"Gazeta Wyborcza" napisał w piątek, że za listem przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy potwierdzającym, że Marcin Romanowski ma immunitet, stoi związana z PiS wiceszefowa polskiego przedstawicielstwa przy Radzie Europy. Placówka ma status ambasady. Na jej czele stoi Jerzy Baurski, a jego zastępczynią jest Magdalena Marcinkowska. Ambasada w Strasburgu. Szef MSZ wzywa kierownictwo Rzecznik MSZ Paweł Wroński został zapytany na piątkowym briefingu, czy placówka w Strasburgu w jakikolwiek sposób informowała centralę w Warszawie o działaniach dotyczących immunitetu Romanowskiego. - Tak, informowała, tylko zdaniem ministra (spraw zagranicznych, Radosława Sikorskiego) za późno - odpowiedział Wroński. - Pan minister podjął decyzję o przyspieszeniu powrotu do Polski pana ambasadora, a także drugiej osoby w ambasadzie, jego zastępcy pani Magdaleny Marcinkowskiej - poinformował. Rzecznik zaznaczył, że MSZ dowiedziało się o sprawie wtedy kiedy resort sprawiedliwości, czyli parę godzin po spotkaniu, które zostało zorganizowane przez sekretarz Rady Europy. Podkreślił, że MSZ nie komentuje sprawy immunitetu Romanowskiego, bo nie przeprowadzało działań w tej sprawie. Wskazał, że tym co bada resort jest kwestia "przepływu informacji dotyczącej przewidywanej decyzji władz tej instytucji". Pytany, co dalej z Marcinkowską, rzecznik MSZ powtórzył, że została poproszona o przyjazd do kraju, a jej wyjazd ze Strasburga został przyspieszony. Wymowny wpis Sikorskiego Rzecznika pytano także o to, do kogo Sikorski kierował swoją piątkową wypowiedź na portalu X. "Nie będę tolerował w dyplomacji osób, dla których partia jest ważniejsza od państwa" - napisał szef MSZ. - Pojawiły się pewne informacje, które świadczyłyby o tym, że pewne osoby wiedziały wcześniej na ten temat (działań władz ZPRE ws. Romanowskiego) niż ministerstwo, i to jest reakcja ministra. Uważamy, że w odpowiednim czasie także za pośrednictwem MSZ Ministerstwo Sprawiedliwości powinno być o sprawie konkretnych decyzji poinformowane - powiedział Wroński. "GW" napisała, że przebieg wydarzeń poprzedzających list Theodorosa Rousopoulosa (z konserwatywnej Nowej Demokracji), Przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy był następujący: 15 lipca ABW weszła do mieszkania Marcina Romanowskiego. Poseł klubu PiS, polityk Suwerennej Polski i były wiceminister sprawiedliwości został zatrzymany i przewieziony do Prokuratury Krajowej. Tam postawiono mu 11 zarzutów ws. nadużyć w Funduszu Sprawiedliwości (112 mln zł rozdysponowanych do podmiotów związanych ze Zjednoczoną Prawicą) oraz działania w zorganizowanej grupie przestępczej. "Marcinkowska nie jest przypadkową osobą" Romanowski wyszedł na wolność we wtorek tuż przed północą na mocy decyzji Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Powodem - jak podawał poseł - jest chroniący go immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Prokuratura występowała do sądu o trzymiesięczny areszt dla polityka. We wtorek późnym wieczorem kopię listu do marszałka Sejmu Szymona Hołowni, pod którym widnieje podpis Rousopoulosa, udostępnił pełnomocnik Romanowskiego mec. Bartosz Lewandowski. W liście przewodniczący ZPRE potwierdzał, że "jako członek Zgromadzenia pan Romanowski korzysta z immunitetów i przywilejów przewidzianych w Umowie Ogólnej w sprawie przywilejów i immunitetów Rady Europy z dnia 2 września 1949 r. oraz Protokole dodatkowym tego Układu z dnia 6 listopada 1952 r., które zostały ratyfikowane przez Polskę 16 marca 1993 r.". "GW" pisze, że o zaniedbaniu w kwestii immunitetu ZPRE Romanowskiego polskie władze (MSZ, MS) powinny być zaalarmowane przez działające przy Zgromadzeniu przedstawicielstwo mające status ambasady. Dziennik podał, że według ustaleń resortu spraw zagranicznych, po zatrzymaniu Romanowskiego urzędniczka powiadomiła za to Sekretariat Generalny Zgromadzenia. "16-go lipca w trybie pilnym spotkali się Sekretarz Generalna, stały doradca prawny oraz przewodniczący Rousopoulos. Ten ostatni był obecny online. Błyskawicznie sporządzono list chroniący Romanowskiego, a potem wysłano go do Marszałka Sejmu" - napisała "GW". Jak dodano, że informatorzy gazety wskazują, że Marcinkowska "nie jest w tej układance przypadkową osobą" - w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego była bliską współpracowniczką ministra Piotra Glińskiego, a po odejściu z MKiDN dostała stanowisko w strukturach UNESCO, by w końcu trafić na placówkę do Strasburga. W najbliższych dniach kończy swoją misję - zauważył dziennik. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!