsi, którzy już są", a "młodzi, którzy nie przyjdą" jest środek, ludzie w wieku 30-50 lat. To ostatni dzwonek, żeby o nich zawalczyć, by nie przegrać pokolenia, które może przekazać wiarę następnym - mówi. Jak dodaje, jest to pokolenie, które ma pewne wymagania - oczekuje przejrzystości finansowej, możliwości uczestniczenia, stosowania zasady pomocniczości, a przede wszystkim głoszenia wiary w taki sposób, żeby odpowiadała ona potrzebom. - To ludzie, którzy oszczędnie zarządzają czasem i ważne, żeby Kościół umiał im zaoferować propozycje dotyczące duchowości, które są bogate w treść, konkretne - mówi. "Kremówkowanie" Wojtyły Taki był przekaz Jana Pawła II - przekonuje w swojej książce o. Maciej Zięba, autor "Pontyfikatu na czasy zamętu". "Jego postawa [JP2 - red.], myślenie oraz działania także dziś mogą wiele nam pomóc w rozumieniu chrześcijańskiego powołania oraz Kościoła i świata" - pisze o. Zięba. Problem w tym - zauważa ks. Strzelczyk - że nauka Jana Pawła II odbierana jest powierzchownie. - Jeszcze może do upadku komunizmu było poważne mierzenie się z tą myślą, ona rzeczywiście zapładniała. Pamiętam, jak ludzie siadali do tekstów papieskich z wypiekami na twarzy, bo one były powiewem wolności - wspomina. Jego zdaniem, odbiór pontyfikatu papieża Polaka przybrał w dużej mierze ludyczną formę. - Jan Paweł II stawał się taką postacią do świętowania, co przy okazji pozwalało świętować naszą narodową wielkość - mówi ks. Strzelczyk. Dr Paulina Guzik z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie nazywa to "zakremówkowaniem" papieża. - Traktowaliśmy go jako emocjonalne dobro narodowe. Nie tylko świeccy, ale też księża i biskupi. A on był przywódcą przez przykład i choćby z tej wizji przywództwa i bardzo ludzkiego zarządzania Kościołem powinniśmy dziś skorzystać - wskazuje. - Gdyby każda kuria w Polsce działała na przykład w kwestii komunikacji tak jak Sala Stampa za Jana Pawła II, z profesjonalnym rzecznikiem odpowiadającym natychmiast na pytania dziennikarzy, z rzecznikiem, który ma dobry dostęp do "szefa" - sytuacja Kościoła w Polsce byłaby o wiele bardziej optymistyczna. A to tylko jeden obszar z setek, w których nie uczymy się od papieża Polaka - komentuje.Zobacz też: Abp Wojciech Polak: Nie widzimy, nie słyszymy. Uśpiona rzeczywistość Mimo wszystko - Dlaczego mimo wszystko jestem w Kościele? Mam głębokie wewnętrzne przekonanie, że jest tu Bóg - mówi w rozmowie z Interią Justyna Zorn, katoliczka z Trójmiasta. Sama krytycznie patrzy na wiele działań Kościoła i jego instytucji. W 2019 roku zainicjowała protest przed kurią w Gdańsku. Był to wyraz sprzeciwu wobec działań ówczesnego metropolity gdańskiego abpa Leszka Sławoja Głódzia, któremu zarzucano m.in. mobbing. Doprowadziła też do publikacji we włoskiej prasie skierowanego do papieża Franciszka apelu o działania w sprawie tuszowania przypadków pedofilii w Kościele katolickim w Polsce. - Trzyma mnie też bardzo mocno moja wspólnota parafialna, a mam szczęście być w jednej z najlepszych parafii w Polsce - parafii św. Mikołaja w Gdyni. To wspólnota otwarta na świeckich, na ludzi potrzebujących. To parafia, która nie wyklucza. Dzięki temu widzę, że Kościół może wyglądać inaczej, może głosić Ewangelię każdemu - przyznaje. Justyna KaczmarczykAutorka na Twitterze