Taktycznie głównym celem Rosji jest obecnie ofensywa w Donbasie. W rejonie trwają zacięte walki. Kluczowe znaczenie ma też dla Kremla opanowanie obwodów chersońskiego i zaporoskiego na południu Ukrainy. Rosjanie chcą tego dokonać jak najszybciej, stąd zapowiedź przeprowadzenia tzw. referendów i utworzenia "Chersońskiej Republiki Ludowej" - analizuje OSW. Następnie te tereny zostałyby prawdopodobnie anektowane przez Rosję, której zależy na utworzeniu lądowego korytarza na Krym. Zbliża się Dzień Zwycięstwa, dlatego Władimirowi Putinowi potrzebny jest sukces w regionie, który będzie mógł ogłosić 9 maja. "Defence Express" komentuje, że pojawienie się na froncie samego generała Walerija Gierasimowa pokazuje, jak bardzo Putinowi zależy na osiągnięciu powyższych celów. Gen. Gierasimow jest szefem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i pierwszym zastępcą ministra obrony, należy także do rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa. Generał jest także jedną z trzech osób będących w posiadaniu walizek, koniecznych do zatwierdzenia decyzji o ataku nuklearnym. Dwie pozostałe mają prezydent Rosji i szef MON. Gen. Walerij Gierasimow w Izium. "Narozrabiałeś, sprawdź się na froncie" Bolesław Balcerowicz, prof. dr hab., gen. dyw. w stanie spoczynku i były rektor Akademii Obrony Narodowej, w rozmowie z Wirtualną Polską uważa, że za pojawieniem się gen. Gierasimowa na froncie stoi sam Władimir Putin. Jego zdaniem to kara za dotychczasowe niepowodzenia. "To charakterystyczne zagranie, jeśli chodzi o rosyjską kulturę i historię. W przeszłości również wysyłano generałów na określone kierunki. Brylował pod tym względem Józef Stalin, który zsyłał na front swoich generałów, jak mu coś nie wychodziło, albo coś się nie podobało. Z perspektywy rosyjskiego dyktatora to 'normalna zagrywka'. Narozrabiałeś? To idź się teraz sprawdź na froncie" - ocenia Balcerowicz. Do informacji, że szef sztabu rosyjskiej armii generał Walerij Gierasimow osobiście przybył na ukraiński front, odniósł się także doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz. - Zapewne usłyszał: "skoro obiecałeś zwycięstwo w wojnie, to teraz działaj na miejscu". Od wyniku tej wojny zależy nie tylko jego kariera, lecz także osobiste bezpieczeństwo - uważa doradca prezydenta Zełenskiego. Chaos na froncie. Wojna dowodzona z Kremla Jeszcze na początki kwietnia "New York Times", powołując się na przedstawicieli administracji USA, informował, że rosyjska inwazja na Ukrainę dowodzona jest z Moskwy i Rosja nie ma w Ukrainie dowódcy kierującego całością operacji. Jak pisał "NYT", amerykańskie służby i Pentagon tygodniami bezskutecznie czekały na wyłonienie się dowódcy kierującego rosyjską napaścią. Ostatecznie uznali, że decyzje dotyczące pola walki podejmowane są z odległości setek kilometrów, z Moskwy, a odpowiadają za nie minister obrony Rosji Siergiej Szojgu, szef sztabu generalnego gen. Walerij Gierasimow, a nawet sam Władimir Putin. Analitycy wojenni wskazywali, że brak wyznaczenia głównodowodzącego inwazją na miejscu jest jednym z powodów słabej postawy rosyjskich wojsk w Ukrainie, problemów z koordynacją między poszczególnymi rodzajami sił zbrojnych i przystosowaniem się sił do zmieniających się warunków.