Pierwsze sondaże po fatalnym występie Joe Bidena. Trzy scenariusze
Gdy w sobotę kolumna prezydenta Joe Bidena zbliżała się do miejsca, gdzie w East Hempton w stanie Nowy Jork zaplanowane było spotkanie z darczyńcami, Biden wyglądając przez okno Bestii (tak nazywana jest limuzyna prezydenta USA) mógł zobaczyć grupkę ludzi stojących wzdłuż trasy jego przejazdu. Trzymali banery. Było na nich napisane: "Prosimy zrezygnuj, dla dobra USA", "ustąp dla demokracji" i "kochamy Cię, ale już czas".
Prezydent Joe Biden w piątek - dzień pod debacie, był na wiecu wyborczym w Karolinie Północnej, na którym przyznał, że debata to nie był jego najlepszy dzień i zaraz dodał: - Tak jak Amerykanie wiedzą, tak i ja wiem, że gdy zostaniesz powalony, to się podnosisz.
W ten sposób Joe Biden dał do zrozumienia, że walczy dalej i o wycofywaniu się nie myśli - przynajmniej na razie. Tę decyzję z całą stanowczością wspiera jego żona Jill. Pierwsza Dama Ameryki po przegranym starciu z Donaldem Trumpem miała mężowi kilka razy powtórzyć, że te 90 minut nie zdefiniuje jego prezydentury.
Miliarder Reid Hoffman - jeden z czołowych donatorów Partii Demokratycznej, będący jedną z ważniejszych postaci w Silicon Valley napisał:
"(...) Bycie dobrym prezydentem ma niewiele wspólnego z byciem dobrym w debatach. Czy prezydent Stanów Zjednoczonych odniesie sukces zleży od tego, czy kieruje się właściwymi wartościami, czy ma dobry instynkt, zależy od patriotyzmu i odwagi i czy ma wokół siebie dobry zespół. Biden spełnia te warunki. Trump, co pokazuje demonstracyjnie, jest narcystycznym przestępcą, którego bliscy sojusznicy albo opuścili, albo poszli do więzienia i to pokazuje, dlaczego jego prezydentura była festiwalem korupcji i chaosu, co pozostawiło naszą ekonomię w ruinie".
Głos Hoffmana jest ważny, bo to głos, na który zwracają uwagę inni darczyńcy, a ci po debacie są zaniepokojeni, co może przełożyć się na ich chęć sięgania do portfela i wpłacania pieniędzy na kampanię Bidena.
Po debacie Joe Biden zebrał 27 milionów dolarów. Po debacie, o której Biden chciałby zapomnieć, słowa poparcia dla niego popłynęły od najpotężniejszego polityka po stronie demokratów - od Baracka Obamy.
Były prezydent i były szef Joe Bidena na platformie X napisał: "Złe debaty się zdarzają. Uwierzcie mi, wiem to. Jednak te wybory to wciąż wybór pomiędzy kimś kto przez całe swoje życie walczył o zwykłych ludzi, kto mówi prawdę i odróżnia dobro od zła, a kimś kto dla swojej własnej korzyści nieustannie kłamie".
Jest też głos wyborców, czyli sondaże. W tych zrobionych już po debacie nie nastąpiła drastyczna zmiana w stosunku do tych sprzed debaty. Badanie opublikowane przez Morning Consult Joe Bidenowi daje 45 proc. a Donaldowi Trumpowi 44 proc.
Jednak z tego samego sondażu wynika, że 47 proc. wyborców Partii Demokratycznej uważa, że czas Joe Bidena dobiegł końca i że trzeba zmienić kandydata. Do ustąpienia prezydenta dla dobra Ameryki wzywa redakcja "The New York Times".
Najdosadniej na wezwanie gazety zareagował znany z nieprzejmowania się konwenansami senator Partii Demokratycznej z Pensylwanii John Fetterman, który na platformie X napisał: "P... to".
Senator doskonale wie, co to znaczy przegrywać debatę i kandydować, gdy są poważne wątpliwości o stan zdrowia. Fettreman, gdy w 2020 roku walczył o miejsc w Senacie, przeszedł udar. Nie wycofał się jednak pomimo tego, że miał chociażby problemy z mówieniem.
Nie zrezygnował także z debaty ze swoim kontrkandydatem z Partii Republikańskiej. Debata w jego wykonaniu była szeroko krytykowana. Fetterman był wzywany do rezygnacji ze startu i skupieniu się na swoim zdrowiu. Nie zrezygnował. Wybory wygrał. Zdobył 5 pkt proc. głosów więcej.
Wybory w USA. Zmiana kandydata formalnie jest możliwa
Kandydat na prezydenta zostaje oficjalnie wskazany podczas partyjnej konwencji. Ta demokratów odbędzie się w połowie sierpnia w Chicago.
Jeśli Joe Biden sam nie zrezygnuje, to szanse na zastąpienie go są minimalne, bo większość delegatów wyłonionych na konwencji to delegaci Bidena, który w cuglach wygrał prawybory w Partii Demokratycznej, zdobywając ponad 90 proc. głosów w kraju.
Teoretycznie zawsze ktoś może prezydentowi rzucić rękawicę i postarać się odbić głosy delegatów, bo ci nie są zobligowani do głosowania na zwycięzcę prawyborów, jednak rzadko wyłamują się z tej reguły, bo chcą, by ich głos odzwierciedlał wole wyborców, którzy głosowali w prawyborach.
Mówiąc wprost, bratobójcza walka w łonie Partii Demokratycznej to scenariusz mało prawdopodobny.
USA: Scenariusz drugi. Joe Biden rezygnuje
Jeśli jednak Joe Biden się z walki o prezydenturę wycofa, to sytuacja zmienia się diametralnie. Jego rezygnacja uwalnia delegatów i zaczyna się walka o ich głosy. Zaczynają się spotkania, negocjacje, układy, obietnice. A potem na konwencji zapada ostateczna decyzja, która, aby została podjęta, niewykluczone, że będzie wymagać serii głosowań. Nominację dostaje, czyli zostaje kandydatem ten, kto ostatecznie zdobędzie większość głosów delegatów.
Ostatni raz demokraci potrzebowali serii głosowań, aby wyłonić kandydata, w 1952 roku.
Scenariusz trzeci. Biden rezygnuje, ale później
Jest jeszcze trzeci scenariusz - Biden dostaje nominację i wycofuje się już po konwencji. W takim wypadku kandydata wybierze 453 członków Komitetu Krajowego Partii Demokratycznej na specjalnie zwołanym posiedzeniu.
Naturalną zmianą byłoby, gdyby Joe Bidena zastąpiła jego wiceprezydent. Kamala Harris także przez wyborców wskazywana jest jako najbardziej oczekiwany potencjalny następca Bidena, gdyby ten jednak nie kandydował. W badaniu Morning Consult Harris wskazało 30 proc. ankietowanych, w sondażu Survey USA 43 proc. Kamala Harris ma 59 lat.
Na drugim miejscu plasuje się gubernator Kalifornii Gavin Newsom. W badaniu Morning Consult dostał 20 proc. a w Survey USA procent 16. Newsom ma 56 lat.
Listę trzech najczęściej wskazywanych potencjalnych kandydatów zamyka sekretarz transportu Pete Buttigieg. Dostał odpowiednio w wymienianych wyżej badaniach 9 i 8 proc. Buttigieg ma 42 lata.
Robione do tej pory sondaże, w których ci politycy byli brani pod uwagę, wcale nie dawały im lepszych wyników w starciu z Donaldem Trumpem niż ma Joe Biden, a oni sami po debacie nadal stoją po jego stronie i deklarują, że się do niego nie odwrócą.
Dzisiaj cała najbliższa rodzina Bidenów ma spotkać się w prezydenckim kompleksie w Camp David i wspólnie zastanowić się nad politycznym losem Joe Bidena. Jednak nikt nie ma wątpliwości, że bez względu na różne opinie, to zdanie jednej osoby dla prezydenta jest kluczowe - jego żony.
Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!