W związku z urealnianiem przez Ukrainę swoich celów wojennych, coraz częściej dyskutowane jest zastosowanie modelu zachodnioniemieckiego, czyli przyjęcie do NATO tej części terytorium, nad którym Kijów sprawuje skuteczną i realną kontrolę - pisze w sobotę brytyjski dziennik "Financial Times". Wojna w Ukrainie. Rosja i NATO mogą "podzielić się" Ukrainą? Według "FT", zachodni dyplomaci, ale również w coraz większym stopniu ukraińscy urzędnicy dochodzą do wniosku, że znaczące gwarancje bezpieczeństwa mogłyby stanowić podstawę negocjowanego porozumienia, w którym Rosja zachowa de facto, ale nie de iure, kontrolę nad całością lub częścią okupowanych obecnie terytoriów Ukrainy. Gazeta zaznacza, że ani Kijów, ani jego zwolennicy nie proponują uznania suwerenności Rosji nad jedną piątą terytorium Ukrainy, gdyż to zachęciłoby Kreml do dalszej agresji i poważnie podważyłoby międzynarodowy porządek prawny. Przewiduje się milczącą akceptację, że te ziemie powinny zostać odzyskane w przyszłości za pomocą środków dyplomatycznych. To wprawdzie nadal jest drażliwą kwestią dla Ukraińców, przynajmniej publicznie, ale według cytowanego zachodniego dyplomaty, oddanie terytoriów w celu uzyskania członkostwa w NATO może być dla nich jedynym wyborem. Bardziej otwarcie dyskutuje się o charakterze i czasie gwarancji bezpieczeństwa, których Ukraina będzie potrzebować, aby wesprzeć porozumienie. W Waszyngtonie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powtórzył swoje stanowisko na rzecz przyspieszonego członkostwa w NATO. Ale jak zauważa "FT", problem polega na tym, że USA są przeciwne wyjściu poza uzgodnione stanowisko sojuszu, iż "przyszłość Ukrainy jest w NATO", jej akcesja jest na "nieodwracalnej ścieżce" i zostanie zaproszona do przystąpienia "gdy sojusznicy się zgodzą i zostaną spełnione warunki". USA obawiają się, że zaoferowanie przed zakończeniem wojny gwarancji obrony na mocy artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego wciągnie USA i NATO w konflikt. Były szef NATO przywołuje możliwość zastosowania "modelu zachodnioniemieckiego" Jednak niektórzy sojusznicy Ukrainy twierdzą, że nie musi tak się stać. "FT" przywołuje m.in. opinie Jensa Stoltenberga, który w tym tygodniu zakończył kadencję sekretarza generalnego NATO. W udzielonym tej gazecie wywiadzie zwrócił uwagę, że amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla Japonii nie obejmują Wysp Kurylskich, z których cztery, zajęte przez Związek Sowiecki w 1945 roku, są przedmiotem roszczeń Japonii. Przytoczył też przykład Niemiec, które zostały przyjęte do NATO w 1955 roku, choć były podzielone, a gwarancjami bezpieczeństwa sojuszu objęto tylko ich zachodnią część. "Gdy jest wola, są sposoby na znalezienie rozwiązania. Ale potrzebna jest linia, która określa, gdzie ma zastosowanie artykuł 5, a Ukraina musi kontrolować całe terytorium aż do tej granicy" - powiedział Stoltenberg. "FT" zauważa, że model zachodnioniemiecki dla Ukrainy jest omawiany w kręgach związanych z polityką zagraniczną od ponad 18 miesięcy i przypomina, że argumenty na jego rzecz przedstawiali m.in. Dan Fried, były zastępca sekretarza stanu USA ds. Europy; Kurt Volker, były ambasador USA przy NATO i specjalny wysłannik Donalda Trumpa na Ukrainę; poprzednik Stoltenberga Anders Fogh Rasmussen czy politolog Iwan Krastew, a ostatnio prezydent Czech Petr Pavel. Gazeta przywołuje również opinię amerykańskiej historyk zimnej wojny Mary Sarotte, która na łamach "Foreign Affairs" przekonuje, że warunki członkostwa w NATO można dostosować do indywidualnych okoliczności. Jak napisała, Ukraina powinna określić granicę, którą jest w stanie militarnie obronić, zgodzić się na stałe nierozmieszczanie wojsk ani broni jądrowej na swoim terytorium, chyba że grozi jej atak, i wyrzec się użycia siły poza tą granicą, chyba że w samoobronie. Członkostwo w NATO na tych warunkach byłoby przedstawione Moskwie jako fakt dokonany. Jak argumentuje, model zachodnioniemiecki "byłby o wiele lepszy dla Ukrainy i sojuszu niż dalsze odkładanie członkostwa do czasu, aż Putin zrezygnuje ze swoich ambicji na Ukrainie lub dopóki Rosja nie dokona przełomu militarnego. Ta droga przybliżyłaby Ukrainę do trwałego bezpieczeństwa, wolności i dobrobytu w obliczu rosyjskiej izolacji — innymi słowy, do zwycięstwa". Ukraińskie MSZ nie chce ustępstw. Zełenski przedstawi plan pokoju Doniesienia dotyczące wzrastającej presji na władze ukraińskie ze strony części zachodnich urzędników pojawiają się już od miesięcy. Oddanie części okupowanych terytoriów "w zamian za pokój" proponował chociażby Donald Trump. Podczas przemowy na wiecu wyborczym w Mint Hill w Karolinie Północnej, republikański kandydat na prezydenta stwierdził, że nawet najbardziej niekorzystny dla Ukrainy układ z Władimirem Putinem byłby lepszym rozwiązaniem niż pozwolenie, by cały kraj stanął w ogniu. - Poddaliby się trochę, a wszyscy by żyli, wciąż stałby każdy budynek, a każda wieża starzałaby się przez kolejne dwa tysiące lat - stwierdził. Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie popiera jednak pomysłu jakichkolwiek porozumień w kwestii oddania najeźdźcom swoich terytoriów. - Nie może być żadnych kompromisów dotyczących suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy - przekazał rzecznik ministra Andrija Sybihy. Podkreślił też, że jedyną realną drogą do "wszechstronnego, sprawiedliwego i trwałego pokoju" jest tzw. formuła pokojowa zaproponowana przez prezydenta Zełenskiego. Ta ogłoszona ma zostać oficjalnie podczas spotkania Grupy Ramstein 12 października. Wcześniej ukraiński przywódca przedstawił swoją koncepcję amerykańskiemu prezydentowi Joe Bidenowi. To wówczas zapaść miała decyzja, by omówić ją wspólnie z przedstawicielami państw sojuszniczych w Niemczech. --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!