- Wiem, kto zarobił na tym zamieszaniu, ale nie mogę tego powiedzieć ze względu na pewność prawną, by nie ujawnić tajemnicy skarbowej. Zastanawiamy się, w jaki sposób to ujawnić - mówił we wtorek w "Graffiti" były już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Chodzi o kilkunastu importerów, którzy wykorzystując fakt wojny w Ukrainie, decyzję o otwarciu granicy i działający wolny rynek, kupili tańsze zboże od naszego wschodniego sąsiada. Zboże, które wciąż zalega w polskich silosach, choć miało zostać wytransferowane do krajów afrykańskich. W konsekwencji polscy rolnicy mają kłopot ze sprzedażą ziarna. A jeśli już mają taką możliwość, to zboże jest w cenie niższej o 40 proc. niż pod koniec ubiegłego roku. Rolnicy bezpośrednią winą obarczają Kowalczyka, w którego nawet próbowali rzucać jajkami w Jasionce pod Rzeszowem. Kolejne protesty odbywają się od zachodu (Szczecin) po wschód (Czerniczyn koło Hrubieszowa). Rolnicy podkreślają, że to Kowalczyk zezwolił na wjazd ukraińskiego zboża do Polski i to on nie znalazł dla niego innych rynków zbytu. Kryzys w rolnictwie jest dziś ogromny, a dla partii rządzącej to duże obciążenie przed wyborami - PiS wygrywało ostatnie wybory z dużym wsparciem wsi, a kolejne wybory już za pół roku. Czytaj też: Rolnicy wściekli na aktywistów, a ministerstwo nagle zmieniło zdanie 3 mln ton niekontrolowanego zboża z Ukrainy Żądni rozliczeń rolnicy chcą kolejnych "ofiar". Domagali się nie tylko dymisji Kowalczyka, ale też ujawnienia listy importerów, którzy zarobili na sprowadzeniu tańszego ziarna z zagranicy. Pierwsze stało się faktem w środę po godz. 10 - minister Kowalczyk podał się do dymisji. Drugi element wciąż nie został spełniony. Kowalczyk w Polsat News mówił, że obowiązuje go tajemnica skarbowa, choć wie, kto na tym zarobił. W tej samej rozmowie Kowalczyk przyznał, że rząd pozwolił bez kontroli sprowadzić co najmniej trzy miliony ton zboża z Ukrainy. Kupili go rodzimi producenci, bo było o połowę tańsze od polskiego. Niektórzy, m.in. politycy PSL podnoszą, że miało być gorszej jakości niż polskie. - Dane o trzech milionach ton zboża to jest fakt. Zboże zawsze jest sprawdzane. Wiosną jest większe ryzyko, że zboże może mieć niedozwolone substancje czy salmonellę. Pobieramy próbki i sprawdzamy. Wcześniej nie mieliśmy podstaw, by to zrobić, bo nie było problemów. I tak słyszymy głosy, że to zbyt restrykcyjne - tłumaczył minister. Nieoczekiwana podpowiedź z Brukseli Kto więc sprowadził trzy miliony ton ukraińskiego zboża do Polski? Czy lista importerów zostanie ujawniona? Wyjście ze skomplikowanej sytuacji prawnej dostrzegł unijny komisarz Janusz Wojciechowski, którego zresztą rolnicy również oskarżają o swoje trudne położenie. Komisarz w mediach społecznościowych zasugerował rządowi, że listę importerów można ujawnić, korzystając z zapisów unijnej dyrektywy z 2016 roku. "Ochrona tajemnic przedsiębiorstwa nie powinna mieć zastosowania w przypadkach, w których ujawnienie tajemnicy przedsiębiorstwa służy interesowi publicznemu w zakresie ujawnienia nieprawidłowości" - cytuje Wojciechowski. Dość niespodziewanie z komisarzem zgadza się Jan Krzysztof Ardanowski, który od miesięcy krytykuje zarówno politykę Wojciechowskiego, jak i kolejnych ministrów rolnictwa - Grzegorza Pudy i Kowalczyka. "Krytycznie oceniam nową WPR, której twarzą, niestety, jest Komisarz z Polski. Jednak z ujawnieniem listy importerów zboża zgadzam się z Wojciechowskim. Minister rolnictwa nie chce jej ujawnić, a Komisarz daje mu konkretną, unijną podstawę prawną" - napisał na Twitterze były minister rolnictwa. Były, a może i przyszły, bo według naszych informacji Ardanowski jest przymierzany do zastąpienia Kowalczyka. Na jego korzyść mają działać stosunkowo dobre relacje z wsią, a na niekorzyść - coraz niższe notowania wewnątrz partii. Znów zapełnią silosy ukraińskim zbożem? Tymczasem rząd obarczyć winą za trudną sytuację w rolnictwie chce importerów zboża. Jak przekazał minister rozwoju Waldemar Buda, chodzi o kilkanaście firm. - To one doprowadziły do tego, że mamy (w Polsce - red.) bardzo dużo zboża sprowadzonego z Ukrainy. Ja chciałbym poznać te firmy, żeby każdy z nas je znał i mógł ocenić, czy było to etyczne działanie, polegające na tym, że nie kupowano zboża od polskich rolników, tylko ściągano je taniej z Ukrainy i doprowadzono do nadpodaży w Polsce - mówił Buda. - Obecnie te silosy są pełne i te same osoby domagają się, aby im pomóc w ich opróżnieniu - być może po to, aby ponownie napełnić je zbożem ukraińskim, na co nie możemy pozwolić - podkreślił minister na konferencji prasowej w Łodzi. Mimo dwóch mocnych głosów Wojciechowskiego i Ardanowskiego rząd jak dotąd nie zdecydował się ujawnić listy importerów. Kowalczyk przestał być ministrem, a teraz od jego następcy będzie zależało, czy poznamy tych, którzy zarobili na ukraińskim zbożu.