Konwencja wyborcza, która odbyła się w sobotę 18 lutego, miała dwa cele: oficjalne rozpoczęcie kampanii wyborczej, a co za tym idzie mobilizację partii i jej struktur, a także symboliczne nowe otwarcie i odcięcie się od tego, co się ostatnio w Konfederacji działo. A działo się sporo. Konfederację do tej pory tworzyły cztery środowiska: Ruch Narodowy, Nowa Nadzieja (wcześniej partia KORWIN), Konfederacja Korony Polskiej i Wolnościowcy. Z partii po wielu tygodniach sporów i wzajemnych oskarżeń odeszli trzej posłowie, tworzący to ostatnie środowisko: Artur Dziambor, Dobromir, Sośnierz i Jakub Kulesza, którzy zapowiedzieli stworzenie własnej formacji. - Dobrze, że stało się to przed konwencją i możemy pokazać, że to już za nami. Zresztą za chwilę i tak nikt o tym nie będzie pamiętał, bo nie były to nazwiska mocno kojarzone z partią - mówi nam jeden z polityków Konfederacji. Mentzen i Bosak twarzami kampanii. Braun i Korwin schowani Na nową, najważniejszą twarz partii wyrasta za to Sławomir Mentzen, król TikToka, jak o nim mówią partyjni koledzy. Polityk rzeczywiście cieszy się ogromną popularnością w mediach społecznościowych i potrafi generować wielomilionowe zasięgi. Konfederacja bardzo liczy na to, że docelowo przełoży się to na wzrost jej poparcia. Mentzen jako pierwszy przemawiał na konwencji, reprezentując środowisko Nowej Nadziei. Po nim wystąpił jeszcze jeden mówca - Krzysztof Bosak jako twarz Ruchu Narodowego. I na tym koniec. Przedstawiciel Konfederacji Korony Polskiej, czyli Grzegorz Braun na konwencji, ku zaskoczeniu obecnych na sali fanów, którzy niestrudzenie skandowali jego nazwisko, nie przemawiał wcale. Jeszcze przed konwencją jeden z polityków Konfederacji zwracał nam uwagę na to, że podczas konwencji "nic nie będzie przypadkowe", zwłaszcza, jeśli idzie o przemówienia. Bez Brauna i tematu wojny Braun pojawił się na scenie jedynie na sam koniec, w tłumie polityków partii, podobnie zresztą jak Janusz Korwin-Mikke. W przemówieniach Mentzena i Bosaka nie pojawił się także wcale temat wojny w Ukrainie. Nie ma w tym przypadku. Kontrowersyjni politycy oraz ich poglądy, zwłaszcza jeśli idzie o kwestie rosyjskiej agresji na Ukrainę, mają w czasie kampanii nie być przesadnie eksponowani. To nie znaczy, że znikną, po prostu zostaną na jakiś czas schowani. Powód? Konfederacja zrobiła w ostatnim czasie badania jakościowe, z których wyszło, że Mentzen i Bosak to najbardziej rozpoznawalne, budzące największe zaufanie i najmocniej kojarzone z partią twarze. Dlatego to oni poprowadzą kampanię i to ich nazwiska będą ją firmować. Z tych samych badań wyszło także to, co obserwatorzy sceny politycznej powtarzali od dawna, a od czego do tej pory Konfederacja nie potrafiła się skutecznie odciąć - że Grzegorz Braun i jego prorosyjskie opinie partii szkodzą. Jeśli partia myśli o pozyskaniu nowych wyborców, takie posunięcie wydaje się minimum tego, co powinna uczynić. Pytanie, czy sama marginalizacja Brauna na konwencji i schowanie go w kampanii wystarczy, by wszyscy zapomnieli o jego poglądach i nie łączyli ich z Konfederacją. Równie wątpliwe jest to, by Janusz Korwin-Mikke był w stanie powstrzymać się od komentarzy w swoim stylu, które mogą roznieść kampanijną narrację duetu Mentzen-Bosak w pył. Wolność i walka z systemem Kampanijna narracja ma być prowadzona pod hasłem: "Oddamy Wam Polskę" i bazować na sprawdzonych wątkach: wolnościowym i antysystemowym. Mentzen skupił się głównie na tym pierwszym, większą część przemówienia poświęcając głośnemu ostatnio raportowi C40 Cities. - Chcę jeść chleb z polskiej pszenicy, a nie świerszcze z Wietnamu (...) Mój dom to moja sprawa, mój garaż to moja sprawa i mój talerz to moja sprawa. Nie Sylwii Spurek, Jakuba Wiecha, Rafała Trzaskowskiego, czy jakiegoś innego zaczadzonego lewicowego ideologa, albo totalitarysty, który rości sobie prawo do decydowania, co będziemy jedli, pili, gdzie będziemy mieszkali i czym jeździli do pracy. To jest nasza sprawa, a nie ich - grzmiał. Bosak skupił się z kolei na wątku "bycia alternatywą dla klasy politycznej". Mówił, że Konfederacja nie będzie się do nikogo łasić i jest jedyną siłą, która obroni konserwatywne wartości. Na okrzyki z sali, że "PiS, PO - jedno zło" dodał szybko: "O Lewicy, PSL też pamiętamy. I o nowych klonach, w które się przeobrażają". To ostatnie to przytyk do Polski2050 Szymona Hołowni, która jest dziś dla Konfederacji zagrożeniem, bo odwołuje się do tego samego antysystemowego elektoratu. "Idziemy do wyborów nie po to, by usiąść przy jednym stoliku z PiS, PO czy PSL. Idziemy do wyborów po to, żeby przewrócić im ten stolik. I my im ten stolik przewrócimy!"- zawołał na koniec swojego wystąpienia Mentzen. Zapewnienia, że wbrew medialnym spekulacjom Konfederacja nie myśli wcale o współpracy z PiS wybrzmiewały zresztą w obu przemówieniach. Nic dziwnego, bo na tym etapie to raczej nie pomaga w powiększaniu notowań. Tymczasem Mentzen i Bosak podkreślają, że liczą na dwucyfrowy wynik i na stworzenie klubu w Sejmie (do tego trzeba minimum 15 posłów) i aby osiągnąć ten cel "będą pracowali na 150 proc.". To odważne deklaracje, bo w wyborach w 2019 roku Konfederacja dostała 6,8 proc. głosów. Obecnie, wedle średniej sondażowej, może liczyć na zbliżone poparcie. Kamila Baranowska