Na miejscu zamachu byłam w nieco ponad godzinę od momentu, gdy padły strzały, a Donald Trump został przez ochraniających go agentów Secret Service przewieziony do lokalnego szpitala. Na miejscu, gdzie odbywał się wiec, spotkałam tych, którzy w nim uczestniczyli. Spotkałam ludzi, którzy byli świadkami zamachu. Zamach na Donalda Trumpa. Na ich oczach wydarzyła się historia Erin powiedziała mi, że do Butler przyjechała już wczesnym porankiem, bo chciała zająć najlepsze miejsce na wieczorny wiec. Udało jej się. Miała miejsce w pierwszym rzędzie, dokładnie naprzeciwko Donalda Trumpa. Stała od niego tylko kilka metrów. Widziała wszystko bardzo dokładnie: byłego prezydenta chwytającego się nagle za ucho, agentów Secret Service wbiegających na scenę i własnymi ciałami zasłaniających Donalda Trumpa, który leżał na ziemi. - To wszystko działo się w ciągu kilku sekund - opowiadała mi Erin, która stwierdziła, że dopiero gdy zobaczyła zakrwawioną twarz Donalda Trumpa, to zrozumiała czego właśnie jest świadkiem. - Widziałam jak strużka krwi spływa mu po policzku - relacjonowała kobieta. Patrick na więc przyjechał z Karoliny Południowej. Gdy z nim rozmawiałam, wskazał na rękaw swojej bluzki. - Widzisz? - spytał - Ta plama, to plama krwi. Ktoś, kto stał obok mnie, został ranny. Debbie spotkałam, gdy nerwowo paliła papierosa. Kobieta ubrana jest na czerwono, a to kolor ruchu Make Amerca Great Again, czyli ruchu Donalda Trumpa. Debbie opowiada, że miała miejsce na trybunach za Donaldem Trumpem. Odgłos strzałów słyszała bardzo dokładnie. Miała wrażenie jakby kulę przelatywały jej koło głowy. Nagle zobaczyłam, że kobieta z trudem powstrzymuje łzy, a ręce zaczęły jej drżeć. - Mężczyzna, który stał blisko mnie, nagle upadł, musiał zostać ranny. Nie wiem, czy przeżył, nie wiem w jakim jest stanie, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że stałam właściwie na linii strzału. Gdy to wszystko się działo, to nawet się nie bałam, nie było na to czasu, ale teraz do mnie dopiero dotarło, że mogłam już z tego wiecu nigdy nie wrócić do domu - mówiła mi roztrzęsiona Debbie. Wielu zwolenników Donalda Trumpa opuszczających Butler po zamachu było spokojnych, ale smutnych. Niektórzy, widząc, że jesteśmy ekipą telewizyjną, zatrzymywali się koło mnie i mojego operatora i pytali, nie oczekując wcale odpowiedzi: - Powiedzcie, co się stało z tym krajem, co się stało z Ameryką? - pytali. Jeden z uczestników stwierdził: "Chciałbym wrócić do tej Ameryki z mojego dzieciństwa, gdy ludzie potrafili ze sobą normalnie żyć, bez względu na to, jakie ktoś miał polityczne przekonania". O taką Amerykę będzie jednak teraz trudno. Republikanie kontra demokraci. Wszechobecne groźby Strzały w Pensylwanii padły w momencie, gdy w Stanach Zjednoczonych narastają zagrożenia, gdy służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo podają statystyki, z których wynika, że tak wielu gróźb pod adresem polityków, także tych lokalnych, sędziów, prokuratorów jeszcze nigdy nie było. Groźby i zapowiedź użycia siły stały się codziennością w amerykańskiej polityce. NBC News przytacza badania przeprowadzone przez profesora Roberta Pape'a z Uniwersytetu w Chicago. Wynika z nich, że 10 proc. Amerykanów popiera użycie siły, jeśli będzie to uzasadnione, gdyby dzięki temu udało się zapobiec kolejnej prezydenturze Donalda Trumpa. Wśród tych 10 proc. co trzecia osoba ma broń. W tym samym badaniu siedem proc. respondentów odpowiedziało, że popiera użycie przemocy, gdyby to pozwoliło Trumpowi wygrać wybory. Połowa osób w tej grupie przyznała, że posiada broń. Profesor Pape po nieudanym zamachu na byłego prezydenta wezwał przedstawicieli każdej opcji politycznej do potępienia przemocy i zaapelowanie do Amerykanów o jedność. USA: Apele i oskarżenia Prezydent Joe Biden potępił przemoc i próbę zabójstwa Donalda Trumpa. - Nie ma na to miejsca w Ameryce - napisał w oświadczeniu prezydent. O obniżenie temperatury politycznej debaty zaapelował też przewodniczący Izby Reprezentantów republikanin Mike Johnson. Do odbudowania jedności w narodzie wyzywa Melania Trump. Była pierwsza dama wydała oświadczenie: "Nie możemy zapomnieć, że różne poglądy i polityczne gry są niewiele warte w porównaniu z miłością (...) Proszę pamiętajcie, że każdy polityk to mężczyzna albo kobieta z kochającą rodziną." Nie wszyscy o tym pamiętają. Senator Partii Republikańskiej J. D Vance, będący na krótkiej liście kandydatów na wiceprezydenta Donalda Trumpa, tuż po zamachu na platformie X napisał: "To nie jest odosobnimy incydent. Główną przesłanką kampanii Bidena jest, że prezydent Trump to autokratyczny faszysta, którego trzeba zatrzymać za wszelką cenę. Ta retoryka wprost doprowadziła do próby zabójstwa Donalda Trumpa." A Mike Collins, republikański kongresmen, wezwał do postawienia Joe Bidenowi zarzutu podżegania do zabójstwa. W mediach społecznościowych wielu zwolenników Donalda Trumpa pisze, że to nienawiść napędzana przez demokratów w stosunku do byłego prezydenta jest jedyną przyczyną zamachu. Zwolennicy Partii Demokratycznej też nie milczą. Przypominają wszystkie wypowiedzi Trumpa, w których przeciwstawiał się jakimkolwiek ograniczeniom w dostępie do broni, przypominają też, że to właśnie politycy Partii Republikańskiej wiele razy chwalili się na swoich profilach w mediach społecznościowych zdjęciami z bronią. Jedna z użytkowniczek platformy X napisała, że Donald Trump nie jest ani bohaterem, ani męczennikiem - jest przyczyną tego wszystkiego, co dzieje się teraz w Ameryce. W poniedziałek w Milwaukee rozpoczyna się konwencja republikanów. Potrwa do czwartku. Donald Trump mimo zamachu planów nie zmienia. Na konwencji wystąpi i odbierze na niej nominację partii na kandydata na prezydenta. Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News