Minister zdrowia Łukasz Szumowski uważa, że pójście na wybory jest bezpieczniejsze niż zrobienie zakupów czy wyjście do restauracji. Argumentuje, że w lokalach wyborczych wymogi sanitarne są "rygorystycznie przestrzegane". Z kolei rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz stwierdził, że po I turze wyborów nie zaobserwowano wzrostu zachorowań. Zachowanie Polaków w czasie głosowania ocenił jako odpowiedzialne. "To, co się działo w lokalach wyborczych zasługuje na docenienie i wskazanie, że tak powinniśmy się zachowywać na co dzień. Wybory były jednymi z najbezpieczniejszych, jakie można było przeprowadzić" - dodał. W sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej" zapytano Polaków, czy podejmując decyzję w sprawie udziału w wyborach biorą pod uwagę ryzyko zarażenia koronawirusem. Aż 51,8 proc. respondentów odpowiedziało, że nie. Tak - na to pytanie opowiedziało 47,3 proc. badanych. Tylko 3,1 proc. stwierdziło, że w związku z epidemią koronawirusa nie idzie na wybory. Natomiast aż 93,1 proc. powiedziało, że idzie do lokalu mając ze sobą maseczkę, rękawiczki i własny długopis. 2,6 proc. badanych polega jedynie na zabezpieczeniach sanitarnych w lokalu wyborczy. Co ciekawe, aż 26,7 proc. badanych uważa, że Polska wciąż jest dopiero przed punktem kulminacyjnym epidemii. Dla 34,8 proc. jesteśmy właśnie w punkcie kulminacyjnym. Sondaż został przeprowadzony przez United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej" 4 lipca na grupie 1100 osób. Opracowanie: Joanna PotockaCzytaj na stronie RMF24.