Tajemnicza gra Szymona Hołowni. Na szali stanowisko w ważnym urzędzie

Jakub Szczepański
Łukasz Rogojsz

Jakub Szczepański, Łukasz Rogojsz

Aktualizacja
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Hahaha
haha
1,5 tys.
Udostępnij

Odkąd PiS przegrało wybory, personel Państwowej Inspekcji Pracy czeka na zmianę. Formalnie głównego inspektora pracy powołuje marszałek Sejmu RP, Szymon Hołownia, ale dotychczas wybór następcy Katarzyny Łażewskiej-Hrycko szedł jak krew z nosa. Obecnie w grę wchodzi… kandydat Nowej Lewicy kojarzony z czasów rządów PiS. W kuluarach słychać, że stawką jest pełna kadencja Hołowni w fotelu marszałka Sejmu.

Od lewej: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Szymon Hołownia
Od lewej: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Szymon HołowniaFilip NaumienkoReporter

- Skieruję do zaopiniowania wniosek o powołanie na głównego inspektora pracy pana mecenasa Marcina Staneckiego - w drugiej połowie maja zadeklarował Szymon Hołownia. Chociaż obsada stanowiska formalnie należy wyłącznie do marszałka, lider Polski 2050 wyjaśnił, że chce w tej sprawie współpracować z minister rodziny, Agnieszką Dziemianowicz-Bąk z Nowej Lewicy. To ona wskazała kandydata zaakceptowanego przez Hołownię.

Taki krok wywołał konsternację nie tylko wśród inspektorów pracy, części działaczy Polski 2050, ale także opozycji: - Byliśmy trochę zaskoczeni tą kandydaturą, spodziewaliśmy się kogoś od Szymona Hołowni. Zawsze, jak wiemy, takie transakcje są wiązane - nie ukrywa Stanisław Szwed z PiS, były wiceminister w resorcie rodziny. To jednak nie koniec niespodzianek.

Przed powołaniem niewiążące opinie na temat przyszłego głównego inspektora pracy wydają Rada Ochrony Pracy i Komisja Kontroli Państwowej. Marcin Stanecki wydaje się jednak pewny swego. Dyrektor departamentu prawa pracy resortu rodziny ogłosił już nawet na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", że zamierza zreformować PIP. W tekście jest tytułowany jako "przyszły główny inspektor pracy".

Główny inspektor pracy. Co ma Marcin Stanecki do PiS?

Marcin Stanecki jest absolwentem prawa Uniwersytetu Łódzkiego, pracował w Państwowej Inspekcji Pracy przez 17 lat. Absolwent 48. aplikacji inspektorskiej, zatrudniony w skierniewickim oddziale Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi jako szeregowy inspektor. Zdaniem naszych rozmówców z PIP właśnie z tego powodu nie ma doświadczenia w zarządzaniu nawet małym zespołem, o instytucji liczącej 2,6 tys. ludzi nie wspominając.

Główny inspektor pracy in spe nie ukrywa, że faktycznie czeka go wyzwanie, bo nigdy nie zarządzał tak dużą firmą jak PIP. - Będę miał zastępców, cały sztab ludzi. Główny Inspektorat Pracy to olbrzymia ekipa. Odwaga marszałka Szymona Hołowni polega na tym, że nie bierze polityka, kogoś z zewnątrz. Stawia na kogoś obeznanego z problemami wewnętrznymi instytucji - uważa.

Jednak Stanecki, jeszcze jako szeregowy inspektor pracy ze Skierniewic, sam miał problemy w PIP. Chodzi o incydent sprzed lat. Chociaż rozwiązał umowę o pracę z za porozumieniem stron, jego działalnością inspektorską interesowała się Sekcja Kontroli Wewnętrznej, czyli gremium zajmujące się przewinieniami inspektorów. Nie do końca wiadomo, o co dokładnie chodziło. Kandydat na szefa PIP nie jest wylewny, kiedy pytamy o wydarzenia sprzed lat.

- Odszedłem z pracy z wielu powodów. Może kiedyś o tym opowiem, bo to bardzo długa historia. W tym momencie nie wydaje się, aby to było konieczne. Mogę obiecać, że za jakiś czas wrócimy do rozmowy. Ale, proszę pamiętać, że nie ma w tej historii niczego nadzwyczajnego, każdy kto orientuje się w problemach PIP, bez trudu zrozumie, dlaczego ktoś, odchodzi z tej instytucji - opowiada Interii Marcin Stanecki. Po rozstaniu z łódzką inspekcją trafił prosto do resortu Marleny Maląg z PiS. Z marszu dostał dyrektorską posadę, na której pozostaje do dzisiaj.

- Przyszedł do nas praktycznie prosto z Państwowej Inspekcji Pracy. Oceniam go jako dobrego dyrektora departamentu prawa pracy, sporo współpracowaliśmy - mówi Interii Stanisław Szwed. - Merytoryczny, pod tym kątem nie mam żadnych zastrzeżeń. Marcin Stanecki został dyrektorem ze względu na rezygnację swojej poprzedniczki. Szukaliśmy kogoś szybko, kto dysponował wiedzą z zakresu prawa pracy. Spełniał te warunki - podkreśla polityk PiS.

Marcin Stanecki: - Pracowałem na stanowisku dyrektora za rządów PiS, to prawda. Ale zostałem wybrany jako ekspert z prawa pracy, za którego się uważam i wielokrotnie to udowodniłem, choćby występując na różnych konferencjach. Chciałbym również zauważyć, że nie było zbyt wielu chętnych do pracy na tym stanowisku - deklaruje. Na rozmowy do Warszawy przyjeżdżał dziewięć razy. Jak zapewnia, jest bezpartyjny i "nie można go łączyć z PiS-em".

W opinii, najprawdopodobniej przyszłego głównego inspektora pracy, poglądy byłej i obecnej minister rodziny są "bardzo zbliżone". A na pewno jeśli chodzi o prawo pracy. - Obie są propracownicze, podobnie jak ja - mówi Interii Stanecki.

Dlaczego to nie Hołownia wskazał kandydata

Pod koniec ubiegłego roku pisaliśmy, że wybór głównego inspektora pracy budził kontrowersje w relacjach partii Szymona Hołowni i Włodzimierza Czarzastego. - Prawdę mówiąc, widać, że ma już kogoś na oku i nie odpuści tego tematu - relacjonowali nam działacze należący do kierownictwa Nowej Lewicy.

Politycy Polski 2050, z którymi rozmawiała Interia, twierdzili wówczas, że zależy im przede wszystkim na instytucji PIP. Jak deklarowali, chcieli fachowca potrafiącego zarządzać. Interia rozmawiała nawet z inspektorem pracy, który - zgodnie z obietnicami formacji Szymona Hołowni - miał objąć urząd. Blisko pół roku później marszałek wskazał jednak na kandydata Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Dlaczego?

Wysoko postawiony polityk Nowej Lewicy: - To efekt wielomiesięcznej pracy pani ministry Dziemianowicz-Bąk i jej współpracowników, także na szczeblu rządowym. Na poziomie partyjnym ta kwestia nie była poruszana - zdradza. Podkreśla jednak, że jego ugrupowanie już w trakcie kampanii wyborczej domagało się zwiększenia kompetencji PIP. Dla ideowej lewicy prawa pracownicze zajmują w końcu ważną pozycję.

W kuluarach słychać jednak, że ustępstwo Szymona Hołowni względem Agnieszki Dziemianowicz-Bąk nie jest przypadkowe. Ponoć marszałek chce sobie zjednać wpływowych działaczy Lewicy, żeby dokończyć kadencję jako najważniejszy z posłów. W praktyce oznacza to pozbawienie laski marszałkowskiej Włodzimierza Czarzastego (miałby sprawować urząd przez dwa lata - red.).

Źródła Interii w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej przyznają, że poświęcone obsadzie funkcji szefa PIP spotkanie między minister Dziemianowicz-Bąk a marszałkiem Hołownią było naprawdę udane. - Obie strony były bardzo zadowolone z tego spotkania, panowała na nim bardzo dobra atmosfera - mówi nam osoba z ministerstwa, znająca przebieg spotkania obojga polityków. I dodaje: - Ministra Dziemianowicz-Bąk spotkała się z marszałkiem Hołownią, omówili zadania PIP, został przedstawiony panu marszałkowi kandydat i zyskał jego akceptację. To była kwestia merytoryki.

Kiedy dopytujemy w Kancelarii Sejmu czy Szymon Hołownia poszukuje poparcia, by przedłużyć swoją kadencję wbrew ustaleniom koalicyjnym, nie otrzymujemy odpowiedzi. Dowiedzieliśmy się za to, dlaczego marszałek, podobnie jak Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, postawił akurat na Marcina Staneckiego, a nie kandydata własnego ugrupowania.

- Jako "liniowy inspektor" z wieloletnim doświadczeniem pracy w terenie, a jednocześnie osoba wszechstronnie wykwalifikowana, radca prawny, autor licznych publikacji i doświadczony, apolityczny urzędnik, który na stanowisku dyrektorskim w ministerstwie współpracował znakomicie zarówno z poprzednią jak i obecną minister pracy, jest, w przekonaniu marszałka Sejmu, dobrym kandydatem na stanowisko głównego inspektora pracy - przekazała nam Katarzyna Karpa-Świderek, rzecznik marszałka Sejmu.

Sam Marcin Stanecki pytany o swoją nominację na stanowisko głównego inspektora pracy odpowiada enigmatycznie. - Sam zastanawiam się, dlaczego marszałek wybrał osobę wskazaną przez panią minister Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, a nie swojego kandydata. Nie wiem, dlaczego ja. Tłumaczę sobie, że chodzi o moje kompetencje - przyznaje w rozmowie z Interią.

Renegocjacja umowy koalicyjnej. Albo wcale nie

Działacze Lewcy zarzekają się, że niezależnie od działań Szymona Hołowni, nawet oddania pola w kwestii Państwowej Inspekcji Pracy, nie ma mowy o wyłomie czy wolcie w kontekście umowy koalicyjnej. Słowem: Włodzimierz Czarzasty nie zamierza się zrzekać dwóch lat w fotelu marszałka Sejmu.

- Złamanie zasad tej umowy to zerwanie koalicji. Każda partia na pewno chciałaby mieć własnego marszałka Sejmu i Lewica nie jest pod tym względem inna. Różnica polega na tym, że nam gwarantują to zapisy umowy - mówi nam jeden z ważnych polityków obozu Włodzimierza Czarzastego. Jak podkreśla nasz rozmówca, na renegocjację umowy koalicyjnej musiałyby się zgodzić wszystkie partie.

W opinii kierownictwa Nowej Lewicy "Trzecia Droga nadużywa swojej pozycji". - Zapominają, że składają się z dwóch partii: PSL i Polski 2050. Każde z tych ugrupowań, pod względem wielkości, reprezentacji w parlamencie, jest podobnie liczne do Lewicy. Żadne kolejne wybory nie zmieniają liczby posiadanych posłów i senatorów, więc nie zmieniają też układu sił w koalicji - usłyszeliśmy.

Lewica zwraca uwagę, że przed wyborami prezydenckimi notowania Szymona Hołowni spadają, więc ten "z pewnością chciałby zabezpieczyć sobie wyjście awaryjne i kierowanie Sejmem przez całą kadencję". Czy tak się stanie? Faktem jest, że po wyborach do Parlamentu Europejskiego szykują się zmiany w obozie rządowym. Rekonstrukcja rządu jest nieunikniona. Choćby ze względu na wiceministrów, którzy pojadą do Brukseli. Zdaniem ekspertów, będzie to także okazja do renegocjacji panujących zasad.

- Renegocjacja stref wpływów w koalicji rządowej nie będzie wyłącznie funkcją wyniku Lewicy, ale także wyniku Trzeciej Drogi. Jeśli spojrzymy na sondaże poparcia Trzeciej Drogi w wyborach europejskich, może się okazać, że tym razem nie wyjdą z nich obronną ręką jak w wyborach samorządowych - diagnozuje Marcin Duma, szef pracowni badawczej IBRiS. - Wynik może być znacznie gorszy, a jego konsekwencje będą bardzo doniosłe nie tylko dla obozu Kosiniaka-Kamysza i Hołowni, ale też dla Lewicy - uważa.

Rada Ochrony Pracy zbierze się w kolejnym tygodniu. Jak powiedziała nam Izabela Katarzyna Mrzygłocka, przewodnicząca gremium, właśnie na tym posiedzeniu zostanie zaopiniowana kandydatura Marcina Staneckiego na szefa PIP.

Łukasz Rogojsz, Jakub Szczepański

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Kierwiński: PiS z jakiegoś powodu demontował polskie bezpieczeństwo
      Kierwiński: PiS z jakiegoś powodu demontował polskie bezpieczeństwoPolsat NewsPolsat News
      Przejdź na