Sąd Najwyższy uchylił wyrok skazujący kardiochirurga Mirosława G. za nieumyślne narażenie pacjenta na utratę życia i umorzył sprawę. W styczniu 2022 roku Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy wyrok skazujący dr Mirosława G. za narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Umorzenie - jak wskazał Sąd Najwyższy - nastąpiło ze względu na przedawnienie. Jednym z argumentów rozstrzygnięcia było orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2023 r. uznające niekonstytucyjność przepisu tzw. ustawy covidowej zawieszającego bieg terminów przedawnienia w prawie karnym. Sprawa kardiochirurga Mirosława G. Sąd Najwyższy podjął decyzję Kardiochirurg ze szpitala MSWiA w 2006 r. zostawił pacjentowi w lewej komorze serca kawałek gazika. Lekarz został skazany na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu i grzywnę. W wątku dotyczącym operacji z jesieni 2006 r. i gazika pozostałego w komorze serca pacjenta w maju 2017 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wydał pierwszy wyrok. Kardiochirurg został uniewinniony od zarzutu doprowadzenia do śmierci pacjenta, a postępowanie w związku z narażeniem życia i zdrowia pacjenta zostało umorzone. W sierpniu 2021 r. sąd rejonowy po ponownym rozpoznaniu wydał wyrok skazujący w tej sprawie i wymierzył G. pół roku w zawieszeniu, zaś w styczniu 2022 r. taki wyrok utrzymała II instancja. Na tamto orzeczenie wpłynęła do SN kasacja obrony. - Dla oskarżyciela publicznego najistotniejsze jest prawomocne uznanie winy oskarżonego - powiedział wówczas prokurator Przemysław Ścibisz z Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Sprawa gazika w ciele pacjenta 18 października 2006 r. o przyszpitalnej przychodni zgłosił się Florian M. Źle się czuł, nie był w stanie przejść kilku kroków bez konieczności odpoczynku. Lekarz zrobił mu echo serca, które wykazało trzepotanie przedsionków. Florian M. miał złożoną wadę serca, został zakwalifikowany do operacji, jako osoba, której życie jest zagrożone. Badająca pacjenta lekarka zwróciła się do Mirosława G. o pilne leczenie. Mężczyzna trafił na stół operacyjny 22 października, około godziny 13:00. Była to druga operacja serca przeprowadzana tego dnia przez dra G. Z akt sprawy wynika, że ryzyko śmierci pacjenta podczas operacji wszczepienia sztucznej zastawki serca i po niej wynosi od 9 do 13,7 proc. Śledczy ustalili, że niemal wszystkie czynności przeprowadzone przez zespół kierowany przez Mirosława G. były "typowe". Mirosław G. umieścił w komorze serca, poniżej zastawki aortalnej, zrolowany kilkucentymetrowy gazik, który wyłapywał drobinki wapnia opadające z oczyszczanej zastawki serca. Kardiochirurg zapomniał o usunięciu rolgazy, która nie wypłynęła podczas płukania serca roztworem fizjologicznym. Braku gazika w czasie operacji nie doliczyła się także żadna z dwóch pielęgniarek, których zadaniem jest kontrola ilości narzędzi czy gazy na stoliku i w polu operacyjnym. Operację zakończono z wynikiem pozytywnym dwie godziny później. Stan Floriana M. był dobry. Mniej więcej godzinę po zabiegu pielęgniarka liczyła ponownie sprzęt i narzędzia. Przeszukała salę operacyjną i uświadomiła sobie, że w ciele pacjenta musiał zostać jeden gazik. 28 listopada stan Floriana M. pogorszył się, a wynik badania nie pasował do żadnej jednostki chorobowej. Diagnoza: ciało obce lub skrzeplina. Prawdopodobnie gazik, który lekarz pozostawił w jego sercu, zmienił położenie i zaczął blokować układ krążenia. Mężczyzna zmarł 3 lutego 2007 r. Rodzina Floriana M. chciała ścigania doktora G. za narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sprawa Mirosława G. i akcja CBA Zainicjowana w 2007 r. sprawa kardiochirurga była jedną z głośniejszych medialnie w ostatnich kilkunastu latach. Lekarz został zatrzymany w lutym 2007 r. i miał być to jeden z pierwszych sukcesów nowo utworzonego Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sąd aresztował lekarza, informację i film z zatrzymania ordynatora kardiochirurgii ze szpitala MSWiA w Warszawie ujawniono na wspólnej konferencji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Lekarzowi zarzucono m.in. korupcję i zabójstwo pacjenta. Agenci wyprowadzili lekarza w kajdankach ze szpitala, a następnie G. został tymczasowo aresztowany, w izolacji spędził trzy miesiące. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa pacjenta z zamiarem ewentualnym, oraz szereg zarzutów o przyjmowanie łapówek od pacjentów. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział na konferencji prasowej, że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Lekarz spędził w areszcie trzy miesiące, po których sąd apelacyjny nakazał zwolnienie go, uznając zarzut zabójstwa za mocno wątpliwy. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!