Na przełomie marca i kwietnia doszło do poważnego kryzysu związanego z niekontrolowanym napływem ukraińskiego zboża do Polski. W efekcie polscy rolnicy mieli kłopot ze sprzedażą rodzimego ziarna. Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapewniał pod koniec roku, że ceny zbóż wzrosną. Tak się jednak nie stało, a rolnicy byli rozwścieczeni. W kilku miejscach Polski odbywały się protesty, których konsekwencją była dymisja Kowalczyka i powołanie nowego ministra - Roberta Telusa. 15 kwietnia PiS na specjalnej konwencji rolnej zapowiedziało, że import ukraińskiego zboża zostanie wstrzymany. Co więcej, rząd ma rekompensować rolnikom różnice w cenach zbóż, a ponadto utrzymać dopłaty do nawozów i paliwa. Zadanie było jasne - do czasu kolejnych żniw magazyny zapełnione ukraińskim zbożem muszą zostać opróżnione, by znalazło się w nich miejsce dla rodzimego ziarna. Rolnicy czekają na zmiany cen Problem w tym, że rolnicy nie spieszą się ze sprzedażą zboża, bo cena ich nie satysfakcjonuje. Jeden z nich przesłał nam zdjęcie z lokalnego skupu, na którym widzimy, że cena pszenicy wynosi 600 zł, jęczmienia 500 zł, pszenżyta 400 zł, a żyta 300 zł. - Za te pieniądze to nie jest sprzedaż, ale oddawanie zboża. Skupują u nas pszenicę już po 600 zł, żyto po 300 zł. To jest dramat. Wszystko jest zasypane po korek - przekonuje rolnik Bartłomiej Szajner. - Prawdziwy dramat czeka nas wszystkich po żniwach. Wszyscy rozmawiają o tym, że ten sezon trzeba uratować, opróżnić magazyny. Katastrofa przyjdzie po żniwach, bo produkcja nowego ziarna jest najdroższa w historii. Nawozy były drogie, wszystkie środki są droższe. Ludzie po żniwach będą musieli to wszystko spłacić. Z czego to spłacą, skoro do każdego hektara trzeba będzie dołożyć? Tutaj nie będzie zysku, nawet na zero nie wyjdzie - rozkłada ręce Szajner. Czy dopłaty satysfakcjonują rolników? Ratunkiem mają być dopłaty zapowiedziane przez partię rządzącą. Jednak dotychczasowe stawki nie zachęciły rolników do sprzedaży ziarna i jednocześnie opróżnienia magazynów. - Priorytet całego ministerstwa dotyczy tego, aby zachęcić rolników do wywożenia zboża z silosów, magazynów do skupów zbóż, a następnie z tych skupów dalej. Cały proces udrożniliśmy, zwiększyliśmy pojemność portów, niedawno byłem w Gdyni. Wąskie gardła zostały wyeliminowane, a eksport przebiega bez problemów - mówił pod koniec tygodnia premier Mateusz Morawiecki. Rząd w drugiej połowie maja zwiększył dopłaty do pszenicy do poziomu ponad 3 tys. zł za hektar. Wsparcie do sprzedanych zbóż we wszystkich formach ma być udzielone wszystkim rolnikom do pierwszych 300 hektarów upraw. Dotyczy ono sprzedaży ziarna do 30 czerwca. - Dokonaliśmy takiej zachęty, aby odzwierciedlić zobowiązanie prezesa Jarosława Kaczyńskiego wyrażone na konwencji w połowie kwietnia. Ze względu na spadek cen na rynkach światowych podnieśliśmy dopłatę do hektara, która może zostać przeliczona na dopłatę do tony konkretnego zboża. My ze swoich zobowiązań się wywiązaliśmy. Zachęcamy rolników, by sprzedawali zboże, by nie było problemu przepełnionych magazynów w momencie żniw - podkreśla Morawiecki, czym jednocześnie raz jeszcze dał wyraz, że problem istnieje. Rolnik: Bomba przed nami. Czekamy na żniwa Jak sprawa wygląda w praktyce? Szajner: - Jeśli ktoś ma mało zboża, np. kilkanaście ton, to sprzeda. Jeśli ktoś ma np. 500 ton, to nikt nie podejmie się, by to odebrać. Nie ma miejsca. Wszystko jest zasypane po korek. Znajomy, który ma skup, kupuje tylko tyle, ile uda mu się wywieźć. Coś tam ruszyło po wymianie ministra, ale bomba przed nami. Czekamy na żniwa i to dopiero będzie dramat. Ludzie będą chcieli uciec z towarem, bo będą musieli pospłacać zobowiązania. Nasz rozmówca przyznaje, że wielu jego kolegów wciąż czeka ze sprzedażą zboża. - Dopłaty są do towaru z zeszłego roku, a po żniwach będzie nowy. Do hektara trzeba byłoby dopłacić 6 tys. zł, żeby to było dobrze zrobione. Wydajność przy dzisiejszej cenie pszenicy musiałaby wynieść 10 ton z hektara, a to niemożliwe - dodaje. Tymczasem rząd wychodzi z kolejnym doraźnym instrumentem pomocowym. Oferuje tzw. niskooprocentowane kredyty płynnościowe. W skrócie: rolnik, który ma obecnie problemy z płynnością finansową, może skorzystać z kredytu. - Najprawdopodobniej ludzie będą się chwytać tych kredytów, ale czy to jest rozwiązanie? Kredyt kredytem poganiać? To jest zapętlanie się i w pewnym momencie to pęknie - uważa Szajner. Nieoplombowane zboże trafia do Polski? Rolnik z Lubelszczyzny zwraca nam uwagę na jeszcze jeden niezwykle istotny problem, który dotyczy ukraińskiego zboża wjeżdżającego do Polski. Jego zdaniem ziarno wciąż trafia do Polski i jest przeładowywane na ciężarówki przy granicy. Na dowód pokazuje krótkie filmiki. - Widziałem, jak towar jest przeładowywany z wagonów na ciężarówki. Nie ma żadnych plomb, nie ma żadnego nadzoru. Pociągi stoją tam prawdopodobnie od kilku tygodni. Tak mówią ludzie. Jest tam 400 wagonów i nie ma ich właściciela. Jeżeli nawet takie wagony stoją na bocznicy, to płaci się tzw. osiowe. Za każdą dobę trzeba zapłacić. Za kilka dni są to potężne sumy, więc kto płaci za kilka tygodni postoju? - zastanawia się. Tymczasem minister Telus przyznał w Polskim Radiu, że zboże z Ukrainy wjeżdża nadal do Polski, ale na podstawie kontraktów podpisanych przed 15 kwietnia 2023 roku, zanim weszło w życie rozporządzenie wstrzymujące import zboża z Ukrainy. - Na tę chwilę wjechało 16 tys. ton, to naprawdę bardzo niewiele - przekonywał Telus. - To zboże musi być rozładowane, (...) ale to są naprawdę niewielkie ilości - przede wszystkim kukurydza, trochę pszenicy, 1 tys. ton na tę chwile wjechało. (...) To jest pod pełną kontrolą - zapewnił minister rolnictwa. Szajner, który był zaangażowany w protesty w Okopach jeszcze na początku lutego tego roku, uważa, że zmiana ministra niewiele wniosła. Mimo to najnowsze propozycje PiS nieco uspokoiły nastroje wśród rolników. - To tylko mrzonki, opowieści. Troszeczkę przed protestami wstrzymują ludzi tymi dopłatami. Tylko kto za to wszystko zapłaci? Te pieniądze nie biorą się z niczego. Wszyscy za to zapłacimy - wzrusza ramionami Szajner. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na lukasz.szpyrka@firma.interia.pl