Konwencja Konfederacji odbyła się w bardzo dobrym dla tej partii momencie. W sondażach Konfederacja wyrasta na trzecią siłę i partię, której głosy będą potrzebne do utworzenia rządu. - Konfederacja jest na fali wznoszącej - mówił jeden z jej liderów Krzysztof Bosak, podczas wystąpienia otwierającego konwencję partii. - W lutym, gdy robiliśmy pierwszą konwencję niewielu dawało nam szansę i wierzyło w nas. Widać, że w Polsce zaczyna się coś zmieniać - dodawał. Tak jak pisaliśmy w piątek w Interii konwencja została zorganizowana z dużym rozmachem, w stylu gali MMA, były światła, fajerwerki i prowadząca Paulina Klimek, na co dzień dziennikarka relacjonująca walki KSW. Hasło przewodnie, z którym Konfederacja wchodzi w nowy etap kampanii wyborczej brzmi: "Tak chcemy żyć". Czyli jak? "Dom, rodzina, grill, dwa samochody i wakacje. Tak chcemy żyć" . Ten przekaz przewijał się w przemówieniach, spotach i wyświetlał na telebimach. Miał wybrzmieć i zapisać się w pamięci zebranych. - Normalność polega na tym, że każdy kto dużo pracuje, dużo ma i jest w stanie zapewnić sobie to wszystko - przekonywali i Krzysztof Bosak, i Sławomir Mentzen. Tę normalność można uzyskać, ich zdaniem, upraszczając system podatkowy. Bo tu doszukują się większości problemów polskiego życia politycznego. Prosta diagnoza i prosta recepta, sprowadzająca się do czterech głównych punktów: niskie i proste podatki, dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców, mieszkania i domy tańsze o 30 proc. i gotówka chroniona konstytucją. Bosak: Mieliśmy rację w sprawie pandemii W wystąpieniu Bosaka wybrzmiało także stwierdzenie, że "ludzie zaczynają widzieć, że to my mieliśmy rację". Co Krzysztof Bosak miał na myśli? Wymienił kwestie pandemii i "nielegalnych lockdownów", relacje z Ukrainą w tym zarówno kwestie gospodarcze, jak i politykę historyczną. Pojawił się też przy tej okazji wątek relokacji imigrantów. Konfederacja stawia się tu w roli obrońcy przed nakazami z Brukseli i oskarża PiS, że choć w retoryce jest przeciw, to w rzeczywistości już dziś zezwala na wjazd pracowników z krajów "obcych kulturowo". Krytyki pod adresem PiS, ale i wszystkich innych największych partii padło ze sceny dużo. Liderzy Konfederacji odcinali się od wszelkich spekulacji dotyczących tego, z kim mogą stworzyć rząd. Odpowiadali, że nie usiądą do stołu ani z PiS ani z PO, bo jedyny program jaki chcą realizować to ten ich własny, zaprezentowany w formie książeczkowej jako program wyborczy i zatytułowany "Konstytucja Wolności". Sławomir Mentzen długą część swojego przemówienia, poza uszczypliwościami wobec dziennikarzy, którzy mieli nie rozpoznać, że gdy mówi o likwidacji "PIT, VAT, CIT, ZUS, TVN, TVP", to żartuje, poświęcił opowieści o tym, jak uprościć system podatkowy i ułatwić życie przedsiębiorcom. Mówił o tym, że "PiS łupi Polaków" i że stary system podatkowy trzeba "wyrzucić do kosza", a naprawę zacząć od nowej ustawy o podatku dochodowym. Mają być dwie stawki podatkowe 12 i 19 procent oraz kwota wolna zwiększona do 51 tys. zł. Ma wejść ulga kredytowa dla przedsiębiorców oraz uproszczony podatek ryczałtowy z dwoma stawkami. Mentzen zapowiada też nowy CIT i nową ustawę o VAT, wzorowaną na rozwiązaniach z Estonii. Pojawił się też znany już z innych wywiadów Menztena wątek ZUS jako piramidy finansowej. - Jeśli zostanę ministrem finansów, to zrobię jak Musk z Twitterem, od razu całe kierownictwo won, bo się nie nadają. A pierwsze co zrobię, to zlikwiduję pierwszego dnia podatek od spadków - mówił Sławomir Mentzen. I dodawał: - Nie damy wam więcej, ale będziemy mniej zabierać. Konwencja Konfederacji. Wystąpił Grzegorz Braun Największym zaskoczeniem lutowej konwencji Konfederacji było to, kogo na niej zabrakło. Wówczas przemawiali tylko Bosak i Mentznen. Grzegorz Braun i Janusz Korwin-Mikke zostali schowani i wystąpili tylko na koniec do wspólnego zdjęcia. Tym razem było inaczej. Bo Bosaku i Mentzenie na scenę wkroczył bowiem Grzegorz Braun ze swoim "Szczęść Boże". I rozpoczął wystąpienie, złożone z - jak sam zapowiedział - podróży do historii. Ze sceny padły wszystkie hasła, które w ostatnich miesiącach próbowali od partii odkleić Bosak z Mentzenem. Gdy ze sceny padły słowa: "Nie będą nas uczyć historii Niemcy ani Żydzi", Braun dostał owacje na stojąco. Ludzie skandowali "Grzegorz Braun" także wówczas, gdy ten mówił, że "nie będą naszych dzieci wychowywać i tolerancji uczyć dewianci. I nie będzie nam eurokołchozowa rada komisarzy tłumaczyła, jak mamy się rządzić we własnym państwie". Padły też z jego ust hasła: "Stop segregacji sanitarnej. Precz z WHO. Stop ukrainizacji Polski. Stop banderyzacji polskiej racji stanu". Grzegorz Braun i jego kontrowersyjne przemówienie Gdy zapytaliśmy organizatorów, czy to przemówienie Brauna było w planie i czy było z kimkolwiek konsultowane, dostaliśmy odpowiedź, że owszem Braun miał mieć przemówienie o ochronie gotówki. Miało ono trwać pięć minut i być jednym z ośmiu wystąpień, które miały być uzupełnieniem dwóch głównych przemówień Bosaka i Menztena. Tymczasem Braun przemawiał aż 16 minut. Bosak i Mentzen, jak się dowiadujemy, byli mocno niezadowoleni z takiego obrotu sprawy. W przeciwieństwie do zebranych na sali sympatyków Konfederacji, którzy byli zachwyceni. - Dał do pieca. Nareszcie ktoś mówi prawdę - usłyszeliśmy od jednego z nich. - Brawo Grzegorz Braun. Więcej Grzegorza, więcej Korwina - niosło się po sali. Janusz Korwin-Mikke "wyciągnięty z szafy" Ostatni na scenę wszedł Janusz Korwin-Mikke, który wcześniej pisał na Twitterze: "Po godzinie 13 wyjdę z magicznej szafy", nawiązując do pogłosek, że nowi liderzy Konfederacji celowo chowają go, by nie swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami nie zaszkodził kampanii. Tym razem jednak Korwin-Mikke był o wiele ostrożniejszy od Brauna. Mówił przez chwilę o oświacie i służbie zdrowia, powiedział, że Konfederacja zajmie się Adamem Niedzielskim i rozliczy pandemię, a potem przeszedł do bieżącej polityki. - Wejdziemy do Sejmu i będziemy języczkiem u wagi. Ale nie po to, by wejść w koalicję. Konfederacja ma swój program i nie godzi się na bycie doczepką do jakiejś partii złodziei - mówił w swoim stylu. - Jak oni chcą, niech dzwonią do nas i realizują nasz program, a jak nie to niech sobie zrobią wielka koalicję jak w Niemczech. My ich będziemy punktować i w następnych wyborach będziemy mieć ponad 50 procent - rozmarzył się na koniec. I dodał, że choć jego zdaniem młodzi liderzy Konfederacji nie dadzą się nikomu przekupić, to i tak w razie czego "na końcu jest jeszcze stary Korwin-Mikke, który im na to nie pozwoli".